Z prof. Aldo Guerreschim, badaczem Całunu Turyńskiego i najwybitniejszym fotografem tej relikwii, rozmawia Grażyna Starzak

– Całun Turyński to najdokładniej przebadany obiekt o historycznym znaczeniu. Mimo to wciąż nie ma jasnego wytłumaczenia, w jaki sposób na tym płótnie powstał obraz…

– Całun Turyński badali naukowcy wielu dyscyplin. Włosi pod kierunkiem wybitnego specjalisty – prof. Paolo di Lazzaro - podjęli próbę wykonania całunu. Pracowali nad tym ponad pięć lat. Eksperyment nie udał się. W 1978 r. całun badali naukowcy z USA. Byli wybitnymi specjalistami. Korzystali z doskonałej aparatury badawczej. Prowadzili badania nad całunem przez ponad 100 godzin! Pobrali z niego ponad 2500 próbek, które można badać do dzisiaj. Jeśli tylko ktoś ma kompetencje i odpowiednią aparaturę. Doszli do wniosku, że rany na płótnie są autentyczne, a krew jest ludzka. Stwierdzili, że płótno musi pochodzić z Bliskiego Wschodu, na co wskazują między innymi pyłki roślin z tamtego regionu, i że człowiek owinięty w całun został ukrzyżowany. W pewnym momencie zawiesili badania nad całunem. Powiedzieli, że wrócą do sprawy, jeżeli zostanie wynaleziona jakakolwiek nowa technika badawcza.

– Co nowego wniosły Pana badania nad tą relikwią?

- Moje badania nad płótnem potwierdziły, że są tam cztery rodzaje śladów: ognia, wody, krwi i ciała. Poza tym, odkryłem dwie z wielu tajemnic całunu. Pierwsza, że pojawiają się tam różne odcienie, w zależności od odległości ciała od płótna. Druga polega na tym, że odcisk ciała jest odwrotnie proporcjonalny do odległości ciała.

Całun Turyński jest przechowywany w kaplicy Świętego Całunu katedry pw. św. Jana Chrzciciela w Turynie. Bardzo rzadko jest wystawiany na widok publiczny. W tym roku – w dniach 19 kwietnia – 24 czerwca – ponownie będzie okazja do obejrzenia go. Na oglądanie całunu – jest ono bezpłatne – zapisało się ponad milion osób. W Turynie, gdzie znajduje się ta cenna relikwia, od początku tego roku trwają obchody 200. rocznicy urodzin św. Jan Bosko. Z obu tych okazji Turyn odwiedzi 21 czerwca br. papież Franciszek. Metropolita turyński abp Cesare Nosiglia zapowiedział, że Towarzystwo Salezjańskie i duszpasterstwo młodzieży archidiecezji turyńskiej opracowały wspólny program w sprawie przyjęcia młodych ludzi w czasie wystawienia całunu, a zwłaszcza pobytu w mieście Ojca Świętego. W programie są modlitwy, chwile refleksji i oczywiście wspólne świętowanie.

– Pan, o ile wiem, jest uczniem Giuseppe Enriego…

– To prawda. Zacząłem u niego praktykować mając 15 lat. To było fascynujące doświadczenie, dlatego później kontynuowałem dzieło mojego mistrza, odkrywając m.in., że człowieka z całunu lepiej widać z daleka niż z bliska. Optymalny dystans to od 2 do 4 metrów. Z odległości do jednego metra wizerunek niknie. To również dowód, iż nie jest on namalowany ludzką ręką.

