Tomasz Wandas, Fronda.pl: W jaki sposób angażujesz się w pomoc potrzebującym?

Krzysztof Reszka „Możesz coś Więcej”: W latach 2005-2012 należałem do genialnej wspólnoty "Młodzież Misjonarska", którą założył ks. Sławomir Bar CM i jego przyjaciel Grzegorz Markulak CM. Wspólnota była otwarta na osoby wierzące, niewierzące i poszukujące a stawiała sobie za zadanie formację własną i pomoc drugiemu człowiekowi. Robiliśmy wiele rzeczy, np. pomagaliśmy w nauce dzieciom, odwiedzaliśmy osoby starsze i chore, organizowaliśmy jasełka i prezenty dla dzieci w szpitalu. Raz w miesiącu staraliśmy się pójść do osób bezdomnych z kanapkami. Podczas siarczystych mrozów braliśmy również czekolady, ze względu na ich wysoką wartość energetyczną. Później już troszkę "wyrosłem" ze wspólnoty młodzieżowej, ale cały czas miałem kontakt z osobami niepełnosprawnymi. Sam nie traktuje tego jako wolontariat tylko zwyczajne kumplowanie się, które po prostu wiąże się z pomocą w transporcie i innych sprawach. Pomagając innym, nie robimy nikomu "łaski", a jedynie inwestujemy swój czas, w najbardziej sensowny sposób. Pewnego dnia każdy z nas będzie musiał umrzeć, dlatego warto zajmować się w życiu tym co jest wartościowe. Osobiście uważam, ze najważniejsze sprawy to relacja z Bogiem i ludźmi. Każdemu polecam aby popierać inicjatywy takie jak "Szlachetna Paczka" czy działania Polskiej Akcji Humanitarnej.

Czy pomoc innym wymaga znacznego wysiłku, zaangażowania?

To zależy. Ale im większy wysiłek, tym większa radość. Ważne jest aby nie tylko przekazywać ludziom dobra materialne czy realizować z nimi "zadania", ale otwierać się na nich, rozmawiać, nawiązywać przyjaźnie. Podam przykład. Kiedy jesteś z osobami niepełnosprawnymi na turnusie wypoczynkowym, rekolekcjach czy pieszej pielgrzymce do Częstochowy (podczas której pcha się wózki inwalidzkie) to gwarantuję Ci że będzie mało spania i mnóstwo fizycznej roboty od świtu do późnej nocy. Z drugiej strony, jest to czas pięknych odkryć wewnętrznych, przyjaźni, radości wielkiego oderwania od życiowych problemów. Właściwie wiele Twoich zmartwień, obaw czy kompleksów zniknie bo… nie będziesz miał czasu ani siły żeby o nich myśleć. Dostrzeżesz też że niektóre z nich sam sobie wymyślasz, a teraz po prostu ci się nie chce! Piękne w tym wszystkim jest to, że ludzie się otwierają, a wspólne trudy i doświadczenia bardzo nas zbliżają. Możesz lubić szerokie grono koleżanek i kolegów, ale jeśli z kimś w tydzień przebyłeś trasę z Krakowa do Częstochowy i pomagaliście sobie mimo dużego zmęczenia, to później w naturalny sposób bardziej ufasz tej osobie i pamiętacie o sobie przez lata, nawet gdy nie możecie widywać się często. Od osób niepełnosprawnych można się też nauczyć dobrej zabawy. Do dziś pamiętam szalone dyskoteki na których bawiłem się podczas letniego turnusu zorganizowanego przez Katolickie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych Ruchowo "Cyrenejczyk". Podsumowując, wysiłek jest jednocześnie intensywnym odpoczynkiem w ruchu!

Czy działasz sam, czy może w grupie?

Nie robię tego, co robię, żeby się chwalić, ale mogę opowiedzieć, co robimy w grupie, po to aby ewentualnie zainspirować innych. Mamy z przyjaciółmi tajną grupę na Facebooku, która służy do umawiania się na spotkania, informowania się o imprezach lub ciekawych wydarzeniach, ale także zbierania chętnych na różne akcje. Wiesz, ostatnio jedna koleżanka ze studiów napisała na Facebooku, że przytulisko dla bezdomnych mężczyzn prowadzone przez Braci Albertynów w Krakowie potrzebuje zimowych butów i skarpetek. Pomyślałem sobie, że z butami będzie ciężko ale czemu nie zebrać forsy na skarpetki? Zrobiliśmy zrzutkę i dostarczyliśmy 27 par męskich skarpetek. Mój przyjaciel dr Bawer Aondo-Akaa razem z żoną Grażyną są wolontariuszami Szlachetnej Paczki i właśnie powiedzieli o pewnej rodzinie która wciąż nie ma darczyńcy a czas ucieka. Zaapelowaliśmy o pomoc do znajomych i zaraz zgłosiło się do pomocy wielu naszych przyjaciół z krakowskiej komórki Fundacji Pro - Prawo do Życia. W debacie publicznej często oskarża się działaczy pro-life że "interesują ich tylko płody". W rzeczywistości jednak, praktyka życiowa pokazuje, że gdy trzeba pomagać już urodzonym chorym dzieciom czy ubogim dorosłym, to właśnie pro-liferzy stają murem na pierwszej linii frontu! Widać więc, ze gdy ludzie szlachetni jednoczą się w fundacjach, grupach, wspólnotach czy stowarzyszeniach, mogą zmieniać świat!

