Nie wszyscy w naszych czasach są przyzwyczajeni do tego, że można  podziwiać piękno cielesne bez lubieżności i dostrzegać za nim prawdziwe,  duchowe oblicze - pisał Mateusz Matyszkowicz.

"Błogosławione łono, które cię nosiło i piersi, które ssałeś" (Łk 11, 27)

 

Chrześcijaństwo jest religią szczególnego błogosławieństwa dla kobiety. Ta pochwała kobiecości i macierzyństwa ma swoje specjalne miejsce Biblii, właśnie w Pieśni nad Pieśniami. Stare zwyczaje związane z zaślubinami stają się kanwą dla historii o miłości Boga do ludzi, o Jego Wcieleniu i Zbawieniu.

Kobieta staje się w tej historii reprezentantką całej ludzkości. To w niej skupia się wszystko, co w człowieku najlepsze. Wydobywają ten sens Ojcowie, ale równie chętnie po Pieśń nad Pieśniami sięgają ludzie średniowiecza. Ten piękny utwór pochwalny jest wtedy często komentowany. Jakże mogło być inaczej, skoro mówimy o czasach, gdy św. Bernardowi z Clairvaux dane było zaznać smaku mleka z piersi Maryi.

Te komentarze dziś mogą szokować. Nie wszyscy w naszych czasach są przyzwyczajeni do tego, że można podziwiać piękno cielesne bez lubieżności i dostrzegać za nim prawdziwe, duchowe oblicze. Bo przecież Oblubienica z Pieśni nad Pieśniami woła:

"Osculetur me osculo oris sui" (Niech mnie pocałuje pocałunkiem ust swoich).

Ta prośba skierowana do ukochanego wyraża przecież pragnienie wszystkich ludzi, aby przybliżyła się rzeczywistość Boża. Pisze Alan z Lille:

"Prosi więc Dziewica o potrójny pocałunek. Pierwszym pocałunkiem jest Wcielenie. Jak bowiem w jednym pocałunku jednoczą się dwie wargi, tak we Wcieleniu Boża natura jednoczy się z ludzką. Drugim pocałunkiem jest Duch św., którym Ojciec całuje Syna, którym Ojciec umiłował Syna, który Ojca i Syna jednoczy - który jest miłością Obojga, więzią i pocałunkiem. Trzeci pocałunek to uobecnienie nauki Chrystusa".

Wcielenie jak pocałunek, ten jeden i wyłączny. Obietnica pochodzi z czasów, gdy pocałunki miały swoją wartość. Nie były powszechnie dostępnym towarem, ale stanowiły wyraz szczególnej bliskości.

To dlatego w sposób czysty i bez podejrzeń o dwuznaczne intencje możemy czytać dalej:

"Quia meliora sunt ubera tua vino" [bo piersi twe przedniejsze od wina]. Ubera - piersi. W nowych tłumaczeniach Pisma św. mówi się tu o miłości. Średniowiecze, idąc wulgatowym tropem, pisze tu o piersiach. I jeszcze raz Alan z Lille: "Któreż to słodsze, które lepsze mogłyby być piersi, nad te, z których mleko spijał Chrystus".

Czy w czasie manif, emancypacji i seksualnego wyzwolenia można jeszcze powiedzieć:

"Oleum effusum nomen tuum" [rozlany olejek twoim imieniem]?

Bo, jak objaśnia nasz komentator: "Tak i krzepimy się, chwaląc Dziewicę, w jej przykładzie znajdujemy środek na zdobycie cnoty, zmęczeni przeciwnościami odradzamy się jej uległością, sławimy postać jej życia. Rozgłoszona chwała jej imienia, a nie do samego olejku, lecz do rozlanego olejku przyrównuje się jej imię. Bo jak olejek rozlany pachnie mocniej, tak im bardziej imię Dziewicy się szerzy, tym jaśniej błyszczy jej chwała".

Jeśli ktoś pyta się mnie, dlaczego wolę średniowiecze, to odpowiadam, że dlatego. Bo wtedy można było tak mówić.

Mateusz Matyszkowicz

Fronda 8 III 2010