Jak zwykle mamy do czynienia z procesem poszlakowym, przecież nikt z graczy nie wstanie i głośno nie krzyknie, jakie asy schował w rękawie. Na szczęście w tym konkretnym przypadku poszlaki mają wagę dowodów w sprawie. O wojnie w PO wiadomo od dawna i od tego należy zacząć śledztwo. Nie jest to taka sobie wojna, ale prawdziwa jatka, gdzie dosłownie walczy się o przetrwanie. Obóz Schetyny ma jeden duży argument, Tusk odsunął ich o żłobu i przez to nie mieli szansy umoczyć się w największe afery od Smoleńska po miliardowe przekręty. Jednocześnie zaleta Schetyny i jego ludzi jest dyskwalifikującą wadą dla „salonu”, bo tacy, którzy nie są umoczeni stanowią śmiertelne zagrożenie. Co niektórzy mogą się zdrowo uśmiać, gdy czytają, że jeden z bossów PO, znany w całym Wrocławiu niemal wyłącznie z „interesów”, uchodzi za czystego. Cóż, nic na to nie poradzę, proszę pamiętać, że mówimy o Platformie i skali złodziejstwa, która za tą upadającą partią stoi. Ludzie Schetyny czyści nie są, ale ich przekręty z powodzeniem da się pozamiatać pod dywan, w przeciwieństwie do urobku Hanki Gronkiewicz-Waltz, Nowaka, Grabarczyka, Sienkiewicza, Sikorskiego i samego Tuska. I tak dochodzimy do drugiego argumentu wzmacniającego tezę, że PO musi być zatopiona. Schetyna jest nazbyt czysty, Tusk i świta za bardzo umoczeni, co razem składa się na partię bez perspektyw. Z jakiej strony by nie patrzeć nie ma na kogo postawić, w dodatku każda próba wymagałaby gigantycznego wysiłku propagandowego i finansowego, o czym po utracie władzy można zapomnieć. Zresztą gdyby nawet były środki i ludzie, to elektorat zwymiotuję na samą myśl o powrocie wojny PO z PIS. Formuła się nie wyczerpała, formuła zdechła i nic jej nie wskrzesi.

Mamy do czynienia z historyczną powtórką, w identyczny sposób umierała Unia Wolności i później SLD. Wszelkie próby reanimacji wyżej wymienionych nieboszczyków kończyły się coraz większymi kompromitacjami, pomimo tego, że na czele przemodelowanych formacji stawały polityczne gwiazdy: Kwaśniewski, Mazowiecki, Geremek i tak dalej. Dopóki PO łożyła na swoje utrzymanie i dawała zarobić „salonowi” istniała wspólnota interesów, teraz kasa się radykalnie skurczyła, to i koryto wymaga przeróbek. Zmniejszenie gabarytów koryta to trzeci argument. Przy takiej biedzie wszyscy się nie napchają i siłą rzeczy kogoś trzeba pogonić. Do wyboru są dwie formacje albo PO albo Nowoczesna połączona z KOD. W zaistniałej sytuacji słuszne jest założenie, że sponsorowana przez Sorosa GW i wiele innych ośrodków z tej samej stajni, ideologicznie i finansowo łączy się z „nową” formacją, która nie ciągnie za sobą balastu PO. Obecny układ polityczny nie daje opozycji cienia szans na przejęcie władzy i starzy towarzysze doskonale to wiedzą, tylko z niemocy zaklinają rzeczywistość coraz głupszymi publikacjami. Wszystko wskazuje, że ktoś z decydentów dojrzał w końcu do decyzji, że czas najwyższy na przebudowę. Tak oto narodził się czwarty argument, który z powodzeniem można zatytułować: „Z próżnego i „Salamon” nie naleje”.

Przyjmując powyższe oceny za trafione w trzy sekundy dokonuje się prosta redukcja. Skoro PO się sama wyżyna i nie ma tam na kogo postawić, bo jedni umoczeni poza grzywkę, a drudzy się ślizgają, to stawiamy dwa minusy naraz przy Platformie. Trzecim minusem jest krótkie koryto, przy którym PO, Nowoczesna i KOD się nie zmieszczą, co za tym idzie pojawia się czwarty minus w postaci skostniałej formuły, która nie daje szansy na powiększenie żłobu. Przy wszystkich czterech i jeszcze kilkunastu nie nazwanych minusach widnieje skrót PO. Pozostaje przyjąć do wiadomości, że zastanawiający i jednoczesny atak na PO dokonany przez połączone siły Nowoczesnej KOD-u i Wyborczej, nie ma nic wspólnego z przypadkiem. Łączy ich jeden sponsor Soros i jedna marksistowska myśl. PO nie dość, że nie ma żadnych argumentów, to jeszcze Schetyna postanowił przechrzcić się na chadecję, co musiało się skończyć wielkim lewackim lamentem.

Zasadnym wydaje się pytanie po co GW z Nowoczesną i KOD wbijają nóż w plecy PO, co może się wielu potencjalnym wyborcom nie spodobać, zamiast poczekać, aż PiS dokończy dzieła. PiS nie ma szansy na zatopienie PO, choćby pokazał wszystkie łajdactwa, to i tak najtwardszy elektorat pozwoli Platformie wejść do sejmu w najgorszym razie na poziomie 6-15%. Takie rozwiązanie nic nie daje „salonowi”, oznacza drugą kadencję dla PiS. Potrzebne jest dobicie PO przez Brutusów i bardzo łatwo tę konieczność wytłumaczyć. Kaczyński, Ziobro, czy TVP może mówić do upadłego z jakimi złodziejami mamy do czynienia i wszystko grochem o ścianę. Gdy to samo napisze Michnik, powieli TVN i dalej poprą „eksperci” w gatunku Romana Giertycha i pisarki Grocholi, to będzie spisany nekrolog PO. Jedyną szansą na odzyskanie władzy przez najgorszy sort jest zatopienie trupa Platformy i powołanie do życia nowego „Ruchu społecznego” za pieniądze zachodu i wschodu, tylko tak mogą próbować odzyskać i powiększyć koryto.

Matka Kurka/kontrowersje.net