Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy spór dotyczący niemieckich obozów zagłady ma sens? Czy sprawa nie jest oczywista?

Piotr Semka, Do Rzeczy: Spór ten jest wynikiem odmiennego podejścia do idei narodu jaki reprezentują Niemcy, a jaki reprezentują Polacy. Tu, nad Wisłą, jesteśmy bardzo bliscy tradycyjnego poczucia narodu, czyli wspólnoty ludzi związanych więzami krwi. Owe więzy krwi to sekwencja pokoleń, które są pośrednio odpowiedzialne za to co złe i co dobre w historii wspólnoty. W Niemczech coraz częściej myśli się o społeczeństwie jako nie o narodzie tylko jako o grupie ludzi, którzy wyznają pewną wspólną ideę. W związku z tym w RFN powtarza się sposób myślenia, który był kiedyś obecny w NRD.

Czyli?

Wielu obywateli NRD uznawało, że państwo robotników i chłopów zerwało z nazizmem i odwróciło się plecami od niemieckiego militaryzmu co skutkuje tym, że obywatele NRD nie muszą czuć się odpowiedzialni za zbrodnie. Dla Polaków, tego typu argument jest absurdem, gdyż znaczna część obywateli NRD uczestniczyła w znacznej mierze w elementach aparatu III Rzeszy. Teraz w RFN jest to łatwiejsze, ponieważ dominują ludzie urodzeni po wojnie. Niemcy żyjący w świadomy sposób  w epoce Hitlera to już sędziwi starcy. Tym łatwiej współczesne pokolenia uważa, że Republika Federalna odkupiła wszystkie swoje winy, w związku z tym czepianie się Niemiec, jest czepianiem się RFN, a przecież RFN to jest państwo, które „przepracowało” temat swojej winy. Polacy takiej logiki nie rozumieją, uważają ją za unikanie odpowiedzialności moralnej. Dochodzą do wniosku, że Niemcy chcą uciec od odpowiedzialności za winy swoich przodków. Tymczasem jeszcze starsze pokolenie wojenne podkreślało bardzo wyraźnie, że jest to kwestia, która zawsze będzie hańbiła Niemców. 

Skąd te skrajne opinie?

Niemcy uważają, że skoro w ostatnich 50 latach zademntsrowali tyle razy swój antynazizm to czepianie się ich dzisiaj o obozy niemieckie jest niezasadne. Obozy mogą być tylko nazistowskie.

A nasza opozycja i lewicowe media w Polsce? Oni jasno podkreślają, że te obozy nie były niemieckie…

To jest logiczne. Jeżeli w ich opinii współcześni postępowi Europejczycy tworzą wspólnotę osób, które chcą zerwać z przeszłością i aktywnie walczą z nietolerancją i nacjonalizmem, to ta wspólnota nie dzieli się na Polaków czy Niemców, tylko polaryzuje się wewnątrz tych społeczeństw. Są dobrzy i źli Niemcy tak jak i źli i dobrzy Polacy , ktoryz np. razem z dobrymi euro-obywatelami z Niemiec walczą z nietolerancją i ksenofobią tu i teraz w swoich krajach. W związku z tym dla „dobrego” Tomasza Lisa „dobry” dziennikarz Die Zeit  jest bratem, a ci, którzy reprezentują wartości konserwatywne tak w CSU czy PIS są równie wielkim zagrożeniem. Gorszym niż Niemiec mówiący, że nie ma nic wspólnego z odpowiedzialnością moralną za obozy w czasie wojny.

A pozostałe kraje zachodnie, przychylają się bardziej do opinii polskiej czy niemieckiej?

To zależy. Ogólnie na zachodzie, logikę patriotyzmu konstytucyjnego, wspólnoty ideowej nowej zjednoczonej Europy udało się postawić wyżej niż starą ideę wspólnoty narodowej. Tymczasem w Polsce mamy zarówno głęboko zakorzenione poczucie niemieckiej winy jak i silne poczucie narodowej wspólnoty. Musi to powodować zderzenie z Niemcami. W innych krajach ten konflikt nie jest tak ostry, gdyż pozostałe kraje albo nie cierpiały tak wiele w czasie wojny, albo kolaborowały bądź same mają za uszami i wolą w tym sporze pozostać na uboczu.

Dziękuję za rozmowę.