MEDIA NARODOWE BACHURSKIEGO: CZY JA ZADARŁEM Z W.S.I.?

„Miejmy nadzieję, że przestanie do nas dochodzić smród tego żydowskiego łajna”. To przypis opisanego już[1] Stanisława Wiechowskiego alias „Gajowy Marucha” wprowadzający materiał[2] na mój temat, który poleca swoim czytelnikom nie kto inny, jak ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski[3]. Oprócz zdjęcia mojego domu jest tam stwierdzenie, że ostatnio rzadziej uczęszczam do synagogi. „Ha ha! Wystarczyło nam spojrzeć na tę facjatę, aby bez pudła odgadnąć pochodzenie „hrabiego” Reya.” – dopisuje „Marucha” do polecanej przez ks. Tadeusza treści, której oryginał[4] ukazał się na profilu „Wileńska Republika Ludowa” prowadzonym przez Marcina Skalskiego i Bartosza Kasprzaka[5]. Jak na księdza Kościoła Katolickiego, do którego należę i ksiądz Tadeusz niestety też – wspaniale.

Ks. Tadeusz udostępnił link do materiału „Maruchy” tylko dlatego, że nie było jeszcze wersji Internetowej materiału „Rosyjski Łącznik”, który mi poświęcił były członek komisji weryfikacyjnej WSI Leszek Pietrzak w należącej do Piotra Bachurskiego „Warszawskiej Gazecie” 17 marca. Teraz już ten materiał jest dostępny[6] i o tym będzie ciąg dalszy tego artykułu. Podtytuł „Człowiek, który łączy „Gazetę Polską” z „Gazetą Wyborczą” to dokładnie argument, którym posługiwał się ks. Tadeusz reagując na moje wpisy na jego temat.

W napchanym aluzjami wypracowaniu Pietrzaka jest napisane, że jestem jakoby wyznania mojżeszowego. Zgroza! Można też się „dowiedzieć”, że w Agencji Wywiadu moja osoba budzi konsternację, że w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego się ze mnie śmieją, a delegatura ABW w Krakowie mnie podejrzewa o związki z ukraińskimi nacjonalistami (chyba ktoś tu nie przeczytał mojego artykułu[7], w którym jednoznacznie nazywam Rzeź Wołyńską ludobójstwem i za który do dzisiaj obrywam właśnie od ukraińskich nacjonalistów). Nie, nie oczekuję żadnych dementi ze strony tych zacnych instytucji – trzymajmy fason, jednak.

8 marca wystąpiłem w programie telewizyjnym Bronisława Wildsteina jako oponent Artura Zawiszy i – twierdzą niektórzy – dałem mu radę. Oceńcie sami oglądają nagranie[8]. Liderowi Ruchu Narodowego zarzuciłem hipokryzję za to, że zwalcza UE, a żyje ze załatwiania dotacji europejskich jako dyrektor zarządzający spółki „Business Consulting Group” i przypomniałem, że uczestniczył w powielaniu oszczerstwa o mojej rzekomej pedofilii[9]. Zachwycony wychodząc ze studia nie był.

Zachował się zapis[10] zhakowanej dyskusji z 2013 roku z udziałem Artura Zawiszy, Jerzego Wasiukiewicza, Krzysztofa Bosaka i paru innych liderów Ruchu Narodowego o nawiązaniu współpracy z grupą medialną Piotra Bachurskiego, którą opisałem w swoim czasie[11]. Bachurski proponował, że przeznaczy 1/3 miejsca w planowanym wówczas piśmie „Polska Niepodległą” dla Ruchu Narodowego. Krzysztof Bosak wyrażał uzasadnione wątpliwości co do moralności potencjalnego partnera i chwała mu za to, ale Zawisza – bynajmniej. Bachurskiego nazywa tam „sympatycznym cwaniakiem” (wpis 2013-06-20 08:08:37). Dobrali się…

13 marca, kilka dni po starciu z Zawiszą, dostałem na skrzynkę facebookową zestaw 11 pytań od Grzegorza Jakubowskiego z „Gazety Finansowej”[13], która również należy do Bachurskiego. Tego samego dnia a właściwe tej samej nocy identyczne pytania przyszły od Łukasza Pawelskiego z adresu l.pawelski@gazetafinansowa.pl. Sam ton tych pytań i niegrzeczne ultimatum „proszę o nadesłanie odpowiedzi do środy do godziny 10:00” nakazywały pozostawić te epistoły w skrzynce spamu. Pietrzak kończy swój tekst stwierdzeniem „Marcin Rey nie odpowiedział na nasze pytania”. Ale ja nie otrzymałem żadnych pytań ani od Pietrzaka, ani od kogokolwiek z „Warszawskiej Gazety”.

