Kolejny sukces? Udało się pobić rekord?
Nie patrzymy na rekordy, bo nie sposób mierzyć Bożych dzieł tylko w liczbach. Ale nie ma co ukrywać, że było nas 2630 osób. I to przekroczyło moje marzenia, bo gdy zaczynałem przygotowywać spotkanie dziesięć lat temu chciałem, by było tu 800 osób.
A od ilu zaczynałeś?
Dziesięć lat temu było 256 osób. Zaczynaliśmy od trzech dni, potem je wydłużyliśmy i wreszcie doszliśmy do obecnej długości.
Na czym polega fenomen Dębowca? Dlaczego to właśnie tu odbywa się największe religijne, wakacyjne spotkanie młodzieży w Polsce?
Te sześć dni wypełnionych jest dobrą muzyką, dobrymi konferencjami i świadectwami. Ale siłą tego spotkania są także niesamowici księża i siostry zakonne. Oni pokazują młodym inną twarz Kościoła. Kiedy trzeba rozmodloną, na klęczkach przed Najświętszym Sakramentem, a gdy trzeba tańczącą z nimi na koncercie. Bez osiemdziesięciu kapłanów, tak z naszego zgromadzenia, jak z diecezji czy innych zakonów – to spotkanie nie byłoby takie.
Podobne składniki są na wszystkich spotkaniach, ale tylko Wasze ma aż taką frekwencję...
Naszą siłą są księża zakonni i diecezjalni, siostry i świeccy, którzy przywożą nam grupy ze swoich parafii. Często jest to autokar. I tak grupa do grupy i zbiera się tyle osób.
A co byłoby miarą sukcesu spotkania?
Mam takie marzenia z czasów młodości seminaryjnej, żeby młody człowiek idąc ulicami Krakowa i widząc plakat z napisem Dębowiec od razu wiedział, że to jest miejsce, gdzie odbywa się świetne spotkanie młodych, o którym się mówi, ale także że jest to miejsce kultu Matki Bożej Płaczącej. Drugiego dnia zawsze o tym mówimy, a kończy się ten dzień spowiedzią. I to byłby sukces.
Łez za dużo widać w Dębowcu nie było...
My saletyni chcemy uświadamiać, że powrót do Boga jest radosnym spotkaniem syna marnotrawnego z Ojcem. I widzimy, że to przynosi efekt. Część młodych wyspowiadała się dopiero ostatniego dnia, ale jednak się wyspowiadała.
Są powołania z Dębowca?
Pewnie, że są. I do małżeństwa, i do kapłaństwa i do życia zakonnego. Co roku dowiadujemy się, że Dębowiec komuś pomógł w rozeznaniu powołania. Dziękujemy za to Panu Bogu.