Tomasz Wandas, Fronda.pl: Emerytury SBeków zostały obniżone, czy sprawiedliwości stało się zadość?

Krzysztof Wyszkowski: W pewnym stopniu tak, oczywiście. Emerytury te były publicznym zgorszeniem. Fakt, że ludzie, którzy służyli obcym interesom - SBecy, którzy byli delegaturą KGB, dostawali tak duże pieniądze przez tyle lat, jest czymś niesłychanie skandalicznym. Krypto-KGBiści żyjący w Polsce niesłusznie dostawali pieniądze to nikogo nie powinno dziwić. Jeżeli przypomni się, że funkcjonariusze SB nie płacili składek do ZUSu, tak jak i wiele innych środowisk uprzywilejowanych przez PRL, to okazuje się właściwie, że jest to dar emerytury obywatelskiej. Pomysły, aby wszyscy otrzymywali równą emeryturę obywatelską krążą od dawna – zdaje się, że mówi się o prógu 2000 złotych, na który stać Państwo Polskie. Przywileje i tak zostały, bo ci ludzie w dalszym ciągu emerytury otrzymują, a nie powinni dostać ani grosza.

Jak długo potrwa jeszcze proces oczyszczania Polski z naleciałości UBeckiej? Od czego będzie to zależeć?

W moim przekonaniu nie uda się tego zrobić do końca, dlatego, że jest już na to za późno. W tej chwili system prawny, który został skonstruowany przy Okrągłym Stole, ochraniający funkcjonariuszy PRLu -nie tylko SBeków- spowodował, że nie sposób go zdementować. Istnieje ciągłość prawna, byli funkcjonariusze podważają podstawy prawne obniżenia im emerytur. Uważają oni, że uprawnienia nabyte nie podlegają zmianom. Ta sprawa dotyczy bardzo wielu, może jeszcze ważniejszych społecznie środowisk – mianowicie chodzi przede wszystkim o reprezentantów wymiaru sprawiedliwości: sędziów, prokuratorów itd. Jeżeli chodzi o całą przestrzeń komunikacji społecznej – nie każdy dziennikarz musiał być agentem służby bezpieczeństwa, a w istocie prawie każdy nim był.

Dlaczego?

Dlatego, że sam fakt zatrudnienia w spółdzielni wydawniczej „Ruch”, która była własnością Komitetu Centralnego PZPR jednoznacznie świadczył o tym, że ktoś wpisywał się w ich wizję propagandową. Absolutna większość dziennikarzy pracowała w różnych wydawnictwach RSW. Była to współpraca z sowieckim reżimem, trzeba to powiedzieć jasno. Dekomunizacja nie objęła i nie obejmie tych ludzi. Pojawiały się różne postaci, które nie dały się zwerbować.

Niektórzy tacy jak prezes stowarzyszenia dziennikarzy polskich Stefan Bratkowski zostawali wyrzucani z partii. Jednak z punktu widzenia ogólnego, niepodległościowego, byli to współpracownicy systemu komunistycznego. Dekomunizacja w ogóle takich ludzie nie objęła i nie obejmie.

Czy gdyby w następnych wyborach wygrało inne ugrupowanie niż PiS, to czy wtedy moglibyśmy zacząć obawiać się powrotu do władzy ludzi powiązanych z UBecją? Czy wtedy ich wysokie emerytury mogłyby wrócić?

Kwestie emerytur mamy raczej zamkniętą raz na zawsze, dlatego, że chodzi tu o jakieś pół miliarda złotych. Ewentualny minister finansów z PO bądź z Nowoczesnej, nie chciałby raczej brać sobie tego wydatku na głowę. Natomiast jeśli pyta pan o ewentualny powrót pracowników PRL do władzy, to jak najbardziej tak, istnieje takie ryzyko i co więcej jest ono całkiem prawdopodobne. Wielu polityków w PO było funkcjonariuszami najwyższej rangi w PZPR. Na pewno – bo widać to po ich zachowaniu – mają oni nadzieję na powrót do władzy.

Dziękuję za rozmowę.