Kochankowie z Madery
W obskurnym Sejmie przed Sześciu Króli
Namiętny Ryś do Asi się tuli
Inni o puczu kleją piosenki
A jemu w głowie tylko jej wdzięki
Chciałby się wyrwać z szarego miasta
misterny plan mu w głowie urasta
Jak polityczną miłą dziewicę
Zabrać w Lizbony kręte ulice
Już jej przybliża usta do ucha
A ona pokus Ryszarda słucha
A słowa jego piękne i szczere:
"Lećmy Joanno tam, na Maderę
Wszystkim powiemy - partyjne sprawy
aby rozpocząć nasze zabawy.
Będziemy spijać tam słodkie chwile,
W Polsce zostaną Kasie, Kamile.
Niechaj im w Sejmie zagra orkiestra
Ja lepsze plany mam na Sylwestra".
Asia się waha. Czy z nim poleci?
"Przecież ja Rysiu, męża mam, dzieci..."
Lecz myśl o plażach ciepłych ją kusi
"Oj, wytrzymają dzień bez mamusi".
Wnet razem lecą w dalekie kraje
Ona z uśmiechem się nie rozstaje
Patrzy z zachwytem na twarz lidera
Pochyla głowę, marzy - Madera...
Lecz Ryszard siedzi w innej pozycji
Myśli o żonie? O opozycji?
Siedzi w skupieniu, twarz potem zlana
"Intercyza jest podpisana...
alibi dobre - wyjazd służbowy
Nikt się nie dowie, wrócę jak nowy".
Sądzi tak Ryszard i uciech czeka.
Ale nic nie wie, nie zna człowieka,
co siedząc obok, mówi do żony
"Patrz, to ten Petru, łajdak zapchlony".
I choć Joanna rzęsami wzrusza
Romans zniszczy telefon janusza,
co zdjęcie zrobił, włącza Twittera
Daje hasztagi: #petru, #madera
Rujnuje miłość, niszczy uczucie
Pewnie ten nicpoń słomę ma w bucie,
A w porfeliku zdjęcie Kaczora
Tak oto zawiść pisowska chora
Niweczy radość i te wakacje
Dwojga walczących o demokrację.