Na DVD pojawił się w końcu obraz „Kaznodzieja z karabinem” z gwiazdorem kina akcji Geraldem Butlerem w głównej roli. Film przeszedł przez amerykańskie kina bez większych sukcesów, choć zdobył nagrodę na festiwalu w Toronto. My dopiero teraz możemy się z nim zapoznać. Recenzenci kręcili nosami, że film jest sztampowy, wyciska w hollywoodzki sposób łzy i zamienia się w film akcji klasy B. Momentami można odnieść takie wrażenie. Czy jednak opowieść o nawróconym na wiarę w Jezusa misjonarzu- byłym bandycie, który postanawia z karabinem na ramieniu pomóc dzieciom na drugim końcu świata, może być pozbawiona typowego dla amerykańskiego kina emocjonalnego zacięcia? Trudno powiedzieć. Historia Sama Childersa jest niezwykła i pewnie mogłaby posłużyć do wspaniałego scenariusza zarówno Jarmushowi, Van Santowi, Scorsese jak i porządnemu hollywoodzkiemu rzemieślnikowi. Producenci zdecydowali się na ten drugi wariant i zatrudnili sprawdzonego reżysera przygód Bonda Marka Fostera, który ma również na swoim koncie takie perełki jak "Marzyciel" czy "Ciekawe przypadki Harolda Cricka". I można śmiało stwierdzić, że odnieśli sukces.  

/

Sam Childers już w siódmej klasie popadł w alkoholizm. Następnie przyszedł czas na kokainę i heroinę. Chłopak wstąpił do motocyklowego gangu i zajął się handlem narkotykami. W końcu wylądował w więzieniu. Po powrocie z odsadki w domu, czekała jednak na niego żona, była striptizerka, która niespodziewanie dla niego przyjęła do swojego sercu Jezusa. Childers przeżył przemianę duchową dopiero po zajściu przez nią w ciążę, co odczytał jako boską interwencję, ponieważ  przez lata mieli oni problemy z poczęciem dziecka. Ich córka, Paige, urodziła się w 1989 roku. Na potrzeby filmu zmieniono chronologię nawrócenia Childersa jak i jego pracę jako pastora. W 1992 roku założył on swoją firmę budowlaną i założył w Cetral City w stanie Pensylwania własny kościół Shekinah Fellowship Church. Za namową pastora, w 1998 roku wyruszył w swoją pierwszą ze swoich podróży do Sudanu. Tam doświadczył okrucieństwa Armii Bożego Oporu (LRA). Childers postanowił wybudować w Afryce sierociniec w Nimule dla około 300 dzieci. Razem z żoną założył również fundację Angels of East Africa. Dla mieszkańców afrykańskiego kraju stał się jednak „Kaznodzieją z karabinem” z uwagi na decyzję o zbrojnej obronie swojego ośrodka i akcji ratowania dzieci na terytorium LRA. Twórcy filmu nie pokazali wszystkich dzieł pastora z karabinem. Butler, który wciela się w Childersa, podkreśla, że gdy pierwszy raz przeczytał scenariusz, nie wierzył, że takie rzeczy mogły się zdarzyć jednemu człowiekowi. „Okazało się, że facet zrobił więcej niż pokazaliśmy to w filmie” - mówił gwiazdor w jednym z wywiadów. Filmowcy natomiast skupili się na najbardziej kontrowersyjnej części działalności Childersa, który w pewnym momencie zamienił się w wojownika walczącego z AK-47 z oprawcami dzieci. Dla każdego chrześcijanina oglądającego film Fostera wizerunek uzbrojonego po zęby pastora musi budzić sprzeciw.   

/

 