Jakubowski jest teraz och jak bardzo prawicowy, ale nie było tak zawsze. Wcześniej był czołowym dziennikarzem portalu Natemat.pl Tomasza Lisa, któremu manipulacjom akurat poświęciłem poprzednią publikację[14], a zasłynął głównie z niewybrednych ataków m.in. na Cezarego Gmyza[15] i Sławomira Cenckiewicza. Taką ma pracę. Spytajcie na mieście: jak się chce na kogoś wypuścić w obieg jakieś brudy – idzie się do Jakubowskiego. Zawisza by to potwierdził.

Pawelski jest od niedawna redaktorem naczelnym[16] portalu Kulisy24.pl, sprzedanego na początku roku przez Sylwestra Latkowskiego warszawskiej kancelarii podatkowej „Algen”. Wcześniej, jak wynika z podpisu na zdjęciu z wystąpienia w TV Republika[17], Pawelski był i może nadal jest dziennikarzem wyjątkowo brutalnych w swoich treściach miesięczników „Polska bez cenzury” i „Historia bez cenzury”, których redaktorem naczelnym i właścicielem jest Jan Piński[18]. To ten Piński, którego Grzegorz Hajdarowicz[19] uczynił naczelnym „Uważam Rze” po przejęciu tygodnika razem z dziennikiem „Rzeczpospolita” i wyrzuceniu całego zespołu Pawła Lisickiego, co skończyło się kompletną degradacją jedynego wówczas poczytnego tygodnika prawicowego, którego nakład pod rządami Pińskiego i udzielającego się w programie TVN „Dragons' Den - jak zostać milionerem”[20] menedżera Hajdarowicza spadł dzieciokrotnie!

Właścicielem miesięczników „Polska bez cenzury” i „Historia bez cenzury” jest spółka „Instytut Zarządzania Informacją”[21], której wspólnikami są Jan Piński, Aleksander Piński (brat Jana), Maria Pińska i Krzysztof Galimski. Jan Piński jest redaktorem naczelnym „Gazety Finansowej”, a Galimski jego zastępcą. W wartym uwagi tekście Doroty Kanii w „Gazecie Polskiej”[22] o tym towarzystwie można przeczytać, że Galimski doradza zarządowi Telewizji Polskiej, a razem z Janem Pińskim wykłada w „Alternatywnej Szkole Biznesu i Rozwoju Osobowego im. Ludwiga von Misesa ASBIRO”[23], której wiceprezesem[24] jest Jan Fijor, oskarżany o współpracę z SB jako TW „Bereta”[25]. W szkole biznesowej „ASBIRO” oprócz Andrzeja Blikle czy Leszka Balcerowicza przedsiębiorczość wykłada także Grzegorz Braun (spytajcie go, co sądzi o Balcerowiczu…). Braun nie był mi dotąd znany jako guru zarządzania, nie ma żadnej firmy w KRS[26], ale jest współredaktorem miesięcznika „Polska bez cenzury” Jana Pińskiego[18].

Jan Piński był prezesem nieistniejącej już spółki „Sentret”[27], należącej do jego brata Aleksandra Pińskiego i 4 ciekawych postaci: Radosława Wardasa, Macieja Sołdana, Marka Skalskiego i Tomasza Sommera. Poprzez firmę 3S Media[28] ta czwórka kontroluje pismo „Najwyższy Czas!”, czyli organ medialny Janusza Korwina-Mikke i Stanisława Michalkiewicza, którego Sommer[29] jest redaktorem naczelnym. Pietrzak opublikował tam sporo artykułów[30]. Sommer był rzecznikiem sztabu wyborczego jawnie prorosyjskiego Janusza Korwin-Mikke w ostatnich wyborach parlamentarnych.

Pod tym samym warszawskim adresem co „Sentret” przy ulicy Bagno (nomen omen) 7/107 mieści się spółka „Nowe Smaki”[31], której wspólnikiem jest Jerzy Moraś. Moraś wraz z Aleksandrem Pińskim (bratem Jana) są wspólnikami wydawnictwa „Penelopa”[32] przy ulicy Grażyny 13, czyli właśnie tam, gdzie znajduje się siedziba „Instytutu Zarządzania Informacją”[21] Jana Pińskiego, Aleksandra Pińskiego, Marii Pińskiej i Krzysztofa Galimskiego. „Penelopa” wydaje książki opisanych postaci, w tym „Służby specjalne” autorstwa Pińskiego, Pietrzaka i Antoniego Wręgi, a także pozycję Leszka Szymowskiego „Agenci SB kontra Jan Paweł II”, przed którą wg „Gazety Polskiej”[22] przestrzegał czytelników dr Władysław Bułhak, wicedyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.

