"Gazeta Wyborcza" krytykuje Koalicję Europejską! Dziennikarze zwracają uwagę, że za kampanię wyborczą KE do PE odpowiadali ci sami ludzie, którzy pracowali przy nieudanej walce o reelekcję Bronisława Komorowskiego. - Sztab wyborczy? To była raczej grupa towarzyska - mówi "GW" współpracownik PO

- PiS miał pogłębione analizy, wiedzieli, dokąd jechać, by uzbierać jak najwyższe poparcie. Wyszło im, że na ścianę wschodnią. I pojechali.  Koalicja Europejska takich analiz nie miała. Dziś jej politycy wiedzą, że też trzeba było jechać – na zachód Polski – i namawiać do udziału w wyborach. - opowiada polityk PO.

- Jest takie powiedzenie, że dobrą kampanię poznaje się po stanie butów. Jeśli znoszone, jest dobrze. Ale coś było bardzo nie tak – mówi nam poseł PO. – Ci, którzy nie oglądali się na partię i sami sobie robili kampanię, na tym zyskali. Trzeba jeździć po powiatach, wysłuchiwać narzekań, czasami i chamskich, ale przełknąć dumę i przybić piątkę – czytamy w „GW”.

Za kampanię KE odpowiadał Marcin Kierwiński z PO. Wspierali go inni politycy Platformy: Cezary Tomczyk, Robert Tyszkiewicz, Sławomir Nitras, Mariusz Witczak i Piotr Borys, bliski współpracownik Grzegorza Schetyny. To ci sami ludzie, którzy pracowali przy nieudanej reelekcji Bronisława Komorowskiego w 2015 r.

- A ludowcy opowiadają, jak poprosili w sztabie Koalicji o jakieś gadżety, by mieć co ludziom po spotkaniu zostawić. Nie dostali nic. - czytamy w "GW"

- Naprawdę wierzyliśmy, że wygramy - mówi "GW" inny polityk PO

Jak widać, wciąż nie nauczyli się pokory...

W wyborach do europarlamentu PiS zdobył 45,38 proc., Koalicja Europejska – 38,47 proc., a Wiosna Roberta Biedronia – 6,06 proc. Poniżej progu wyborczego znalazły się: Konfederacja (4,55 proc.), Kukiz'15 (3,69 proc.) oraz Lewica Razem (1,24 proc.).

 

bz/Wyborcza.pl