Pisząc to świadectwo z niektórych wydarzeń w moim małżeństwie z perspektywy czasu widzę Boże prowadzenie. Zrozumienie tego będzie mi dane prawdopodobnie na tamtym świecie.

Jestem mieszkańcem Gliwic. W Rawiczu 23 lat temu brałem z żoną ślub w kościele pod wezwaniem „św. Andrzeja Boboli”, który jest patronem Przymierza Rodzin Mamre. W pierwszym dniu mojej podróży poślubnej w Budapeszcie miałem niedotlenienie mózgu. Po kilkutygodniowym pobycie tam w szpitalu lotniczo przetransportowano mnie do kliniki w Warszawie. Po przeprowadzonych tam badaniach przekazano mnie do kliniki w Katowicach Ligocie. Po dwukrotnym pobycie w tej klinice wyleczony i wróciłem do pracy. W pracy byłem kierownikiem dużego wydziału. Byłem pochłonięty problemami zawodowymi i mimo zwracanych mi uwag przez rodziców mało czasu poświęcałem rodzinie. Po siedmiu latach wystąpiło drugie niedotlenienie mózgu. Miało to miejsce podczas odwiedzin u teściów w Rawiczu.

Po przetransportowaniu mnie helikopterem do kliniki w Katowicach Ligocie i po przeprowadzonych tam badaniach lekarze wykluczyli mój powrót do pracy. Podczas niedotlenienia mózgu został uszkodzony ośrodek równowagi. Po miesięcznym pobycie w klinice i trzykrotnym pobycie w Ośrodku Rehabilitacyjnym w Reptach udało mi się poruszać przy pomocy laski i przejąć obowiązki domowe od żony. W tym czasie syn mój miał 6 lat, a córka 2 lata. Żona mogła pójść do pracy. Mogłem zaopatrywać dom w niezbędne produkty spożywcze. Żona dodatkowo próbowała leczyć mnie u poleconego bioenergoterapeuty, ale jedyny wynik tych wysiłków były moje trudności w modlitwie.

Z żoną wstąpiliśmy do Domowego Kościoła. W naszej grupie była Beata i Janusz. Oni to doprowadzili dwa lata temu całą naszą małą grupę do Przymierza Rodzin Mamre. Na rekolekcjach ewangelizacyjnych kapłani modlili się o moje uzdrowienie, a syn, który spóźnił się z powodu sesji egzaminacyjnej na Politechnice Śląskiej przypomniał mi, że spożywałem jakąś miksturę od bioenergoterapeuty. Przekazałem tą wiadomość księdzu, a on pomodlił się nade mną. Po modlitwie mogłem się poruszać się bez laski. Po rekolekcjach ewangelizacyjnych, w październiku z wraz żoną i z córką wstąpiliśmy do Przymierza Rodzin Mamre.

Zimą na rekolekcjach zimowych siostra Dorota miała światło, że Jezus chce mnie dalej uzdrawiać. W dniu moich urodzin Jezus uzdrowił mnie z choroby serca. Na rekolekcje letnie w Szczyrku przyjechałem z dużą trudnością, ponieważ w przeddzień wyjazdu przy wysiadaniu z autobusu skręciłem nogę. Na pierwszej mszy świętej Jezus na tyle wyleczył moją nogę, że mogłem poruszać się po ośrodku rekolekcyjnym. W dniu Drogi Krzyżowej, która miała się odbyć w niedzielę po południu na mszy modliłem się o ustąpienie bólu nogi bym mógł wziąć udział w nabożeństwie. Po modlitwie noga zaczęła mnie tak boleć jak w momencie jej skręcenia. Przed Drogą Krzyżową postanowiłem pójść tak daleko, jak będę mógł. Przed pierwszą stacją żonie do pomocy, aby mnie prowadzić zgłosiła się Agata. W trakcie prowadzenia rozważań ból nogi się zmienił. Miałem wielką radość, że mogę brać udział w Drodze Krzyżowej i potrafiłem przejść całą trasę. W drodze powrotnej żonę zastąpiła Ulka. Po nabożeństwie ból nogi wrócił do sytuacji poprzedniej, a rano noga już mnie nie bolała. Na mszy świętej kończącej rekolekcje zostałem uleczony z choroby grzybicy nóg, którą to chorobę bezskutecznie leczyłem u dermatologa. W październiku syn mój odwoził samochodem po spotkaniu w grupie młodzieżowej dwie osoby. Na zakręcie samochód wpadł w poślizg i wylądował na dachu w pobliskim ogródku działkowym. Wszyscy pasażerowie wyszli z wypadku bez najmniejszego nawet sińca, a samochód nadawał się do kasacji. Ufam, że Jezus będzie się nadal opiekował moją rodziną, a my będziemy się starali postępować zgodnie z jego wolą.

Kazimierz z Gliwic, 24.4.2006

Źródło: http://mamre.pl/