- Wszystkie partie koalicji muszą wyciągnąć wnioski z kampanii, która nie przyniosła takiego efektu jak zakładaliśmy. Niebezpieczny był skręt w lewo, przed którym ostrzegaliśmy. Ten (...) skręt, dotyczący LGBT, wynikał z przeświadczenia, że to jest sprawa najważniejsza, która interesuje Polaków. Okazało się, że nie. Lewicowy elektorat policzył się u Biedronia – mówił Władysław Kosiniak - Kamysz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą"

 - Myślę, że miał dobre intencje, by wspierać tych, którzy chcą być w centrum Europy. To nie jest wina Donalda Tuska ten wynik wyborczy – tłumaczy lider PSL 

Jak przyznaje Kosiniak, "współpraca z Koalicją Europejską w dotychczasowej formie jest już zakończona"

– Pewien etap za nami. Koalicja Europejska była powołana na wybory europejskie (...) My plan wykonaliśmy. Mamy trzech europosłów, to są najważniejsi politycy PSL-u. Satysfakcji wielkiej nie ma, no bo wynik nie taki, jakiego byśmy chcieli. Szczególnie dystans do zwycięzców zbyt duży. Co zrobimy? Najpierw konsultacje. W czerwcu podejmiemy decyzję – wyjaśnia

– Trzeba zjednoczyć Polaków, bo te wybory pokazały (...) ogromne emocje i podział społeczny. Ta polaryzacja jest gigantyczna – dodał.

Pytany o rolę Donalda Tuska, mówił:

- Wydaje mi się, że zmobilizował elektorat. Tyle, że nie do końca chyba nasz, tylko bardziej PiS-u. Bo to pokazuje frekwencja na zachodzie – stwierdził polityk. Jak dodał, słaby wynik KE to nie "wina Donalda Tuska".

– Ale dla części elektoratu, może nie naszego, ale właśnie elektoratu PiS-u, było to mobilizujące, żeby pójść na wybory – mówił Kosianiak-Kamysz.

bz/wyborcza/DoRzeczy.pl