Musimy mieć świadomość, że kultura masowa jest naturalnym polem konfrontacji różnych grup interesu, gdzie poszczególne państwa i narody z pełną premedytacją, konsekwentnie i brutalnie realizują swoją politykę historyczną kosztem słabszych podmiotów, do których niestety wciąż zaliczana jest Polska - pisze na "mPolska24.pl" Gabriel Kayzer.

Zgodnie z doniesieniami medialnymi, trzech amerykańskich senatorów zgłosiło we wrześniu 2015 roku w Senacie Stanów Zjednoczonych projekt ponadpartyjnej ustawy w sprawie włączenia Polski do programu o ruchu bezwizowym. Ustawa miała zdobyć poparcie około stu kongresmenów. Reszta wciąż się waha. Powodem braku pełnego poparcia dla tej inicjatywy mają być obawy amerykańskich polityków, że wraz ze zniesieniem wiz dla Polaków, napłyną z Polski do USA dżihadyści z Państwa Islamskiego. Nie wiadomo skąd wśród amerykańskich kongresmenów pojawiło się przypuszczenie, że z homogenicznej etnicznie, w większości katolickiej Polski, gdzie wyznawcy Allaha stanowią około promila społeczeństwa i gdzie "podobno" CIA w tajnych więzieniach torturowało islamskich terrorystów, przyjadą do Stanów Zjednoczonych dżihadyści. Zrozumiałe byłyby podobne obiekcje w stosunku do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii, czy Francji. Tyle tylko, że od obywateli tych państw nie są wymagane wizy. Ale dżihadyści z Polski? Prędzej mogłaby nie przypaść do gustu amerykańskim lewicowo-liberalnym elitom kwestia niechęci Polski do przyjmowania przez nasz kraj muzułmańskich uchodźców i imigrantów, którą można by wykorzystać do sformułowania zarzutu, iż jeżeli sami nie chcemy przyjmować uchodźców, to jakim prawem żądamy zniesienia wiz do Stanów Zjednoczonych. Tak samo bardziej przewidywalny (ale w pełni nieuprawniony) byłby zarzut braku restytucji mienia pożydowskiego w Polsce oraz kolejne absurdalne oskarżenia Polaków o antysemityzm, spod znaku tych, wysuwanych przez Jana T. Grossa, które wykorzystały niedawno Niemcy do wywierania nacisków na Polskę w sprawie przyjęcia przez nią zaproszonych przez Angelę Merkel muzułmańskich uchodźców. Ale dżihadyści dostający się do Stanów Zjednoczonych na polskim paszporcie, aby wysadzić się pod Białym Domem? Oczywiście, przy obecnym poziomie przygotowania naszych służb na zagrożenia związane z islamskimi terrorystami i informacjach z maja 2015 roku o tym, że wśród członków Daesh znaleziono polskie paszporty, głupotą byłoby twierdzić, iż jest to niemożliwe. Mając jednak na uwadze fakt, iż obywatele większości państw członkowskich Unii Europejskiej - w których mieszkają miliony muzułmanów - nie potrzebują wiz do USA, usprawiedliwianie  w ten sposób przez Amerykanów niechęci do zniesienia wiz dla ich sojuszników z Iraku i Afganistanu, brzmi co najmniej kuriozalnie. To, wraz z ograniczonym wsparciem wojskowym dla polskiej armii może świadczyć jedynie o tym, że wielu wpływowych Amerykanów traktuje nas przedmiotowo i uważa nas za państwo podrzędne i sojusznika gorszego sortu. Jedynym sposobem, aby to zmienić, jest przywrócenie Polsce podmiotowości pod względem gospodarczym, militarnym i politycznym oraz stworzenie w Stanach Zjednoczonych silnego i skutecznego lobby.

