Były wiceminister sprawiedliwości w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” podkreślił, że „w rządowej ustawie można selekcjonować zarodki i je niszczyć”, co sprawia że ustawa jest nie do przyjęcia, ponieważ nie ma w niej procedury ochrony.

Zapytany o to, czy nie widzi żadnego dobra w fakcie, że urodzą się dzieci dzięki metodzie in vitro, odpowiada: - Urodzi się kilkaset tysięcy, a miliony „nieprawidłowych” zginą. In vitro nie jest remedium na epidemię niepłodności, bo urodzonych z tej procedury dzieci i tak będzie za mało. W dodatku zapłodnieniu in vitro sprzeciwiają się jego konsekwencje zdrowotne, zarówno indywidualne, jak i populacyjne. Jest coraz więcej poważnych badań na ten temat, niezwykle rzetelnych z metodologicznego punktu widzenia, więc trudnych do przeprowadzenia. I wyniki są co najmniej niepokojące.

Odnosząc się do możliwości znalezienia kompromisu w kwestii in vitro, stwierdza, że jest on możliwy. – Nie widzę możliwości zakazania tej procedury zapłodnienia, ale konieczne jest ograniczenie negatywnych skutków dla ochrony godności człowieka stworzonego na szkle. Stąd uważam konieczne wprowadzenie czytelnego zakazu klonowania, zakazu selekcji eugenicznej zarodków, dawstwa heterogenicznego [gamet od obcego dawcy] oraz konieczności wcześniejszej realnej próby leczenia niepłodności. Tego wszystkiego w projekcie rządowym nie ma — podkreślił Królikowski.

MT/wpolityce.pl