Pewne środowiska nie ustają w próbach narzucania Polakom "pedagogiki wstydu" i zmuszenia do "biczowania się" za Jedwabne. 

Mimo że IPN zamierza jeszcze raz zbadać sprawę mordu w Jedwabnem, a szef Biura Badań Historycznych Instytutu opowiada się za ekshumacjami, to nasz naród wciąż jest obciążany tym przerażającym pogromem.

W ubiegłym roku wyszła kolejna książka o "antysemickim bestialstwie naszego narodu".  To "Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów", autorstwa dr. Mirosława Tryczyka, który pisze, że sąsiedzkich pogromów w wykonaniu Polaków było więcej.

W wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Gazecie Prawnej" autor tłumaczy, że jego dziadek pochodził z Podlasia i miał bardzo antysemickie poglądy, podobnie jak ojciec.

"Ja się gdzieś przez całe życie z tą sytuacją mierzyłem, z nastrojem antysemickim, który funkcjonował u nas w domu. Chciałem stawić temu czoło, tym bardziej, że (ja w książce o tym nie pisałem) we wsi, z której się wywodzimy, znaleziono w 2011 roku masowe groby Żydów. I to był dla mnie impuls do pracy"- opowiada. Szukał i odkrywał kolejne miejsca. Jak twierdzi dr Tryczyk, zgromadził tyle materiału, że "musiał napisać tę książkę".

Przypomina, że wschód II RP, a szczególnie obecne Podlasie, był zdominowany przez środowiska narodowe, co potwierdzają wszystkie statystyki.

"W Jedwabnem oraz miasteczkach wokół niego przeważały nastroje, które określiłbym jako skrajnie narodowe. We wsiach zwolennicy Obozu Narodowo-Radykalnego dokonywali zamachów bombowych na Żydów. Organizowano marsze antyżydowskie, bojkoty sklepów, oblewanie naftą produktów i bicie Polaków, którzy kupowali w sklepach żydowskich."- twierdzi Tryczyk. W latach 30. policja powstrzymała pogrom w Radziłowie.

"Trzeba także pamiętać, że narodowy, ale też antysemicki i antybolszewicki ton wypowiedzi był nadawany przez miejscową inteligencję, głównie nauczycieli - co mnie wprawiło w szczególne przerażenie."- mówi autor, dodając, że za pogromami w kilku miastach stali przedstawiciele miejscowego nauczycielstwa.

W dalszej części wywiadu okazuje się, że za wszystko odpowiadał oczywiście "ten okropny Kościół" i lekcje religii, ponieważ dzieciom opowiadano na tych lekcjach, że Żydzi zabili Jezusa. Zdaniem Tryczyka, Kościół mógł albo podsyłać, albo tonować, w większości jednak przypadków częściej wybierał to pierwsze...

"Taką ostateczną kalką ideologiczną, którą udało się zbudować środowiskom narodowym, była teza: Żyd-bolszewik. Takie zestawienie ideologiczne, które udało się zaszczepić lokalnej ludności, miało charakter decydujący, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że te tereny wpadły pod okupację sowiecką po 17 września 1939 r."- opowiada autor, tłumacząc, że było to dla Żydów krzywdzące.

Rozmówca "Dziennika Gazety Prawnej" przyznaje, że wśród Żydów znaleźli się tacy, którzy kolaborowali z Sowietami, choć zaraz oczywiście dodaje, że to podobnie jak część Polaków w tych okolicach. Jak mówi, na czele "rozprawy z komunistami i Żydami" stali przedstawiciele inteligencji, przedwojennych elit.

"Na początku zaczęło się od rozprawy z kolaborantami, czyli tymi, którzy współpracowali z Sowietami. Jej ofiarami byli zarówno Polacy jak i Żydzi.(..) To ciekawe, bo wobec Polaków-sowieckich kolaborantów nie stosowano odpowiedzialności zbiorowej. Ginął tylko zdrajca. Czasem zresztą jego rodzinie udawało się go obronić i wychodził cało z opresji, bo mimo wszystko był Polakiem. Natomiast, jeśli sprawa dotyczyła Żyda, stosowano już odpowiedzialność zbiorową i ginęła cała jego rodzina, bez wyjątku. Z czasem spirala zbrodni wobec Żydów rozkręcała się coraz bardziej. Mordy miały charakter na ogół antysemicki, ale też rabunkowy. Te dwa aspekty łączą się ze sobą. Ten proces narastania zbrodni dobrze widać na przykładzie Radziłowa."- mówi Tryczyk.

Jaka była rola Niemców? Nie można powiedzieć, że "całkowicie inicjatywna". Autor twierdzi, że kiedy na Podlasie weszli Niemcy, pogromy już trwały, a do pogromu w Szczuczynie mogło dojść wcześniej, jednak... Niemcy go powstrzymali.

"Mówiąc "Niemiec", widzimy w naszym uproszczonym oglądzie historycznym z tamtego okresu, esesmana z trupią główką na czapce, ale ci Niemcy, o których mówimy, to były po prostu oddziały frontowe Wehrmachtu. Przyjeżdżały do miasteczka jak np. patrole żandarmerii frontowej, które w Goniądzu natknęły się na "krwawą łaźnię". Próbowali więc zaprowadzić tam porządek, na dzień lub dwa."- tłumaczy rozmówca "DGP".

"W Goniądzu rozstrzelali np. grupę Polaków za to, że ci nie chcieli podzielić się z nimi zrabowanymi dobrami. To jednak sprawiło, że pozostali Polacy na pewien czas dali Żydom spokój."- dodaje. 

No tak, za chwilę okaże się, że to nie Niemcy, ale Polacy wywołali II wojnę światową. Oto okazuje się, że Niemcy chcieli tylko "zaprowadzić porządek". 

"Uważam, że już dłużej nie można zakłamywać historii, że trzeba opowiedzieć o ofiarach i sprawcach."- mówi pod koniec autor., Trzeba powiedzieć, że ten fragment jest najciekawszy w kontekście wybielania przezeń Niemców...

Polska powinna wreszcie zacząć się bronić przed takimi oskarżeniami, przykrymi tym bardziej, że wysuwa je Polak...

yenn/DGP, Fronda.pl