Jak może pomóc każdy z nas?

Każdy może pomagać niezależnie od posiadanych pieniędzy czy czasu jakim się dysponuje. Jeżeli ktoś ma czas, ale nie ma pieniędzy, może wspierać potrzebujących pracą fizyczną, np. pchaniem wózka inwalidzkiego, asystowaniem przy kąpieli czy po prostu ofiarując komuś swoją przyjaźń, swój czas i rozmowę. Jeżeli ktoś ma pieniądze, ale nie ma czasu, może dyskretnie zrobić przelew, by wesprzeć jakąś zacną organizację np. "Klika" - Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych i ich Przyjaciół.  A co jeśli ktoś nie ma ani pieniędzy ani czasu? Wtedy nadal można zrobić wiele dobrego, np. wspierać dożywianie polskich dzieci poprzez codzienne kliknięcia na stronie www.pajacyk.pl czy pośredniczenie w przekazywaniu informacji w Internecie, np. zapraszanie swoich znajomych do wzięcia udziału w jakiejś akcji na portalu Facebook.

Czy warto pomagać?

Już Pan Jezus powiedział, że więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli braniu (Dz 20,35a). Współczesna nauka również potwierdza że wysiłek fizyczny uwalnia tzw. hormony szczęścia (endorfiny i inne substancje), a działania dla dobra innych wpływają pozytywnie na funkcjonowanie mózgu. Tak więc pomaganie innym daje szczęście, ale nie chodzi mi tutaj o przyjemne odczucia, ale o to, że nie marnujemy czasu, tylko realizujemy dobro i piękno. Dla mnie szczęście to świadomość faktu, że dzięki Tobie coś na świecie się zmieniło, czyjeś życie się poprawiło, ktoś dzięki Tobie "rozwinął skrzydła" albo po prostu mógł się oderwać od codziennych smutków. To jest niesamowita radość, gdy pomagasz nastolatkowi w lekcjach a za parę lat staję się on Twoim kumplem, widzisz, że już pracuje i zarabia. To jest coś pięknego, gdy widzisz, że osoba którą wspierasz w trudnych chwilach, po latach staje się prężnie działającym twórcą i liderem swojego środowiska. Wtedy wręcz doświadczasz, że Pan Bóg mógł działać przez Ciebie - to jest właśnie prawdziwe szczęście! Pamiętam, że kiedy rozdawaliśmy kanapki bezdomnym ze wspólnotą Młodzieży Misjonarskiej, wiele osób płakało ze wzruszenia i zaczęło opowiadać nam historię swojego życia. Czasem po dłuższej rozmowie ktoś stwierdzał, że od lat nie chodził do kościoła, ale jutro (tj. w najbliższą niedzielę) jednak się wybierze. Czasem pytano nas z której jesteśmy parafii, bo chcieli wybrać się na Mszę właśnie tam. Kiedyś z moim przyjacielem Bawerem Aondo-Akaa byliśmy na krakowskich Plantach i spotkaliśmy dwie koleżanki. Kiedy rozmawialiśmy, pewien bezdomny podszedł i poprosił nas o pieniądze. Bawer powiedział wprost, że nie może dać mu pieniędzy, ale pomoże w zakupie jedzenia. Pan zaczął przysięgać, że nie przeznaczy pieniędzy na wódkę. Później jednak okazało się, że bardziej niż jedzeniem, zainteresowany jest rozmową o Bogu, bezdomności, bólu, wstydzie i trudach życia z nałogiem. Po kilkugodzinne szczerej rozmowie i modlitwie, zdecydował się, że wróci do rodzinnej miejscowości, do rodziców i zrobi wszystko aby kontynuować trwający od trzech dni okres abstynencji od alkoholu. Nigdy później już go nie spotkaliśmy.

Dziękuję za rozmowę.