Kongres USA przyjął ostatnio ustawę, czyli Visa Waiver Improvement Act of 2015 (H.R. 158) zaostrzającą kryteria oraz kontrolę obywateli 38 państw, które uczestniczą obecnie w programie ruchu bezwizowego do Stanów Zjednoczonych. Obywatele tych państw, którzy w ciągu ostatnich 5 latach przebywali w Iraku, Iranie, Syrii, Jemenie i Sudanie oraz w innym państwie, w którym działają i szkolą się terroryści, będą musieli uzyskać wizę. Wszystko wskazuje na to, że ustawa zostanie podpisana przez prezydenta USA Barcka Obamę. To zaostrzenie polityki wizowej ze strony USA nie musi jednak wcale oznaczać, że Polacy są bez szans w walce o włączenie ich do programu ruchu bezwizowego. Jeżeli jednak w ogóle chcemy myśleć o tym, aby Waszyngton zniósł dla Polaków wizy, to powinniśmy wreszcie nauczyć się właściwie i skutecznie wykorzystywać narzędzia, którymi dysponujemy, a których dotychczas albo nie potrafiliśmy dostrzec albo też nie potrafiliśmy się nimi posługiwać. W innym wypadku nie tylko nie doprowadzimy do zniesienia wiz, ale będziemy świadkami kolejnych upokorzeń - na które nie będziemy w stanie odpowiednio mocno zareagować – a jakie miały miejsce w ostatnich latach, jak np. wypowiedź szefa FBI Jamesa B. Comeya z 2015 roku, który uznał, że podczas Holocaustu Polacy byli wspólnikami morderców Żydów; poinformowanie przez Waszyngton Polski o rezygnacji z tarczy antyrakietowej w dniu 17 września 2009 roku, a więc w rocznicę sowieckiej inwazji na Polskę;  nieudane projekty offsetowe związane z zakupem przez Polskę od USA samolotów wielozadaniowych F-16; użycie w 2012 roku przez prezydenta USA Baracka Obamę podczas uroczystości pośmiertnego wręczenia Medalu Wolności dla Jana Karskiego, odbywającej się w Białym Domu, sformułowania "polskie obozy śmierci".

Kongres Polonii Amerykańskiej skupiający m.in. takie organizacje, jak Związek Narodowy Polski, Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie, Związek Polek w Ameryce, czy Związek Podhalan w Północnej Ameryce potrzebuje wraz z Polsko -Słowiańską Federalną Unią Kredytową i poczytnym wśród amerykańskiej Polonii „Dziennikiem Związkowym” nowego spojrzenia na kwestię lobbingu na rzecz Polski i Polaków. Oczywiście Kongres Polonii Amerykańskiej, American Polish Advisory Council, Piast Institute, jak i inne wskazane powyżej instytucje wspierają starania Polski o zniesienie wiz do USA i są mocno zaangażowane w walkę o polskie interesy w Stanach Zjednoczonych. Należy również docenić powołanie ostatnio do życia Polsko-Amerykańskiego Komitetu Obywatelskiego na Rzecz Zniesienia Wiz do USA dla Obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, a także działalność „Dziennika Związkowego”, którego akcja „Polonia znosi wizy” przynosi wymierne rezultaty. To jednak wciąż za mało. Czas dopuścić do sterów ludzi młodych i kreatywnych, potrafiących wykorzystywać nowoczesne technologie w celu budowania pozytywnego i atrakcyjnego wizerunku Polski i Polaków, a co najważniejsze, nie obciążonych ciągnącymi się od lat konfliktami i podziałami wewnątrz amerykańskiej Polonii. KPA ma niesamowity potencjał, którego nie potrafi bowiem skutecznie wykorzystać. Widać to chociażby po tym, że nie umie odnaleźć się w świecie nowoczesnych technologii i środków masowego przekazu. Przez to zaś, wpływ Polonii na amerykańską politykę i kulturę jest znacznie mniejszy niż powinien. KPA może zacząć zmiany chociażby od zmiany swojej strony internetowej, która podobnie jak i inne strony organizacji polonijnych w USA - zarówno pod względem wizualnym, jak i pod względem interaktywności i połączenia z sieciami społecznościowymi - trąci myszką, nie zachęcając potencjalnych odbiorców do korzystania z nich.

