Naukowcy, którzy twierdzą, że udało się im sklonować człowieka, zapewniają, że ich działanie ma mieć skutki jedynie medyczne. Ale to w niczym nie zmienia faktu, że jeśli uda się doprowadzić do powstania takiej procedury, to prędzej czy później będzie ona wykorzystywana także do reprodukcji. A to będzie oznaczało całkowite uprzedmiotowanie człowieka, sprawdzenie go do kopii kogoś innego. Geny to oczywiście nie wszystko, i taki człowiek, będzie się różnił od swojego wzoru, ale trudno nie dostrzec, że będzie to miało potężny wpływ na jego psychikę, a także na relacje międzyludzkie, bowiem doprowadzi do sytuacji, w której ktoś będzie wzorem, a ktoś kopią. Ostrzegał przed tym niezwykle mocno Jürgen Habermas. To zmieni ludzką naturę i relacje między nami.

Genetyczna rasa panów

Klonowanie reprodukcyjne wpisałoby się w proces kształtowania liberalnej eugeniki, czyli próby „udoskonalania” gatunku ludzkiego, tworzenia swoistej genetycznej rasy panów, poprzez eliminację słabszych na prenatalnym etapie rozwoju, a także manipulacje genetyczne. Proves ten zawiera w sobie przynajmniej dwa niebezpieczeństwa. Po pierwsze może doprowadzić do ukształtowania się trwałych i nieprzezwyciężalnych nierówności, których źródłem będzie biologia, a nie relacje społeczne. O tym niebezpieczeństwie, i to całkiek wprost, mówią już genetycy i bioetycy, także ci, którym daleko jest do chrześcijaństwa. „Trudno jednak zgodzić się z taką wizją przyszłości, w której bogaci mogą sobie kupić piękne, mądre i zdrowie dzieci, a ubodzy – skazani na odwieczną loterię genową – zostają coraz bardziej z tyłu. Gdyby doszło do tego, że różnice w zamożności przekształcają się w nierówność genetyczną, zegar historii cofnąłby się o stulecia, do epoki sprzed walki z przywilejami arystokracji” – przestrzegał Peter Singer.

Jego zdaniem nie oznacza to konieczności rezygnacji z tego typu badań i „skazania” wszystkich na „loterię genową”, a jedynie kierowany do państwa nakaz, by refundowało doskonalenie człowieczeństwa, czy budowanie społeczności post-ludzkiej, wszystkim. Tylko w ten sposób, jego zdaniem, można bowiem uniknąć sytuacji trwałego podziału biologicznego na lepszą i gorszą część ludzkości. Wbrew pozorom jednak nie jest to żadne rozwiązanie. Zawsze bowiem bogatsi będą mieli lepszy i pełniejszy dostęp do pewnego rodzaju usług, a pewna część społeczeństwa – z przyczyn światopoglądowych czy religijnych nie zdecyduje się na takie ulepszenia, i w ten sposób zostanie wypchnięta z przestrzeni rywalizacji czy choćby pełnego uczestnictwa w życiu społecznym. W ten sposób zrealizowana zostanie – w najgorszy możliwy ze sposobów – grecka wizja, w której niewielka elita będzie rządzić ludźmi stworzonymi (czy zdolnymi) jedynie do niewolnictwa.

Produkcja klonów

Niebezpieczeństwo kryje się jednak także w sytuacji, w której do klonowania reprodukcyjnego nie dojdzie, a naukowcy skupią się jedynie na klonowaniu terapeutycznym, które ma pomóc w produkcji komórek macierzystych, które stanowić mają przyszłość medycyny. Zgoda na takie działania oznacza bowiem akceptację produkowania ludzi, których jedynym celem jest bycie przerobionym na komórki do ratowania innych. Człowiek – a przecież klon, jeśli żyje i rozwija się jest człowiekiem – zostaje sprowadzony do poziomu środka do osiągnięcia celów, a przestaje być celem samym w sobie. Świat, w którym możemy tworzyć ludzi, a potem ich zabijać, by stworzyć leki dla innych, jest światem okrutnym, w którym słabszemu można zrobić krzywdę, jeśli opłaca się to silniejszym.

I znowu, by nie odwoływać się do autorów chrześcijańskich, mocno przestrzega przed tym przywoływany już Jürgen Habermas. „Przyjmijmy, że wraz z badaniami wykorzystującymi zarodki zwycięży praktyka, która ponad ochronę przedosobowego [z tym określeniem trudno się zgodzić, ale nie ma tu miejsca na polemizowanie z nim – dopisek autora] życia ludzkiego stawia «inne cele», w tym także szansę powstania zbiorowych dóbr wysokiej wartości (np. nowych metod leczenia). Utrata wraźliwości na naturę ludzką – co musiałoby nastąpić, gdyby taka praktyka stała się czymś zwyczajnym – utorowałoby drogę eugenice liberalnej” - wskazuje Habermas. „Normatywne ograniczenia w podejściu do zarodków wynikają ze stanowiska moralnej wspolnoty osób, która broni się przed autoinstrumentalizacją” - dodaje uczony i podkreśla, że w istocie chodzi tu o obronę etycznych fundamentów społeczeństwa i „troskę o samą siebie”.

Nie szkodzić dzieciom

Wizja taka nie musi się oczywiście zrealizować. Nie ma pewności, że pewne manipulacje są w ogóle możliwe, a genom ludzki zaczyna być dopiero poznawany, i nie ma pewności, że kiedykolwiek będziemy umieli, bez ogromnych zagrożeń dla ludzi, nim manipulować. Drobne z pozoru zmiany mogą mieć bowiem ogromne, i wcale nie pozytywne skutki uboczne, tak dla jednostek, jak i dla całych społeczeństw. O związanych z tym dylematach etycznych pisał już w roku 1979 Leon R. Kass, który wskazał, że jak na razie (a od tego momentu sytuacja wcale nie zmieniła się tak bardzo) niewiele mamy wiedzy o ryzyku, jakie związane jest z procedurą in vitro (a można to rozszerzyć na całą inżynierię genetyczną). „Rodzi to osobliwe pytanie w ramach etyki eksperymentów na ludziach: czy etycznie dopuszczalne jest ściągnięcie na hipotetyczne, niepoczęte jeszcze dziecko, niebezpieczeństw, którym – rzecz jasna bez własnej zgody – miałoby stawić czoła, a równoczesne podjęcie decyzji o obdarzeniu go życiem, które konfrontację tę urzeczywistni?” - pytał Kass.

A jego pytanie trzeba i można postawić także w odniesieniu do klonowania. Czy ktokolwiek wie, jakie są skutki klonowaina dla sklonowanych dzieci? Owca Dolly pokazuje, że nie jest to procedura bezkosztowa, a w przypadku człowieka może być o wiele gorzej. Trudno też nie postawić pytania, o to czy mamy pewność, że pewne manipulacje na ludziach, których początkiem będzie, jeśli rzeczywiście się udało, obwieszczone dziś sklonowanie zarodków (nie pierwszy raz uczeni to deklarują, i jak dotąd zazwyczaj okazywało się to hochsztaplerką), nie przyczynią się do destrukcji ludzkiej natury. Intencje uczonych mogą być tu szlachetne, ale jeśli nie mamy pewności, jakie będą ich długofalowe skutki, to nie należy podejmować pewnych działań. Możliwości techniczne nie powinny przesłaniać problemów etycznych. Technika to nie wszystko, konieczna jest jeszcze etyka odpowiedzialności naukowców, którzy swoimi zabawami mogą doprowadzić do destrukcji świata, w którym żyjemy i człowieczeństwa.

Tomasz P. Terlikowski