Dystrybucją książek Pietrzaka[33] i Szymowskiego[34] zajmuje się kto? Oczywiście „Polska Księgarnia Narodowa”, która należy do spółki „United Express”[35], której prezesem jest głowa opisywanej konstelacji Piotr Bachurski, kontrolujący „United Express” za pośrednictwem należących już bezpośrednio do niego spółek „United Express Dystrybucja Prasy i Wydawnictw Branżowych”[36] i przede wszystkim „FreeDomMedia”[37], która jest wydawcą pisma „Polska Niepodległa” – tego periodyku, którego łamy Bachurski oddawał do dyspozycji Ruchu Narodowego. Mało tego: kolejne książki Pietrzaka[38] czy Jana Pińskiego razem z Grzegorzem Braunem[39] wydawane są też bezpośrednio przez wydawnictwo „Bollinari Publishing House”[40], które za pośrednictwem spółki „UTS Media Group”[41] należy do żony bądź krewnej Bachurskiego, Niny Bachurskiej.

Wróćmy jednak do wspólnika Aleksandra Pińskiego w „Penelopie”, Jerzego Morasia i jego spółki „Nowe Smaki”[31] z ulicy Bagno. Oprócz Morasia firma należy do jakiejś Urszuli Primik i do spółki nadrzędnej „OK-KO”[42]. Prezesem „Nowych Smaków” i „OK-KO” jest osoba o niesamowicie ciekawym nazwisku: Dorota Ewa Gorecka-Opara[43]. Naprawdę nie chodzi o to, że ta Pani też pisze książki – poradniki dla babć[44]. Chodzi o to, że jest żoną Ryszarda Opary.

Ryszardowi Oparze poświęciłem osobny wpis[45] po tym, jak wystąpił w charakterze gościa honorowego zjazdu założycielskiego prorosyjskiej partii „Zmiana” Mateusza Piskorskiego, zatrzymanego później za współpracę ze służbami rosyjskimi[46]. Opara to milioner, delikatnie mówiąc kontrowersyjny. W swoim wpisie[45], na powtórzenie którego nie ma tu miejsca, opisałem jego rolę między innymi w przejmowaniu „Elektrimu” a także „Elektromontażu Północ” we współpracy z rosyjskimi biznesmenami z otoczenia Borysa Jelcyna.

Opara długo finansował Młodzież Wszechpolską i nawet zatrudniał Roberta Winnickiego nie wymagając od niego świadczenia pracy, zanim jeszcze powstał Ruch Narodowy[47]. Jego poglądy prorosyjskie są jednoznaczne. W artykule „Rosja – Polska – Ukraina. Wojna czy Pokój”[48] pisze: „Rosja. Jedyny niezależny kraj, który ma siłę, ludzi i pieniądze. Jedyny kraj, który może się przeciwstawić NWO i ma szansę wygrać Trzecią Wojnę Światową. Rosja potrzebuje jednak partnerów”. W innym wywiadzie[49] wyraża poparcie dla wiernopoddańczego „Listu otwartego do Narodu Rosyjskiego i władz Federacji Rosyjskiej” Zygmunta Wrzodaka i prof. Anny Raźny [50] i stwierdza: „Tak naprawdę jedyną szansą na przetrwanie Polski jako Narodu i państwa – obecnie jest dobrze zrozumiana, na zasadach wspólnoty interesów i partnerstwa – współpraca z Rosją.”

Za Ryszardem Oparą ciągnie się uporczywa fama, której gwałtownie zaprzecza, jakoby był związany z wojskowymi służbami specjalnymi. Ryszard Opara wielokrotnie opowiadał się przeciwko likwidacji WSI. Mówi o tym gen. Marian Zacharski cytując w swojej książce „Rosyjska Ruletka” rozmowę z byłym szefem Wojskowych Służb Informacyjnych Konstantym Malejczykiem”: (…) „- Likwiduję teraz firmę, którą założyliśmy z Wileckim, Czempińskim i Oparą, żeby wypracować fundusze na kampanię prezydencką Wileckiego. Zatrudniłem się w innej firmie.” (…) [51]. Istotnie podczas wyborów prezydenckich w 2000 roku Opara był w komitecie wyborczym Tadeusza Wileckiego.