Korzystajmy z naszych zasobów

Musimy wykorzystywać wszelkie możliwości, jakie daje nam posiadanie w Stanach Zjednoczonych około 10. milionów Amerykanów mających polskie pochodzenie. Amerykańska Polonia jest bowiem jedną z najbogatszych grup etnicznych w USA. Dziś niestety nie ma to żadnego przełożenia na kulturę masową, czy realizację interesów Polski i Polaków na arenie międzynarodowej. Tymczasem, gdybyśmy potrafili skutecznie wykorzystywać posiadane przez siebie atuty i wpływy, to do zniesienia wiz dla Polaków wystarczyłoby jedynie to, aby mająca polskie korzenie Martha Stewart (Martha Helena Kostyraupiekła szarlotkę albo jabłecznik z dedykacją dla Polaków starających się o zniesienie wiz do USA. Jedno takie ciasto z medialną dedykacją Marthy Stewart, która jest obok Oprah Winfrey i Hillary Clinton najbardziej znaną i wpływową Amerykanką, zrobiłby w sprawie zniesienia wiz dla Polaków więcej, niż tysiące listów i apeli wysyłanych co roku do amerykańskich polityków.

Na EXPO 2015 w Mediolanie, Polska promowała siebie m.in. za pomocą jabłek. Zbudowany ze skrzynek na jabłka polski pawilon odwiedziło ponad 1,7 mln osób. Jabłka były również wykorzystywane w 2014 r. w kampanii  #EatPolishApples przez polskie placówki dyplomatyczne, w tym przez Ambasadę RP w Waszyngtonie. W Stanach Zjednoczonych jabłko jest dość popularnym symbolem, kojarzonym jednoznacznie pozytywnie. Należy pamiętać, że Amerykanie lubią także symboliczne gesty. Jednym ze sposobów skutecznego lobbowania, które mogłoby doprowadzić do przekonania niezdecydowanych kongresmenów do poparcia ustawy w sprawie włączenia Polski do programu o ruchu bezwizowym, mogłoby być więc rozdawanie przed Kapitolem – zgodnie z uzyskanym wcześniej pozwoleniem na taką akcję - polskich jabłek. Przy ich rozdawaniu, informowano by obdarowane nimi osoby o problemie wizowym Polaków, a także o tym, że owoce te, są prezentem od ich polskich sojuszników z Iraku i Afganistanu oraz od rodaków polsko - amerykańskich bohaterów: Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego. Przy odpowiednim nagłośnieniu całej akcji w amerykańskich mediach, rozdawanie polskich jabłek - w świetle telewizyjnych kamer – przy czynnym udziale Ambasadora RP Ryszarda Schnepfa, Prezesa Fundacji Kościuszkowskiej prof. Johna S. Micgiela, Prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Franka Spuli, a także zaproszonych przez polską ambasadę i organizacje polonijne znanych Amerykanów o polskich korzeniach, z pewnością zwróciłoby uwagę amerykańskiego społeczeństwa na problem wizowy Polaków i przychylnie nastawiłoby do naszych dążeń tamtejszą opinię publiczną, a przede wszystkim amerykańskich polityków. Oczywiście jabłko nie zawsze pomaga. Pokazała to wyraźnie niedawna przegrana w wyborach do Sejmu RP Janusza Piechocińskiego, który podczas przedwyborczej debaty, użył jako rekwizytu właśnie jabłka. Nie chodzi tu jednak o sam owoc, ale o wskazanie pewnych działań i metod marketingowych, jakimi powinno posługiwać się dziś polskie MSZ.

