W rozmowie z Jackiem Żakowskim w radiu TOK Fm były prezydent Bronisław Komorowski rozmawiał na temat afery reprywatyzacyjnej. Jak sam powiedział: "Jeżeli środowiska żydowskie domagają się różnego rodzaju zadośćuczynień za Holocaust po tylu latach, to nie widzę powodu, żebyśmy nie próbowali rozwiązać tego samego wewnątrz Polski".

Komorowski przyznał, że transmisji z sesji Rady Warszawy nie oglądał, bo tego nie lubi, a poza tym miał... imieniny. Pytany o postulat Grzegorza Schetyny dotyczący czystek w ratuszu odpowiedział: "Jest w relacjach między ludźmi coś takiego jak lojalność w relacjach między szefem a podwładnymi. Jest też coś takiego jak poczucie współodpowiedzialności za dokonania, ale ono musi być jakoś miarkowane rozsądkiem co do funkcjonowania całej machiny zarządzania takim potężnym organizmem, jakim jest Warszawa".

Prezydent dodał, że faktycznie trzeba szukać osób odpowiedzialnych za reprywatyzację gruntu o którym mowa, ale nie powinno to narażać Warszawy na liczne zmiany personalne. Były prezydent zarzucił też dziennikarzom, że aferę rozpętuję bez jakichkolwiek dowodów, a Hanna Gronkiewicz-Waltz atakowana jest przez środowisko przeciwników politycznych oraz przeciwników reprywatyzacji w ogóle.

Na koniec Komorowski dodał, że największym problemem jest to, że przez 27 lat Polska nie stworzyła regulacji prawnych umożliwiających reprywatyzację. Co więcej - były prezydent aferę sprowadził do... odszkodowań dla Żydów Za Holocaust. Wygląda na to, że prezydent za wszelką cenę usiłuje odwrócić w tej aferze całą uwagę od HGW.

dam/GW/Fronda.pl