Mieszkańcy Krymu coraz silniej odczuwają skutki rosyjskiej aneksji. We znaki zaczęły dawać im się sankcje gospodarcze nałożone na Moskwę przez Zachód. Z półwyspu zniknęły inwestycje zagraniczne. Sezon turystyczny był całkowitą klęską. Do portu nie przybijają już niemal żadne nowe statki towarowe – mówi redaktor portalu poświęconemu tematyce Morza Czarnego, „Black Sea News”, Andrij Kłymenko.

Rosyjskie władze są w stanie pokryć zaledwie 5 proc. zapotrzebowanie krymskiego budżetu. To sprawia, że sytuacja gospodarcza na półwyspie staje się bardzo trudna.

W tym roku hotele, pensjonaty i uzdrowiska „zostały zapełnione sztucznie przez rosyjskich turystów, którzy jednak nie chodzi do restauracji i nie robili zakupów” – wyjaśnia wspomniany redaktor. A to oznacza, że bez normalnego zarobku znalazło się na Krymie 400 tys. osób, które pracują w sektorze turystycznym.

Jest prawdopodobne, że dojdzie wkrótce do dużej emigracji z półwyspu. Przedsiębiorcy indywidualni już zrozumieli, że na Krymie biznesu w obecnej sytuacji nie zrobią – dlatego zaczynają wyjeżdżać. Dodatkowo od 1 stycznia 2015 roku rozpocznie się pobór mieszkańców Krymu do rosyjskiej armii – a to może dodatkowo wpłynąć na emigrację.

Andrij Kłymenko stwierdził, że półwysep nie jest już centrum czarnomorskiej turystyki. Stał się po prostu gigantyczną rosyjską bazą wojskową.

bjad/forsal.pl