Gdyby po stronie organizacji polonijnych w Stanach Zjednoczonych lub po stronie polskiej Ambasady w Waszyngtonie pojawiła się inicjatywa zorganizowania akcji marketingowej mającej na celu namówienie - mających jakikolwiek związek z Polską - sławnych Amerykanów oraz Polaków znanych w Stanach Zjednoczonych, aby zamieścili na Instagramie zdjęcia z jabłkiem, napisali twitta z odpowiednim hasztagiem, zamieścili posta na Tumblr lub udzielili wywiadu, czy też po prostu złożyli podpis pod apelem o wpisanie Polski do programu o ruchu bezwizowym, to z pewnością moglibyśmy liczyć w tej sprawie na sukces. Mam tu na myśli takie osoby, jak Lech Wałęsa, Zbigniew Brzeziński, Agnieszka Holland, Andrzej Gołota, Izabella Scorupco, Joanna Pacuła, Jerzy Skolimowski, Paweł Pawlikowski, Andrzej Wajda, Paweł Edelman, Joanna Krupa, Alicja Bachleda-Curuś, Robert Lewandowski, Wilhelm Sasnal, Janusz Kamiński, Włodzimierz Pawlik, Jesse Eisenberg, Paul Wesley, Yvonne Strahowski, Scarlett Johansson, Natalie Portman, Adrien Brody, Leelee Sobieski, Jared Padalecki, Gwyneth Paltrow, Mia Wasikowska, Harvey Keitel, Lisa Kudrow, Paweł Szajda, Téa Leoni, Tori Spelling, Emily Ratajkowski, Jane Seymour, Jane Krakowski, Linda Kozlowski, Jane Kaczmarek, Stefanie Powers, Pia Zadora, Kristen Bell, Axl Rose, Richie Sambora, Bryan Smolinski, Janet Lynn, Tara Lipinski, Henry Hynoski, Steve Carell, Rob Gronkowski, Stephen Gostkowski, Sebastian Janikowski, Mike Komisarek, Wojtek Wolski, James Anthony "Jim" Pawelczyk, Zenon Konopka, Krzysztof Soszynski, Bart Palaszewski, Amy Ryan, Daniel Libeskind, Michelle Kosinski, Curtis Sliwa, Joseph Opala, Robert Alex "Rob" Szatkowski, Elizabeth "Beth" Kocianski, Jennifer "Jenn" Suhr, James Wisniewski, Joe Pavelski, Tom Zbikowski, Marcin Gortart, Troy Tulowitzki, Steve Wozniak, Susan Wojcicki, Lydia Sarfati, Edward P. Roski, Dennis Kozlowski, Christine Baranski, David Burtka, Elisabeth Hasselbeck, Edyta Śliwińska, Pat Sajak, Richard Machowicz, John Krasinski, Bonnie Hunt, Urszula Dudziak, Anja Rubik, Mika Brzezinski, Jim Miklaszewski, Maddie Ziegler, Alan Tudyk, Meghan Trainor, Meg Ryan, Danny Pudi, Adrianne Palicki, Jodi Lyn O'Keefe, Ryan Hurst, Joanna Noëlle Blagden "JoJo" Levesque, D. J. Cotrona, czy Johnny Galecki. Do grona tych osób celowo nie zaliczyłem Romana Polańskiego, który - z wiadomych względów - raczej nie przekonałby Amerykanów do zniesienia wiz dla Polaków. Nawet jednak jeżeli tylko część poproszonych o pomoc osób zgodziłaby się wziąć udział w podobnej akcji, to z pewnością moglibyśmy liczyć na sukces wizerunkowy. Wiedzielibyśmy również na kogo Polska i Polacy mogą liczyć w przyszłości, gdy zajdzie taka potrzeba. Nawet jeśli nie udałoby się nam bowiem od razu doprowadzić do zniesienia wiz, to pokazalibyśmy chociaż, jak wielki wpływ mają na współczesne Stany Zjednoczone osoby, których korzenie sięgają Polski. Byłaby to swoistego rodzaju manifestacja polskich wpływów, które są jednym z podstawowych elementów budowania siły polskiego lobby w USA. 