Ale dlaczego w tym tekście poświęcam tyle uwagi Oparze, którego łączy z Pińskim tyle, że jego żona jest wspólnikiem wspólnika brata Jana Pińskiego? Wydaje się to naciągane a nawet rozciągnięte. Otóż jest coś jeszcze. Ryszard Opara jest twórcą portalu „Nowy Ekran”, przemianowanego na „Neon24” po pozbyciu się Tomasza Parola. Blogowisko „Nowy Ekran / Neon24” jest jednym wielkim kłębowiskiem skrajnej prawicy antysemickiej i nierzadko prorosyjskiej, z Mateuszem Piskorskim, Konradem Rękasem, Eugeniuszem Sendeckim i wieloma innymi gwiazdami profilu „Rosyjska V Kolumna w Polsce”.

„Nowy Ekran / Neon24” jest kontrolowany przez dwa podmioty: fundację „Nowy Ekran”[52] z Ryszardem Oparą, wspomnianą Dorotą Gorecką-Oparą i Ryszardem (Janem) Oparą juniorem we władzach oraz przez spółkę akcyjną „Nowy Ekran”[53]. I tu nam się kółko domyka: we władzach tej spółki oprócz Ryszarda Opary i Andrzeja Grabowskiego (prezesa) zasiadają córka generał Wileckiego, Beata Wilecka i Artur Zawisza – ten właśnie wódz Ruchu Narodowego, z którym się starłem telewizyjnie kilka dni przed atakiem mediów Bachurskiego i Pińskiego na moją osobę. Żałuję, że kiedy podczas debaty ze mną Zawisza się brzydził partią „Zmiana”, zapomniałem mu przypomnieć o jego wspólniku Oparze, który inaugurował jej działalność. Tymczasem tak się składa, że Hajdarowicz nie byle skąd wytrzasnął Jana Pińskiego do roli grabarza „Uważam Rze”: do 2011 roku Piński był szefem działu wiadomości „Nowego Ekranu”[22].

Atak na mnie był wspólną akcją funkcjonariuszy medialnych Bachurskiego – podwładnych Pińskiego z „Gazety Finansowej”, Jakubowskiego i Pawelskiego, którzy wysłali do mnie „pytania” i Pietrzaka, który wysmażył paszkwil w „Warszawskiej Gazecie”, której redaktorem naczelnym jest już sam szef Piotr Bachurski. Trzeba dopowiedzieć co nieco o Pietrzaku.

Jakubowski w kolejnym numerze „Gazety Finansowej” przepuścił brutalny atak[54] na dziennikarza Jacka Łęskiego, tego właśnie, który ujawnił związki Aleksandra Kwaśniewskiego i Józefa Oleksego z Ałganowem. Potem dołączył Pawelski w swoim (a raczej Bachurskiego moim skromnym zdaniem) portalu „Kulisy24”[55]. Główny zarzut wobec Łęskiego jest taki, że jakoby współpracował z Urzędem Ochrony Państwa. Brzmi to ciut paradoksalnie nawet nie tyle w świetle konotacji wspomnianego wyżej Opary, lecz faktu, że ich kolega Pietrzak był – jak sam podaje – analitykiem UOP w latach 1991-2000. To jak, UOP u kolegi jest dobry, a u kogoś, kto pogrążył SLD, zły? Ładna mi prawica…

Poza tym Pietrzak pracował w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego (pisał, że tam się ze mnie śmieją) w latach 2008-2010[56] i przede wszystkim – w latach 2006-2008 był członkiem Komisji Weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych, potocznie zwanej „komisją Macierewicza”. W związku z tym wplątał się w sprawę tzw. wycieków i nacisków, z nieżyjącym płk Tobiaszem i Bronisławem Komorowskim w roli głównej. Nie podejmuję się osądzić, jaka była jego rola w niezwykle zagmatwanej „aferze marszałkowej”. Niektórzy uważają, że został wykorzystany do kompromitowania pracy komisji Macierewicza. W każdym razie teraz pracuje w mediach Bachurskiego i Pińskiego, który zaś był podporą portalu Ryszarda Opary, zażartego przeciwnika likwidacji WSI, a nawet byłego wspólnika jej szefa tej „służby”[51]. Czy w nagrodę? Nie wiem tego. Ale na pewno Pietrzak jest publicystą także „Nowego Ekranu / Neonu24”[57].