– Jest Pan w grupie badaczy, którzy twierdzą, że wizerunek człowieka z całunu jest trójwymiarowy…

– Wizerunek ma zaledwie 40 mikronów grubości, a jednak ma charakter trójwymiarowy. Żaden malarz nie byłby w stanie – w erze przedkomputerowej - uzyskać takiego efektu. Trzeba było czekać aż do lat siedemdziesiątych ub. wieku, żeby wyjaśnić tę kolejną zupełnie niepowtarzalną cechę płótna. Intensywność obrazu okazuje się bowiem odwrotnie proporcjonalna do odległości między ciałem a płótnem. Tam, gdzie ciało znajdowało się bliżej, intensywność okazuje się większa niż w miejscach, gdzie ciało pozostawało w większej odległości, stąd miejsca te są jaśniejsze. Odkryto więc, że odbicie zawiera niejako bazę danych, której każdy punkt przedstawia odległość ciała od płótna. Opierając się na tej obserwacji, wielu badaczy uzyskało trójwymiarowe obrazy, które okazały się również kolejnym dowodem autentyczności samej postaci, gdyż ujawniały rozmaite szczegóły wymykające się wizerunkowi dwuwymiarowemu.

– Całun Turyński badali różni naukowcy: wierzący i niewierzący, przedstawiciele wszelkich możliwych rodzajów nauk. Używali laserów, izotopów, supernowoczesnych technik. Które z tych badań wydają się najbardziej wiarygodne?

– Wszystkie są bardzo ważne, bo wszystkie wnoszą coś nowego do badań nad Całunem Turyńskim. Wszystkie badania mają pomóc zrozumieć nam, kim był człowiek z całunu, lecz tak naprawdę nigdy nie poznamy ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Zawsze pozostanie procent niepewności, że mogło chodzić o innego człowieka, który cierpiał w dokładnie taki sam sposób. Stosunkowo rzadko mówi się o badaniach ściśle medycznych, a to jest bardzo ciekawy fragment badań nad Całunem Turyńskim. Badacze śladów krwi na tym płótnie dowiedli, że człowiek z całunu miał grupę krwi AB, bardzo bogatą w bilirubinę, o wiele bardziej niż wynosi norma. Bilirubina kumuluje się we krwi wtedy, gdy człowiek bardzo cierpi. To jest dowód, że człowiek z całunu bardzo cierpiał. Co ciekawe, pod śladem krwi nie ma odcisku konkretnej części ciała, czyli najpierw pojawiła się krew, a dopiero potem odcisk. Uczeni, badacze, nie potrafią tego zjawiska wytłumaczyć. W tym wszystkim jest jedna rzecz, wobec której nauka jest bezradna i nie potrafi jej wytłumaczyć – to zmartwychwstanie. Ciało, które owinięte było całunem, miało „wyrzut” energii, której po ludzku nie da się zidentyfikować. Ciekawostką jest też fakt, że na płótnie najpierw znajduje się ślad krwi, a dopiero później ciała. W normalnym przypadku powinno być odwrotnie.

 

 

– Jezus zapytał swoich apostołów, za kogo Go uważają. Człowiek z całunu zdaje się powtarzać to pytanie, zadając go nam, współcześnie żyjącym…

– On jakby chce ponownie pokazać siebie, kim jest. Być może to pytanie jest konieczne dla ludzi XXI wieku, a całun jest ostatnim, namacalnym wymiarem miłości Boga do człowieka.

***

Chusta z Manoppello

Prócz całunu z Turynu znamy kilka innych relikwii, które przechowywane od wieków są otaczane szczególną czcią wiernych. Jednym z najcenniejszych jest Chusta z Manoppello. To welon o wymiarach 17 na 24 cm, na którym znajduje się wizerunek twarzy zmartwychwstającego Chrystusa. Od 20 lat wielu wybitnych naukowców podejmowało się trudu wszechstronnych badań tajemniczej relikwii Oblicza Chrystusa z Manoppello. Ich wyniki są jednoznaczne. Obraz ten powstał w niewytłumaczalny dla nauki sposób. Wieloletnie badania Chusty z Manoppello, które zainicjowała przed 20 laty specjalistka od ikon – zakonnica Blandina Paschalis Schlömer, zainteresowały innych naukowców i w efekcie doprowadziły do zaskakującego odkrycia, że martwe oblicze z Całunu Turyńskiego i żyjąca twarz z Manoppello to ta sama osoba. Wizerunki tych dwóch twarzy dokładnie do siebie pasują.
 
Źródło: Don Bosco (4/2015)