Pomysły

1. Zarówno w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, jak i w Kongresie Polonii Amerykańskiej powinny pracować osoby, których jedynym obowiązkiem byłoby nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów z pochodzącymi z Polski znanymi i wpływowymi Amerykanami. Zadaniem takich osób byłoby utwierdzanie lub też rozbudzanie w nich polskości, m.in. poprzez zapraszanie ich na wydarzenia kulturalne związane z polską kulturą i historią, aranżowanie spotkań z członkami Polonii Amerykańskiej oraz organizowanie podróży do Polski, podczas których zwiedzaliby kraj swojego pochodzenia i spotykali się z ludźmi ze świata polskiej kultury, biznesu i polityki. Oczywiście osoby zajmujące się powyższymi działaniami oficjalnie piastowałyby stanowisko związane z promocją polskiej kultury w Stanach Zjednoczonych. Ważne jednak, aby nie były to osoby znikąd i  potrafiły się swobodnie odnaleźć w kręgach amerykańskiej elity artystycznej, politycznej i biznesowej.

2. Warto, aby podczas jednej ze swoich oficjalnych wizyt w Stanach Zjednoczonych prezydent lub premier Polski wziął udział w Paradzie 3-majowej w Chicago (The Polish Constitution Day Parade) lub w Paradzie Pułaskiego w Nowym Jorku (Pulaski Day Parade). Na wspomnianych paradach można by przedstawić Amerykanom problem wiz dla Polaków. Oczywiście musiałoby to mieć wymiar symboliczny i być przeprowadzone w sposób subtelny, aby nie wyszła z tego nachalna agitacja. Należałoby jednak dokładnie przeanalizować, czy dosadność przekazu i siła demonstracji podczas jednej z takich parad, nie byłaby czasem skuteczniejsza.

3. Pomysłem wartym rozważenia jest także wykupienie czasu antenowego przed finałem Super Bowl i zaprezentowanie w krótkim, ale widowiskowym spocie, bogatej polsko-amerykańskiej historii i jej wspólnych bohaterów, z jednoczesnym wezwaniem Amerykanów do udzielenia poparcia Polakom starającym się o zniesienie wiz. Warto byłoby w tym spocie wskazać również profity gospodarcze związane z otwarciem się Stanów Zjednoczonych na polskich turystów.

3. Można również pomyśleć o rozpoczęciu pracy u podstaw, mającej na celu zwiększenie świadomości politycznej części Polonii (nie wszyscy optują za zniesieniem wiz), poprzez uzmysłowienie jej, iż system amerykański jest w dużej mierze oparty na rywalizacji ze sobą poszczególnych grup interesu. Brak silnego polskiego lobby w Stanach Zjednoczonych oznacza zaś, iż interesy Polonii i interesy państwa, z którego pochodzą ich przodkowie, nie będą w żadnym stopniu realizowane. Tylko polityczna aktywizacja amerykańskiej Polonii i jej jedność jeśli chodzi o realizację polskich interesów, wraz ze zwiększoną frekwencją wyborczą doprowadzi do tego, że amerykańscy politycy - nie tylko na szczeblu stanowym, ale także na szczeblu federalnym - będą liczyli się z jej głosem, tak, jak to miało miejsce na początku XX wieku. Amerykańska Polonia na tle innych elektoratów nie stanowi bowiem obecnie żadnej istotnej siły wyborczej. Oprócz tego, Polonia powinna również masowo korzystać z biernego prawa wyborczego, aby można było głosować na osoby, które gwarantują reprezentowanie polskich interesów w amerykańskiej polityce.

4. Należy wcielić w życie jeden z postulatów kibiców, w którym to domagają się oni „stworzenia instytucji, która będzie walczyła z przejawami antypolonizmu w świecie, która będzie wyciągała konsekwencje prawne wobec wszystkich winnych tego podłego zjawiska" lub też wesprzeć i rozbudować poza granicami naszego kraju już istniejącą Fundację Reduty Dobrego Imienia – Polską Ligę Przeciw Zniesławieniom.

