- Nie do przyjęcia jest sposób nadawania oficjalnego statusu wspólnotom wyznaniowym – twierdzi Thorbjorn Jagland, sekretarz generalny Rady Europy. Jak czytamy w dzisiejszej „Rz” Jagland, który od kilku dni przebywa w Budapeszcie, jest przekonany, nowa ustawa regulująca status wspólnot wyznaniowych „ogranicza swobody religijne".


Sekretarz generalny Rady Europy podkreśla, że parlament nie może decydować, która ze wspólnot posiada status oficjalny, a która nie. Zdaniem Jaglanda, zasada dwóch trzecich głosów znacznie zmniejsza szanse uzyskania statusu wyznania oficjalnego.

Z kolei, rząd Orbana argumentuje konieczność redukcji liczby oficjalnych wyznań faktem, że na Węgrzech działa ponad 350 wspólnot wyznaniowych otrzymujących taki status w momencie rejestracji, co upoważnia do otrzymywania państwowych dotacji. Wiele z nich istnieje jedynie w celu wyłudzania państwowych pieniędzy.

 

W myśl nowej ustawy, która weszła w życie z początkiem roku 2012, liczba oficjalnych wyznań na Węgrzech została ograniczona do 14. Na liście znajduje się oczywiście Kościół katolicki oraz kilka Kościołów protestanckich. Pominięto na niej zielonoświątkowców, buddystów oraz wyznania muzułmańskie. Taka wąska lista szybko stała się obiektem krytyki, z związku z czym, parlament węgierski w lutym zwiększył liczbę oficjalnych wyznań do 32. Radzie Europy nie spodobało się jednak, że rząd odrzucił 66 wniosków innych wspólnot wyznaniowych.

 

Biskup Janos Szekely, przedstawiciel węgierskiego episkopatu, popiera działania rządu. Przekonuje, że oburzenie niektórych kręgów na Zachodzie wywołuje „obrona w nowej ustawie zasadniczej chrześcijańskich wartości, w tym życia ludzkiego i instytucji rodziny". Duchowny podziela też zdanie, że wiele wspólnot wyznaniowych wyłudzało państwowe pieniądze na fikcyjne szkoły czy szpitale.

W uzasadnieniach decyzji węgierskiego rządu pojawiają się też argumenty, że ograniczanie liczby wyznań nie jest kierowane brakiem tożsamości religijnej, ale raczej ma zatamować rozwój sekt.

 

eMBe/Rp.pl