„Ręka boska mnie chroniła, żeby nie dać się przekonać i iść na tę debatę, bo dla mnie to była sytuacja na żenującym poziomie” – powiedział w rozmowie z Janiną Paradowską i Jackiem Żakowskim na antenie TOK FM prezydent Komorowski.

Cóż, chcielibyśmy zauważyć, że „ręka boska” raczej nie chroniła prezydenta,  który na tę właśnie rękę swoją rękę podnosi, próbując rozjechać polską Tradycję ideami ukutymi jeszcze przez krwawych liberalnych rewolucjonistów francuskich. 

Dzisiaj jednak, już po debacie, ma czelność wyśmiewać się z kontrkandydatów i mówić, że debata była „żałosna”. „Ze względu na sposób prezentacji. Każdy kandydat mówił po dwie minuty” – powiedział Komorowski. I dodał: „Jeden kandydat przyszedł z krzesełkiem, drugi przyniósł orła, trzeci przyszedł w krótkich rękawach. Najmniej było tam wiedzy i doświadczenia z zakresu tego, jak państwo funkcjonuje” – stwierdził, odnosząc się do Pawła Kukiza i Grzegorza Brauna. Kukiz przyniósł bowiem krzesełko dla Komorowskiego właśnie, który nie chciał wziąć udziału w debacie. Braun z kolei przyniósł dawne polskie godło z zamkniętą koroną i krzyżem, by wskazać, że konieczna jest odbudowa polskiej katolickiej tradycji. Nic dziwnego, że to właśnie Komorowskiego tak bardzo raziło…

Prezydent zaatakował też Andrzeja Dudę, twierdząc, że jego środowisko jest „eurosceptyczne, niechętne, jego zaplecze nie lubi integracji europejskiej”. Przypominamy Komorowskiemu, że to właśnie śp. Lech Kaczyński ratyfikował Traktat Lizboński, więc trudno mówić tu o jakiejś „niechęci” do Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że Andrzej Duda i jego środowisko nie podchodzą do UE tak, jak środowisko Komorowskiego, to znaczy: Co  Niemiec każe, Polak musi.

pac