W swoim Krzysztof Kłopotowski zastanawia się nad ewentualnymi konsekwencjami śledztwa, które zostanie poprowadzone przez nową komisję ds. badania katastrofy smoleńskiej. 

Skąd przeciwnicy hipotezy zamachu w katastrofie smoleńskiej wiedzą, że zamachu nie było? Informacje zebrane przez zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza kazałyby zachować chociaż ostrożność w ocenach. Jednak zaprzeczają z taką pewnością siebie, jak gdyby nie brali pod uwagę, że może trzeba będzie zmienić zdanie.

  Nie chodzi tutaj o Tomasza Arabskiego, który musi zaprzeczać, żeby się bronić przed najcięższym zarzutem udziału w mordzie na prezydencie Rzeczpospolitej oraz delegacji państwowej. Wcale tego nie twierdzę. Zarzut nie został udowodniony w sądzie. Jednak ciarki chodzą po plecach na myśl o zgrozie, jaką czuje b. szef kancelarii premiera Tuska.

  Zostawmy Arabskiego. Chodzi mi o polityków obecnej opozycji z PO nie zamieszanych wprost w sprawę. Oraz o kolegów publicystów.

  Czy naprawdę sądzicie, że dowód zamachu leży w interesie PiS, który gra tragedią dla zysków politycznych? No to pomyślcie jeszcze raz. Można było racjonalnie podejrzewać PiS o takie wyrachowanie póki był w opozycji. Hipoteza zamachu stawiała rząd PO pod ścianą, a była to ściana straceń. Politycznych, bo w Polsce nie ma kary śmierci nawet za zdradę stanu.

  Ale teraz PiS zdobył pełnię władzy. I Antoni Macierewicz wznowił śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, tym razem w imieniu państwa polskiego. Można sądzić ze składu komisji, że hipoteza zamachu będzie bardzo poważnie rozpatrywana. Jeżeli ta hipoteza zostanie udowodniona, to rząd PiS będzie musiał wziąć na siebie jej skutki. Któż by tego chciał przy zdrowych zmysłach? Tylko ktoś działający w stanie najwyższej konieczności.

  Bo jakie mogą być skutki udowodnienia zamachu? Taka operacja na terytorium Rosji nie byłaby możliwa tylko siłami polskich zdrajców. Udział Rosjan byłby nieodzowny. Czy byłaby wykonalna bez wiedzy Putina? Bardzo wątpliwe. Co dalej? Polska ogłasza światu, że prezydent Rosji odpowiada za zgładzenie prezydenta Polski - członka NATO, całości dowództwa sił zbrojnych i części elity politycznej kraju. Czy to nie jest aby „casus belli”, powód wypowiedzenia wojny?

  W takim wypadku rząd w Warszawie miałby niesłychanie trudną sytuację. Polacy nie chcą wojny z Rosją – wyrażenie takiej myśli nawet jako zaprzeczenia brzmi absurdalnie. Zachód też nie chce wojny z Rosją z ważniejszych dla siebie powodów aniżeli Smoleńsk. Ogłaszając zamach z jakimś udziałem prezydenta Putina - rząd PiS oddałby się na łaskę i niełaskę zachodnich sojuszników. Poprą nas w konflikcie z Rosją, czy nie poprą?

  Jeżeli historia daje wskazówki, kilka dni temu była rocznica konferencji w Jałcie. Czyli należy brać pod uwagę wymuszone przez Zachód obalenie rządu w Warszawie - w celu odrzucenia wyników śledztwa katastrofy smoleńskiej, jeśli byłyby groźne dla pokoju w Europie. Nie wiem, czy tak będzie. Może nie będzie, ale trzeba się z tym liczyć choćby z małym prawdopodobieństwem.

  Dlaczego PiS w to brnie? Widocznie musi. Być może kierownictwo partii ma większą wiedzę, niż dostępna publicznie. Zapewne uważa, że tego wymaga powaga państwa. Ta tragedia nie może pozostać bez wskazania winy i wymiaru kary. Racja moralna jest po naszej stronie … jak tyle razy w historii … jak we wrześniu 1939 … jak w sierpniu 1944 … i jak w Jałcie 1945. Mam tylko nadzieję, że rząd Polski jest tym razem przygotowany na najgorsze i wie, jak wybrnąć z sytuacji. Bo w roku 1943 odrzucił pierwsze kłamstwo katyńskie i w rezultacie Moskwa zerwała stosunki dyplomatyczne z polskim rządem. Jak postąpi teraz, po obnażeniu drugiego kłamstwa katyńskiego? Czy będzie potrzebne więc trzecie kłamstwo, ograniczenia sprawców do Polaków, choćby byli w tym Rosjanie?

  A co się tyczy kolegów publicystów. Jedni uprawiają propagandę, inni wolną refleksję. Wybór należy do nas.

Krzysztof Kłopotowski/sdp.pl