W swoim paszkwilu Pietrzak zastanawia się retorycznie, kto mnie finansuje, a jedno z pytań Jakubowskiego i Pawelskiego brzmiało: „8. Co jest taktycznym źródłem pańskiego utrzymania? Z naszych rozmów z tłumaczami języka francuskiego wynika, ze bardzo trudno utrzymać się z tej działalności i muszą oni szukać innych źródeł zarobkowania?”. Mówi się, że „gentelmani nie rozmawiają o pieniądzach, tylko je mają”, ale zrobię wyjątek. Otóż chyba panowie nie rozmawiali z tymi tłumaczami, co trzeba. Dziennikarze pisma „finansowego” powinni mieć jakieś rozeznanie o rynku. Stawki są doskonałe, wystarczy pracować tydzień w miesiącu, by spokojnie się utrzymać i mieć czas na przykład na redagowanie profilu „Rosyjska V Kolumna w Polsce”. Przez dwie dekady pracowałem nie tydzień w miesiącu, tylko cały miesiąc i mam niemałe oszczędności. Zadowoliłem ciekawość?

Piszę o tym dlatego, że jednym z moich pierwszych klientów była francuska firma inżynieryjna, która pośredniczyła (hmm) w załatwianiu lokalizacji i pozwoleń na budowę pod centra handlowe Carrefour. Jej „lokalnym”, jak mówią żaby, partnerem była firma „Inter Commerce for Shops”. Byłem wtedy młody i naiwny, ale dosyć szybko (na pewno za powoli) zacząłem rozumieć, z kim mam do czynienia i wycofałem się z obsługi tego klienta. To był ten moment, kiedy zacząłem odróżniać prawdę prawdziwą od prawdy (nowego) ekranu.

Właścicielami Inter Commerce byli, jak pisze też Dorota Kania[22], płk Aleksander Makowski, były funkcjonariusz SB z I departamentu MSW PRL i sławetny Rudolf Skowroński, od 10 lat poszukiwany międzynarodowym listem gończym, aczkolwiek na mieście mówi się, że pozostaje nieuchwytny nie dlatego, że się ukrywa tylko raczej dlatego, że jego kości obgryzają rybki na dnie Jeziora Mikołajskiego. To u niego w Klewkach lądowali jego śmigłowcem nie Talibowie, jak twierdził Bogdan Gasiński po tym, jak Carrefour się pokłócił ze Skworońskim, tylko inni Afgańczycy z doliny Panczsziru, z którymi firma „Inter Commerce” handlowała kamieniami szlachetnymi. Spotkałem się wtedy z opinią, że Skowroński lokował i obracał majątkiem PAX-u, ale czy tak było rzeczywiście, należałoby spytać Jana Engelgarda z „Myśli Polskiej”.

Ta firma nie handlowała chyba siarką, ale zajeżdżała nią, że hej. Otóż jednym z udziałowców „Inter Commerce”, nadal wg Doroty Kanii[22], była wtedy spółka „Bachurski's International Realty”[58], należąca jak sama nazwa wskazuje do Piotra Bachurskiego, właściciela mediów, które mnie obsmarowały. Po raz drugi w życiu mam więc do czynienia z tym towarzystwem i zapewne, z racji mojego specyficznego hobby, nie ostatni.

Plątanina? Owszem plątanina, taki jest Świat. A że mój tekst nieco aluzyjny? Wszystkie fakty się zgadzają, można sprawdzić, a interpretację pozostawiam czytelnikom. Na pewno aluzyjność niniejszego tekstu jest niczym przy paszkwilu „Warszawskiej Gazety” na mój temat. Natomiast jedyne, co jest prawdą w tekście „Wileńskiej Republiki Ludowej” cytowanym przez ks. Isakowicza-Zaleskiego to jest to, że posmutniałem. Sądziłem, że będzie inaczej.

Oni są ewidentnie górą, takich wyborców jak ja jest za mało, by ktoś się z nami liczył. Chyba dlatego w numerze „Warszawskiej Gazety”, w którym mnie pomówiono, był wywiad z posłanką PIS Barbara Bubułą[59] o „nowym początku w finansowaniu mediów narodowych” (takich mediów?!), w kolejnym z posłem PIS Patrykiem Jakim[60], a w następnym – z eurodeputowanym PIS profesorem Ryszardem Legutko[61]. I tak co tydzień, systematycznie.

Ktoś z PIS-u mnie pocieszał z niepewną miną, że „nikt nie czyta tego szmatławca”. Może i nikt nie czyta (nakład: 100 tysięcy egzemplarzy), ale wszyscy udzielają mu wywiadów. Coraz trudniej mi tego nie uznawać za symbiozę. Nastraja mnie to pesymistycznie co do tego, czy obecna władza zdecyduje się wreszcie (już półtora roku czekamy) podjąć stanowczą walkę ze środowiskami dywersji informacyjnej. Trudno jednocześnie kogoś zwalczać i walczyć o jego wyborców.

- Marcin Rey

źródło: Facebook, Rosyjska V kolumna w Polsce