Fronda.pl: Co my, katolicy, powinniśmy wynieść ze Świąt Bożego Narodzenia i co w ogóle jest w nich najważniejsze?

Krzysztof Ziemiec, dziennikarz, prowadzący „Wiadomości” w TVP1: To co dla mnie, jako człowieka, który już trochę stąpa po tym świecie, jest najważniejsze, to taka rodzinna jedność, wspólnota, która też w ten jeden dzień w roku (szczególnie mam tu na myśli Wigilię) przeradza się w swego rodzaju wspólnotę narodową, która rzeczywiście na tych kilka godzin jest wspólnotą niekłamaną. Wspólnotą, która przez tych kilka chwil jest w stanie być dla siebie życzliwa, sympatyczna, potrafi łamać się opłatkiem z nieznajomym. Podejrzewam, że nawet gdybyśmy zrobili taki eksperyment i udawali człowieka zbłąkanego, to choć w połowie domów zostalibyśmy przyjęci. Nie jest z nami, myślę, aż tak źle. Teraz może trochę „popolitykuję”, ale sądzę, że czasami popadamy w nadmiernie skrajne emocje, dajemy się w nie wmanewrować. Wzajemnie szkodzimy wówczas sobie i bliskim. Tyle, jeśli chodzi o „świecki punkt widzenia”.

A ten religijny?

Jest to okres pełen nadziei. Pismo Święte pokazuje nam, że oto jest ten dzień, kiedy na świat przyszedł Zbawiciel Narodów. To jest, rzecz jasna, pełne symboliki, aktualnej także i dziś. Biedni rodzice musieli uciekać, szukać schronienia. Ktoś im go udzielił, lecz jak wiemy, nie było to wiele. Przez tak wiele dni nikt nie odnalazł, nie odszukał znaków. Mędrcy dotarli dopiero po kilku dniach, dzięki znakom, których inni nie widzieli, lub też nie chcieli widzieć. To też dla mnie jest taki symboliczny przekaz Pisma, że i wokół nas dzieją się różne ważne, święte rzeczy. Nie zawsze potrafimy, czy chcemy je odszukać. Sam po sobie widzę, że nie zawsze potrafię właściwie odczytać wszystkie znaki. Staram się jednak je dostrzegać. Są jednak i tacy, którzy po prostu blokują się i nie chcą ich zauważać. To jest smutne.

To jest czas zarówno dla człowieka wierzącego, jak i niewierzącego, bardzo symboliczny. Dla katolika może to być symbolem przyjścia Zbawiciela, odkupienia świata, dla kogoś innego z kolei jest to być może symbol odnowienia, postarania się o zbudowanie własnego świata na nowo. To wszystko przeplata się i łączy ze sobą.

Przed Świętami katolicy często uczestniczą w rekolekcjach, próbują przygotować się jakoś na świętowanie tego szczególnego momentu. Trudno jednak odnaleźć Chrystusa wśród tych wszystkich potraw i zakupów, prawda?

Szansa na spotkanie Chrystusa jest przed Świętami mała, zwłaszcza jeśli ktoś mieszka w wielkim mieście. To życie wygląda zupełnie inaczej niż na wsi lub w małym mieście. Tam, gdzie życie płynie wolniej, jest po prostu czas na to przygotowanie. Ale myślę, że nawet jeśli tego czasu nie ma, to przecież każdy z nas ma przy sobie komórkę i może słuchać rekolekcji czy katechez w ten sposób. Nie ukrywam, że ja nie mam czasu na to, by chodzić na rekolekcje do kościoła, jest to po prostu fizycznie niemożliwe. Udało mi się w ubiegłą niedzielę uczestniczyć w specjalnej Mszy Świętej z rekolekcjami, ale w tygodniu nie mam na to niestety szans. Szczególnie, gdy ktoś ma tak dziwny zawód jak ja, gdzie pracuje się w zasadzie bez przerwy. Wracając jeszcze do smartfonów, można przecież poszukać także rekolekcji do czytania, takich nie brakuje, na przykład w formie newsletterów, czy też na portalach internetowych. Myślę, że w dzisiejszym, trochę mało świątecznym, politycznym otoczeniu, jest to wręcz wskazane, by coś przeczytać. My dziennikarze również powinniśmy się trochę oderwać od tej podwórkowej bijatyki i zerknąć na to, co jest najważniejsze. Tak więc można, tylko trzeba chcieć.

Czego my, Polacy, powinniśmy życzyć sobie na te Święta? W końcu o spokój w ostatnim czasie wyjątkowo ciężko.

Wczoraj uświadomiłem sobie, że gdyby większość polityków, którzy tak mocno się spierają, przyjęła za fundament Ewangelię oraz miłosierdzie, wówczas dopiero możliwe byłoby dojście do porozumienia. Dopóki ten fundament jest odrzucony, obawiam się, że będzie to niemożliwe. Nawet, jeśli ktoś jest niewierzący, ale uznaje zasady cywilizacji europejskiej, nie jest członkiem Kościoła, jest gdzieś dalej, to dopóki nie odrzuca tego fundamentu, jest szansa na porozumienie. I odwrotnie – jeśli ów fundament odrzuci, to nie ma szans na dojście do jakiegoś konsensusu. Tak więc życzyłbym sobie takiego prawdziwego, ewangelicznego spojrzenia na siebie, świat i otaczającą nas rzeczywistość. Po drugie – każdemu z nas, Polaków, życzyłbym swego rodzaju nawrócenia, w odniesieniu do tego, o czym wspominałem. Każdemu z nas takie Święta dają szansę na nawrócenie właśnie. Mowa tu chociażby o spowiedzi, do której często nie chodzimy. Może lepiej udaje nam się to przy okazji Świąt Wielkanocnych. Życzyłbym również mądrości. To jest zaskakujące, że szczególnie ludzie wykształceni łatwo dają się ponieść tym wszystkim emocjom.

To znaczy?

Ci, którzy mają skończonych mniej klas, mają też bardziej prostą mentalność czy moralność, wiedzę, ale i mądrość. Dzięki temu chyba potrafią się wznieść ponad te podziały i po prostu wiedzą swoje. Z kolei często ludzie, którzy mają ukończonych po kilka fakultetów, krzyczą zamiast rozmawiać. Żeby była jasność – ja to widzę po obu stronach sporu, i smuci mnie to. Dopóki te dwie strony nie zaczną ze sobą rozmawiać, dopóki nie zaczną też reprezentować ich osoby o osobowości otwartej, wiernej, przyzwoitej, to chyba będzie to nadal boksowało w miejscu tak, jak boksuje do tej pory. Tak więc ta mądrość jest nam bardzo potrzebna, a już z nią idzie cały spokój, wyrozumiałość, miłosierdzie i miłość do bliźniego. Podstawą wszystkiego jest jednak Ewangelia. To chrześcijańskie miłosierdzie jest podstawą. Jeśli ktoś tego nie czuje, to po prostu nie zrozumie, o co w tym wszystkim chodzi.

Chciałbym na koniec dodać też, że w tym roku zakończył się Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, a ludzie troszkę zapomnieli o jednym uczynków miłosierdzia - aby nawiedzać chorych. Tak myślę sobie, że te święta są szczególnie rodzinne, spędzamy je w gronie najbliższych, a nie w samotności. Tak więc warto tutaj bardzo mocno zaznaczyć wartość tego uczynku. Rok miłosierdzia minął, ale to jest coś, co musi trwać.

Dziękujemy za rozmowę.

XII 2016