Odbudować Syrię by umożliwić powrót setkom tysięcy uchodźców. Sądząc po ostatnich wypowiedziach najważniejszych polityków rosyjskich, to teraz największa troska Moskwy. Putin w Berlinie wzywa Zachód do finansowego zaangażowania w odbudowę zniszczonego kraju (w dużej mierze przez rosyjskie bomby), zaś Ławrow narzeka w Moskwie na skąpych Amerykanów. Rosja chytrze sugeruje też Europie, że odbudowa Syrii to najlepszy sposób, by pozbyć się choć części imigrantów. Problem w tym, że pod hasłem odbudowy Rosjanie chcą wyciągnąć od innych krajów – bo ich nie stać – pieniądze na ustabilizowanie Syrii, co w obecnej sytuacji politycznej oznacza umocnienie i legitymizację krwawego reżimu Asada. Najpierw Rosja punktowała na uruchomieniu fali uchodźców do Europy, teraz chce politycznie zarobić na ich powrocie.

Stany Zjednoczone nie uczestniczą w odbudowie Syrii, by zahamować powrót do kraju uchodźców – to mocny zarzut w ustach szefa rosyjskiej dyplomacji. Siergiej Ławrow podczas spotkania ministrem spraw zagranicznych Libanu zaznaczył, że USA są jedynie zainteresowane odbudową tych części Syrii, gdzie działa opozycja. Ławrowszerzy już zresztą teorie spiskowe.

Moskwa zapytała sekretarza generalnego ONZ, dlaczego organizacja nie uczestniczy w odbudowie Syrii? Według Rosjan w strukturach ONZ rozeszła się tajna dyrektywa, która mówi jasno, żeby nie wychodzić poza pomoc humanitarną i trzymać się z dala od projektów odbudowy Syrii. Dwa dni przed wynurzeniami Ławrowa, Władimir Putin w Berlinie na spotkaniu z Angelą Merkel również wzywał Zachód do pomocy finansowej Syrii. A to oznacza, Asadowi. Wszak w Damaszku urzęduje nadal oficjalny rząd Syrii. Skąd zaś ta nerwowość Rosjan skarżących się na brak zaangażowania międzynarodowego w odbudowę Syrii?

Przecież Rosja akurat nie ma kłopotu z syryjskimi uchodźcami, których chciałaby jak najszybciej skierować z powrotem do ojczyzny. Wygląda na to, że sytuacja jest bardzo prosta. Wojna domowa dobiega końca. Zwycięża Asad – dzięki wsparciu wojskowemu Rosji i Syrii – ale kraj jest zrujnowany i nie ma za co go odbudowywać. Moskwy i Teheranu, które walnie przyczyniły się do zniszczeń i eksodusu Syryjczyków (wystarczy wspomnieć, jak rosyjskie lotnictwo równało z ziemią kolejne dzielnice Aleppo), nie stać na pomoc finansową Damaszkowi.

Pieniędzy nie ma i to będzie największym problemem syryjskiego reżimu. Najłatwiej oskarżać więc Amerykanów, że nie dają kasy. Zresztą Pentagonie dał się złapać w sidła zastawione przez Rosjan, którzy chęcią pomocy uchodźcom argumentowali konieczność zacieśnienia współpracy wojskowej obu krajów w Syrii. Zresztą, jak bardzo „humanitarny” charakter mają apele Moskwy ws. odbudowy Syrii i powrotu uchodźców, pokazuje fakt, że w lipcu, po szczycie w Helsinkach, Ławrow i gen. Walerij Gierasimow (szef sztabu generalnego) odbyli bezprecedensową podróż do Izraela, Niemiec i Francji, promując nowy plan odbudowy Syrii i masowego powrotu uchodźców.

Co budzi duże zdziwienie z uwagi na fakt, że Gierasimow jest objęty sankcjami UE i oficjalnie ma zakaz wjazdu do Unii. Kreml wciąż liczy, że naciągnie przynajmniej Europejczyków na finansowe wsparcie Asada. I subtelnie grozi nową falą uchodźców – tym razem z zagrożonej ofensywą syryjsko-rosyjską prowincji Idlib. Skłócona z Zachodem Turcja zapewne pomogłaby Rosjanom – przepuszczając przez swe granice do Europy tłumy nowych imigrantów.

Warsaw Institute