Przez wiele wieków w Kościele obowiązywała mentalność nie pozwalająca na pochówek samobójców. Wywodziła się zresztą ze słusznych założeń, że człowiek nie jest autorem swojego życia, sam go sobie nie dał, więc także nie ma prawa sam go sobie odebrać. To generalna zasada, wynikająca z prawdy o tym, że jesteśmy stworzeniami, a Bóg jest Stwórcą, że zależymy od Niego jeśli chodzi o dar życia.


Ktokolwiek stawiałby się w roli Stwórcy, próbując ryzykować życiem, szkodzić sobie, a przede wszystkim ten, kto zechciałby sobie to życie odebrać, popełnia grzech przeciw pierwszemu przykazaniu. W konsekwencji tego myślenia przez wiele wieków odmawiano pogrzebu chrześcijańskiego osobom, które targnęły się na swoje życie. W efekcie tej mentalności jeszcze do niedawna samobójcom nie tylko odmawiano chrześcijańskiego pogrzebu, ale także pochówku na poświęconej ziemi – grzebano ich poza murami cmentarza. To było napiętnowanie pamięci o zmarłym na długie lata po jego śmierci.


Pewne zmiany w tej mentalności zaczęły następować w miarę coraz lepszego poznawania psychiki człowieka. Taką wrażliwość miał już św. Jan Maria Vianney. W jego parafii w Ars młoda dziewczyna popełniła samobójstwo rzucając się z mostu do rzeki. Kiedy do proboszcza przyszli parafianie, pytając co będzie z pochówkiem, Vianney podjął decyzję o pogrzebie katolickim zmarłej. - Jak to? Przecież ona popełniła samobójstwo! - oburzyli się parafianie. - Tak, ale pomiędzy mostem a rzeką upłynęło kilka sekund i nigdy się nie dowiemy, co się wówczas wydarzyło w sercu tej dziewczyny – odpowiedział Proboszcz z Ars.


To był taki pierwszy sygnał nadchodzącej zmiany. Kościół – nie rezygnując ze swoich fundamentalnych założeń, jeśli chodzi o autorstwo życia i prawo do decydowania o jego końcu (które dalej jest aktualne, na przykład w przypadku eutanazji albo wspomaganego samobójstwa, czemu zawsze będzie przeciwny, jako aktowi, który godzi w pierwsze przykazanie) zezwolił na katolicki pogrzeb dla samobójców.


W przypadkach dramatycznych, co do których nie jesteśmy pewni przyczyn, jakie spowodowały targnięcie się na swoje życie, na ile udział miała tam ludzka wola, a na ile nerwica, która zdominowała ludzkie myślenie, Kościół odstępuje od przypisywanej sobie roli sędziego w sprawie człowieka, który jednocześnie jest sprawcą i ofiarą.


Dziś mamy coraz większą wiedzę o człowieku, zdajemy sobie sprawę z głębi psychiki ludzkiej, uwarunkowań psychopatologicznych, głębi depresji, także tego, że tuż przed popełnieniem samobójstwa bardzo mocno zacieśnia się pole świadomości podejmowanych decyzji, jesteśmy świadomi także opisywanego przez wielu psychologów tzw. zespołu przedsamobójczego oraz tego, co od wielu wieków, jako duchowy proces udręczenia, opisywali Ojcowie Kościoła poczynając od św. Pachomiusza. Dlatego nie chcemy stawiać się w roli sędziów człowieka, którego dotknął największy życiowy dramat.


Jeśli samobójstwo popełnione przez człowieka nie jest ewidentną manifestacją niewiary i chęci wystąpienia przeciw pierwszemu przykazaniu, zanegowania świadomości Boga, z czym mielibyśmy do czynienia na przykład w przypadku eutanazji czy samobójstwa wspomaganego, nie stawiamy się w roli sędziego i odwołujemy się do Bożego Miłosierdzia. Nie odmawiamy pogrzebu chrześcijańskiego takiej osobie, także dlatego, by w tych tragicznych okolicznościach stanąć po stronie tych, którzy przeżywają utratę najbliższej osoby. Mówi o tym św. Paweł: „Płacz z płaczącymi, ciesz się z cieszącymi”.


Rozmawiała Marta Brzezińsk

 

* Zakaz chrześcijańskiego pogrzebu dla samobójców przestał obowiązywać w Kościele od roku 1983, kiedy to nie został powtórzony w najnowszym Kodeksie Prawa Kanonicznego.

 

Jeszcze wcześniej, w 1978 roku Instrukcja Liturgiczno-duszpasterska Episkopatu o pogrzebie i modlitwach za zmarłych stwierdzała, że „samobójcy nie są w pełni odpowiedzialni za swój czyn”. - Dlatego nie odmawia się im pogrzebu katolickiego, jeżeli w ciągu życia okazywali przywiązanie do wiary i Kościoła (...). Samobójcę, który przed zamachem na własne życie dawał zgorszenie, należy traktować jako jawnego grzesznika – czytamy w instrukcji.


Osobom, które przed samobójczą śmiercią okazywały przywiązanie do wiary, przysługuje pogrzeb katolicki, celebrowany bez żadnych zmian w ceremonii liturgicznej. Kościół odmawia pogrzebu samobójcy w trzech, ściśle określonych przez Kodeks Prawa Kanonicznego, przypadkach:


„Jeśli przed śmiercią nie dali żadnych oznak pokuty, pogrzebu kościelnego powinni być pozbawieni:

1. notoryczni apostaci, heretycy i schizmatycy;

2. osoby, które wybrały spalenie swojego ciała z motywów przeciwnych wierze chrześcijańskiej;

3. inni jawni grzesznicy, którym nie można przyznać pogrzebu bez publicznego zgorszenia wiernych”.

(KPK kan. 1184 § 1.3)

(przyp. red.)