Czy strzelanie przez chrześcijanina do wrogów, nawet tych, którzy porywają dzieci i je bestialsko mordują, okaleczają kobiety i eksterminują całe wioski, jest zgodne z nauką Jezusa? A co jeżeli inaczej nie da się obronić niewinnych istot ludzkich przed masowymi mordercami? Czyż nawet Kościół katolicki, który jest o wiele mniej bojowo nastawiony do wojny niż zbory protestanckie w USA,  nie dopuszcza tzw. wojny sprawiedliwej, która polega na obronie przed napastnikiem?  „Wielu ludzi pyta, czy to właściwe, że człowiek głoszący słowo Boże posługuje się bronią” – mówił w jednym z wywiadów Childers. ”Spójrzcie na Stary Testament – przeczytacie tam o wielu żołnierzach i wojownikach, którzy służyli Bogu. Nie twierdzę, że wszystko, co zrobiłem, było szlachetne, ale gdyby ci porwali dzieciaka, nie zrobiłbyś co w twojej mocy, by go odzyskać?”- dodawał. A ty, drogi czytelniku, co byś zrobił na jego miejscu? Na szczęście nie musimy podejmować takich decyzji. Jednak film Fostera pomaga nam zrozumieć metody działalności Childersa. Twórcom udało się bowiem pokazać niebywały dramat wojny w Sudanie oraz narysować dramatyczne wybory przed jakimi stają chrześcijańscy misjonarze w tych krajach. W swojej książce “Another Man’s War: The True Story of One Man’s Battle to Save Children in the Sudan” pastor pisze, że w 1998 roku pojechał do Afryki tylko jako wolontariusz przy budowie jednego z obiektów. Podróż, która miała trwać kilka tygodni zmieniła na zawsze jego życie i życie setek dzieci w południowym Sudanie. Po tym jak zobaczył przemoc rebeliantów, którzy palili całe wioski, obcinali ludziom członki i zmuszali dzieci do bycia żołnierzami, postanowił zostać w Afryce. W tym miejscu należy oddzielić historię pokazaną w filmie i zaufać Childersowi, który przekonuje, że pewne sceny w filmie są podkolorowane. „Jak komuś sprzedajesz prawo do własnej historii, tak to się kończy”- mówi w „The Christian Post”. Pastor dodaje, że udało mu się wywalczyć by pewne wątki zostały w filmie. Głównie chodzi o kwestie religijne. Jednak twórcy filmu i tak opisują go jako prawdziwego twardziela.  „Sam uwielbia sprawdzać ludzi, bo chce wiedzieć, z kim ma do czynienia. Mnie na przykład podał broń, po czym, gdy zacząłem się nią bawić, uprzedził, że jest nabita. Jasonowi  ( scenarzyście filmu- przyp. Ł.A) uścisnął dłoń tak silnie, że mało mu jej nie urwał” – wspominał Butler.


/

Czy podkoloryzowanie niezwyklej historii Childersa było błędem twórców filmu? Można śmiało napisać, że pewne sceny w obrazie mogłyby być bardziej stonowane, a inne bardziej podkreślone. Bez wątpienia brakuje w filmie rozwinięcia wątku samego nawrócenia się bandyty, który porzuca swoje grzeszne życie i wybiera egzystencję chrześcijanina. Jednak z drugiej strony nie można nie docenić świetne nakreślonego wątku powolnego zatracania się Childersa w szaleńczej obronie afrykańskich dzieci, która przemienia go w krwawego żołnierza. „Nie pozwolę by Afryka cię pożarła”- mówi w pewnym momencie silna żona bohatera. Fosterowi udało się bardzo dobrze sportretować nie tylko dramat rodziny, która staje przed wyborem: czy pomóc sobie, czy mordowanym dzieciom kilkanaście tysięcy kilometrów od domu. Mnie w pamięci najmocniej utkwił wątek bogatego znajomego Childersa, który zaprasza go na drogą imprezę w swojej „wypasionej” rezydencji i zamiast obiecanych 5 tysięcy dolarów na zakup żywności dla dzieci, daje mu z zadowoloną miną 150 dolarów. Trudno nie przypomnieć sobie w takim momencie przypowieści Jezusa o uchu igielnym i bogaczu. Sięgając po film „Kaznodzieja z karabinem” miałem obawy, że z rolą może nie poradzić sobie czołowy mięśniak Hollywood Gerard Butler. Moje obawy wynikały niestety ze stereotypowego spojrzenia na tego ciekawego i bardzo perspektywicznego aktora. Butler stworzył postać mocnego faceta, który mimo bohaterstwa na wypalonej afrykańskiej glebie, nie potrafi poradzić sobie z emocjami w spokojne Ameryce. Zresztą zestawienie hedonistycznego życia Amerykanów z torturowanymi dziećmi w biednej Afryce robi przygnębiające wrażenie. Truizm? To dlaczego tak często zapominamy docenić życia, które posiadamy?



Gerard Butler zwiększył dwa lata temu ekipę ochroniarzy podczas swojego pobytu na Festiwalu Filmowym w Toronto, gdyż otrzymał śmiertelne pogróżki związane z jego rolą. „Jest to dość kontrowersyjny temat i niektórym może nie podobać się silny wątek religijny w tym filmie. Traktujemy te pogróżki bardzo poważnie” - oświadczył rzecznik szkockiego aktora. Oglądając hollywoodzką produkcję o jednym z najbardziej niezwykłych ewangelizatorów na świecie można zrozumieć skąd u gwiazdy taka ostrożność. Nie przez przypadek za głowę Childersa wciąż należy się w Afryce wysoka nagroda. „Wielu ludzi uważało, że miałem rację, inni mieli przeciwne zdanie. Ale kiedy raz zobaczysz gwałcone trzyletnie dzieciaki, czy dzieciaki, które się okalecza, obcinając im usta – tego nie da się zapomnieć. Po prostu przez chwilę wyobraźcie sobie, że to wasze dziecko i pomyślcie, co byście zrobili”- mówił Childers w jednym z wywiadów. Mamy ten komfort, że możemy oglądać afrykański dramat tylko na naszych szklanych ekranach. On czuł swąd płonących się ciał dzieci. Ocenę tego bohatera pozostawiam więc państwu.


Łukasz Adamski