„Kliniki zapładniające pozaustrojowo nie specjalizują się w prowadzeniu ciąż, dlatego też nie mają podstaw, aby taką ciążę monitorować[1].” – tak powiedział Dr Sławomir Sobkiewicz, prezes zarządu Związku Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności na portalu „Rynek Zdrowia”. Nie mają podstaw? A przecież lekarze-ginekolodzy uczyli się chyba na akademii medycznej za pieniądze wszystkich podatników o prowadzeniu ciąży? Inaczej mówiąc, środowisko in vitro tłumaczy nam, że lekarze z klinik in vitro mogą odmawiać prowadzenia ciąży. Oznacza to, że mogą odmawiać kobietom ciężarnym. Czy każda z nich upewnia się, że trafi do odpowiedniego specjalisty? Czy też pozostawia się jej wolną rękę w tym, do kogo się potem uda?

Kobieta „wraca do swojego lekarza prowadzącego”- wyjaśnia dr Sobkiewicz. Wraca, a nie jest odesłana. Wygląda na to, że tego lekarza sama sobie wybiera.

„Prof. Spaczyński (cytowany w tym samym artykule) dodaje, że ośrodki, które korzystają z finansowania w ramach rządowego programu dotyczącego in vitro nie są zobligowane do prowadzenia ciąż powikłanych. Mało tego, nie powinny wręcz tego robić, ponieważ w Polsce dobrze działa system trzystopniowej opieki perinatalnej”. Inaczej mówiąc, profesor tłumaczy nam, że kliniki in vitro nawet „nie powinny” pomagać kobietom w przypadku sprawy poważnej.

Z takich opinii może wynikać, że rolą kliniki jest kobietę zapłodnić (lub próbować to robić), a nie opiekować się nią i jej dzieckiem do końca ciąży. Kliniki in vitro mogą się nie specjalizować, a nawet w pewnych przypadkach nie powinny pomagać kobietom. Wolność i prawo wyboru tylko dla klinik in vitro?

A jaka jest rola szpitala? Z historii prof. Chazana wynika, że jego rolą jest nie tylko opiekowanie się stworzonym w in vitro dzieckiem, czyli często trudną i ryzykowną ciążą (gdyby dziecko np. zmarło w trakcie porodu odpowie za to oczywiście lekarz za szpitala), ale również uśmiercenie go. Szpital ma klinikę wyręczyć we wszystkim. Aborterów i lekarzy od in vitro nikt nie kontroluje. Ale kiedyś, jak sądzę- w końcu też ktoś pozwie.

Natalia Dueholm