Skandal w teatrze bydgoskim wywołany inscenizacją chorwackiego reżysera Olivera Frlijica zyskał sojusznika w Gazecie Wyborczej. Artykuł o spektaklu ilustruje fotosem w wydaniu internetowym. Na zdjęciu Chrystus w koronie cierniowej, z nagimi pośladkami i spuszczonymi majtkami leży na nagiej kobiecie. Z tekstu dowiadujemy się, że gwałci on muzułmankę. O co tutaj chodzi wyjaśnia tytuł przedstawienia. „Wasza przemoc, nasza przemoc”, czyli przemoc ze strony chrześcijaństwa wywołuje przemoc ze strony islamu.

Przedstawienie zostało nagrodzone ponoć owacją na stojąco. Jednak politycy PiS i PO powiedzieli „dość!”. Ktoś zawiadomił prokuraturę, ktoś zapowiedział teatrowi obcięcie dotacji. Teatr wydał oświadczenie, że przejaskrawiono sceny wyjęte a kontekstu. Czemu w takim razie GW wyjmuje z kontekstu najbardziej szokujący moment przedstawienia jako ilustrację? Nie każdy przeczyta artykuł ale każdy chcąc nie chcąc zobaczy to zdjęcie. Ktoś uzna je za bluźnierstwo. Ktoś poczuje się głęboko zraniony. Jednak teatr skarży się, że krytyczne doniesienia prasowe manipulują opinią publiczną a celem „jest wywołanie silnych emocji społecznych, wojny kulturowej, w której nie chodzi o wartości i idee, ale o antagonizację społeczeństwa”. Czyżby?

To tak, jakby złodziej przyłapany na gorącym uczynku wołał „łapać złodzieja”. Przecież wojnę kulturową próbuje wywołać właśnie Oliver Frlijic, teatr bydgoski, który zaprosił go ze spektaklem i Gazeta Wyborcza. Dla GW przedstawienie ma jeszcze jeden smaczek – muzułmanka wyjmuje z pochwy zrolowaną flagę polską. I jak oprzeć się takiej pokusie wsadzenia kija w oko polskiemu patriocie, nacjonaliście a może i faszyście?

Usprawiedliwieniem zaproszenia spektaklu do Bydgoszczy ma być jego premiera na „prestiżowym austriackim festiwalu Wiener Festwochen” i zapowiedź wystawienia w Berlinie – a flagi zmieniają się za każdą wizytą na sztandar gospodarzy. Cóż, Austriacy mają szczególne powody leczyć się z nacjonalizmu. Ich wybity rodak pokazał, czym to grozi a oni poparli go z entuzjazmem w 1939 i później. Niemcy również mają powód by odmawiać sobie rujnującej Europę dumy narodowej. Jednak Polacy tyle poświęcili, aby polska flaga mogła swobodnie powiewać nie zagrażając nikomu, że mają moralne prawo do ochrony tego symbolu niepodległego państwa.

A czego symbolem jest Chrystus, również dla niewierzących? Miłości bliźniego, samo-poświęcenia, mądrości. A także abstynencji seksualnej. Różne mogą być interpretacje tej cechy przypisanej Boskiemu Mistrzowi (tak, ma również taki tytuł). Nie miejsce o tym rozpisywać się. Dość powiedzieć, że to cecha nieodzowna wskazująca inne powołanie człowieka, niż uleganie popędom. Ten symbol organizuje strukturę psychiki ludzkiej u osób wierzących. Kto więc bluźni, zadaje im głębokie rany i przeszkadza w doskonaleniu się. A niewierzących na pewnym poziomie napawa niesmakiem.

W filmie „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martin Scorsese pokazuje jego współżycie małżeńskie z Marią Magdaleną. Jednak wyraźnie podkreśla, że są to majaki i kuszenia cierpiącego na krzyżu, a nie realna akcja. W ten sposób reżyser uświadamia publiczności sens wyrzeczenia przez ostateczny, wolny wybór męki, zamiast zwykłego szczęścia. Nie ma też mowy o gwałcie na kobiecie, ale o małżeńskiej miłości. Dlatego, moim zdaniem, Scorsese nie złamał tabu, chociaż wielu wierzących uważa inaczej.

Natomiast Oliver Frlijic wydaje mi się barbarzyńcą. Nie rozumie, na co się porywa. Zaś Gazeta Wyborcza kolejny raz przystaje do szyderców na Golgocie, czy to chrześcijańskiej czy polskiej, narodowej.

Krzysztof Kłopotowski/sdp.pl