Ksiądz Jacek Stryczek wydał kolejne oświadczenie dotyczące zarzutów stosowania przez niego mobbingu w fundacjach, którymi kieruje. W ubiegłym tygodniu opinią publiczną wstrząsnął reportaż dziennikarza Onet.pl, Janusza Schwertnera na temat mobbingu w Szlachetnej Paczce i Wiośnie oraz zachowania księdza Jacka Stryczka, byłego już prezesa tych fundacji, które- według relacji byłych pracowników, pozostawia wiele do życzenia, nie ma też za dużo wspólnego z Ewangelią. 

Do samego tekstu duchowny odniósł się już po tym, jak artykuł został opublikowany, twierdząc, że jest nieprawdziwy, ze względu na "jednostronność" i "emocjonalność". Sprawą zajęła się jednak krakowska prokuratura, a ks. Jacek Stryczek zrezygnował z funkcji prezesa Szlachetnej Paczki i odszedł z zarządu Stowarzyszenia Wiosna.

"Kocham wszystkich ludzi – tego stwierdzenia używam wtedy, gdy pojawiają się różne problemy. Za nim kryje się moja prosta zasada, aby walczyć o każdą osobę. Jest to dla mnie trudna sytuacja, ale staram się o każdym myśleć dobrze"-napisał na Facebooku. Swój wpis duchowny zatytułował "W drodze do normalności". Jak przekonuje, "w dobie największego kryzysu, podziałów społecznych" stworzył ideę "Lubię ludzi", kierując się chęcią łączenia, a nie dzielenia. 

"I rzeczywiście, SZLACHETNA PACZKA stała się przystanią, w której szukali dla siebie miejsca różni ludzie, którzy nie chcieli żyć w podziałach"- pisze ksiądz Jaczek Stryczek, zastrzegając jednocześnie, iż jest świadom tego, że sam stanowi obecnie źródło podziałów. Duchowny podkreślił, że "przyjmuje" zaistniałą sytuację. 

"Chcę jednak powiedzieć, że się nie zmieniłem, ze wciąż ważni są dla mnie ludzie i ich dobro. Nawet w tej trudnej dla mnie sytuacji"- czytamy we wpisie ks. Stryczka. Jak pisze były prezes Szlachetnej Paczki, obecna sytuacja wiąże się dla niego z dużym stresem. 

"Czy dociera do mnie to, co się stało i to, co się dzieje? Myślę, że tak (piszę w takiej formie, bo oczywiście zakładam, że nie wszystko dotarło)" – pisze. "Jak to odbieram? Dzielę to na trzy poziomy: fala hejtu: nie akceptuję hejtu, ale uznałem, ze są ludzie, którzy tak robią i mają takie możliwości. Sam tekst: uważam, że był nierzetelny i jednostronny. Osoby, które wypowiadały się w mediach: pamiętam inaczej te historie. Proszę jednak pamiętać, że jako były pracodawca mam obowiązek chronić informację o pracownikach"- czytamy w oświadczeniu. Duchowny zaznaczył jednocześnie, że przyjmuje iż część pracowników miało z nim problemy i jest mu z tego powodu przykro. Jak dodał, były osoby, które mówiły mu o swoich problemach w relacji i współpracy z ks. Stryczkiem i zawsze starał się to z nimi wyjaśnić. 

"Na pewno w czasie kryzysu zarządczego, gdy było dużo problemów, a mało sprawczych managerów – moja komunikacja była jeszcze bardziej bezpośrednia i skrótowa. Rozumiałem to wtedy. Na pewno rodziło to dodatkowy stres. Wiosną tego roku, gdy było coraz więcej sprawczych ludzi w Wiośnie, systematycznie odsuwałem się od wielu wątków zarządczych, ograniczałem zaangażowanie. Było jasne, że ja tego potrzebuję i potrzebuje tego organizacja. Dla mnie od dawna było jasne, że tak duża organizacja nie może być uzależniona od jednej osoby. Kilka razy wcześniej próbowałem przekazać organizację w ręce kogoś innego"- wskazuje. Jako że nie jest już prezesem, wpis ma charakter prywatny, co też podkreślił Stryczek. Jak dodaje, stara się "normalnie żyć", a więc modlić się, odprawiać msze święte, spotykać się z przyjaciółmi. Jak wyznaje, ma przed sobą również "kolejne wyzwania". 

"Rozumiem, ze nie poruszyłem w tym wpisie wszystkich wątków, które mogą się kojarzyć z obecną sytuacją. Moją intencją było pokazanie, jak ja to przeżywam. Wychowałem wielu pięknych ludzi, zainicjowałem wiele powszechnie uznanych za piękne projektów. Wciąż to robię. Staram się zmierzać w kierunku normalnego życia"- podsumowuje.

 

yenn/Facebook, Fronda.pl