Utalentowany wywiadowca „Rzeczpospolitej” Robert Mazurek skarży się, że nie mógł zdzierżyć pod pałacem prezydenckim obchodów drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Uważa, że był to czas na żałobę i modlitwę, a nie na politykę. Za niestosowne uznał więc wypowiedzi i okrzyki o treści rządowi nieprzychylnej.


Taki inteligentny publicysta, taki dociekliwy wobec swych rozmówców, taki czasem przewrotny, a jakby nie rozumiał, że były to obchody najbardziej politycznej katastrofy lotniczej w dziejach świata. W katastrofie przegląda się całe nieszczęście III RP AD 2012, gdzie nie wiadomo kto rządzi, ale raczej nie tutejszy rząd. Może naszym krajem rządzą jakieś rządy sąsiednie przez swoich zaufańcow? A może jakiś superrząd lokalny na zapleczu? Jednak chyba nie jest to rząd pana Donalda Tuska. 


Rząd, który na prawdę rządzi nie oddaje śledztwa państwu podejrzanemu o sprawstwo nawet jeżeli było nieumyślne. Nie podejmuje takiej decyzji na miejscu katastrofy na podstawie ustnej umowy między wstrząśniętym premierem Polski a kamiennym premierem Rosji w chłopięcym oczekiwaniu Polaka, że były pułkownik KGB jak dobry ojciec poprowadzi śledztwo i ukarze niegrzecznych. A to przecież symbol polityki tego rządu-nierządu chwiejnej i pozoranckiej. I co się dziwić, że przy okazji największej katastrofy wypomina mu się również mniejsze. Kogo to razi, niechaj pomyśli, czy prezydent Lech Kaczyński byłby z tego niezadowolony. Czy wolałby nad swoim grobem tylko żałobę i modlitwę, czy również mobilizację obywatelską w obronie swego państwa?


Wobec tych obchodów można mieć jednak inne wątpliwości. Zwolennikom PiS stan kraju wydaje się z Warszawy ponury, ale stwarza nadzieję odzyskania władzy, choćby przy pomocy tragedii smoleńskiej. Zwolennicy PiS mają prawo sądzić, że działają w stanie wyższej konieczności i dla dobra Polski. Ciekawe wszakże, jak takie obchody wyglądają z punktu widzenia Kremla. Bo wberw pozorom można sądzić, że całkiem korzystnie. 

 

Oto Polacy załatwiają się własnymi rękami. Opozycja pomawia rząd o zdradę stanu. Rząd urządza wobec opozycji kolejne kampanie pogardy. To wiedzie do wewnętrznego paraliżu narodu. Nawet jeśli w rezulatacie tego konfliktu PiS dojdzie do władzy, to ma zagwarantowaną nienawiść Moskwy. Ma także gwarancję oporu stolic Europy Zachodniej, dla których Polska nie jest warta poświęcenia współpracy z Rosją. Jak w takich warunkach prowadzić politykę zagraniczną? A co zrobić z rozjuszonymi strachem przed odpowiedzialnością wrogami wewnątrz kraju?


Jeśli po stronie opozycji jest jakiś mąż stanu - a zdaje się, że jest - to niech przedstawi opinii publicznej rozwiązanie tego dylematu, zanim kompletnie zniszczy wiarygodność obecnego rządu, żeby sięgnąć po władzę. Niech poda program zaprowadzenia pokoju wewnętrznego pod swoimi rządami i polityki zagranicznej skutecznej w obecnych realiach posmoleńskich. Może wtedy Robert Mazurek pójdzie pod pałac prezydencki żeby nie tylko się przeżegnać ale i wznieść jakiś okrzyk. Bo odnoszę wrażenie, że w gruncie rzeczy brakuje mu realnej wizji tego buntu, a nie nastroju żałobnego.

 

salon24.pl