5. Można się także zastanowić, czy nie stworzyć czasem na terenie Stanów Zjednoczonych - wzorem rozsianych po całym świecie Klubów Gazety Polskiej - Klubów Polskich, które byłyby koordynowane bezpośrednio przez Ambasadę RP w Waszyngtonie (korzystając i rozbudowując już istniejącą bazę, w postaci znajdujących się w wielu amerykańskich miastach tzw. Polish Clubs). Ich celem byłoby wspieranie podejmowanych przez Polskę działań i inicjatyw w amerykańskiej przestrzeni publicznej. Kluby Gazety Polskiej odegrały w zwycięskiej kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy i kampanii parlamentarnej Prawa i Sprawiedliwości znaczącą rolę, wyraźnie pokazując skuteczność takiej formy aktywności.

6. Polska powinna wpłynąć na Komisję Europejską, aby ta, przedstawiła problem wizowy Polaków podczas negocjacji dotyczących umowy o wolnym handlu między UE a USA. Aby było to efektywne, nasz rząd musi jednak wpierw okrzepnąć i nabrać ogłady, gdyż w kwestiach wizerunkowych zachowuje się, jak słoń w składzie porcelany. Potrzebne jest stonowanie emocji poszczególnych jego członków i ewentualne skorzystanie z usług profesjonalnej międzynarodowej agencji PR, która popracuje nad naszym wizerunkiem. Żeby to jednak było skuteczne, musi iść za tym przemyślana polityka informacyjna i wizerunkowa państwa polskiego. Działania naszego państwa w tym względzie pozbawione są bowiem jakiejkolwiek długofalowej strategii. Polski MSZ ogranicza się  zazwyczaj do gaszenia pożarów, a nie zapobiegania im. Jak słusznie wskazał ekspert Ośrodka Analiz Strategicznych Krzysztof Rak, III RP zupełnie nie radzi sobie z polityką informacyjną. To można jednak zmienić. Wzorem dla nas powinna być polityka informacyjna Niemiec, której najlepszym przykładem jest działalność „Deutsche Welle”. Polski rząd powinien stworzyć podobną platformę informacyjną, która będzie przygotowywać darmowe materiały radiowe, video i informacje internetowe, które będą dostępne w języku angielskim, niemieckim, rosyjskim, hiszpańskim, chińskim, francuskim, arabskim i włoskim. Na pewno krokiem w dobrym kierunku jest postulowane przez polski MSZ rozbudowanie strony internetowej „Poland.pl” („Polska.pl”), na której rzetelnie informowano by w najważniejszych językach świata o tym, co się dzieje w Polsce. Tu potrzebna jest jednak profesjonalna ekipa dziennikarska oraz świadomy swojej roli redaktor naczelny.

Kultura masowa

Innym polem skutecznego oddziaływania jest kultura masowa, z filmami na czele. Obrazy filmowe tworzą i utrwalają, ale także zmieniają bowiem stereotypy o danych narodach. Wpływ filmów na opinię publiczną jest nie do podważenia, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie kinematografia ma wyjątkowo silną i ugruntowaną pozycję oraz wyjątkowo mocno oddziałuje na amerykańską kulturę i społeczeństwo. Powinniśmy umieć to wykorzystać, budując za pomocą filmów swój etos oraz zwalczać obecne w amerykańskim społeczeństwie krzywdzące stereotypy dotyczące Polaków. Musimy mieć bowiem świadomość, że kultura masowa jest naturalnym polem konfrontacji różnych grup interesu, gdzie poszczególne państwa i narody z pełną premedytacją, konsekwentnie i brutalnie realizują swoją politykę historyczną kosztem słabszych podmiotów, do których niestety wciąż zaliczana jest Polska.

Hollywoodzkie produkcje

Polacy chętnie zobaczyliby wielkie hollywoodzkie produkcje opowiadające o losach ich rodaków. To musi być jednak sztuka na najwyższym poziomie. Nieudolna, niskich lotów propaganda, może bowiem zaszkodzić nam o wiele bardziej, niż utrzymanie status quo. Chodzenie po Hollywood z walizką pełną pieniędzy w poszukiwaniu reżysera nie jest żadnym rozwiązaniem. Trzeba bowiem pamiętać, że niezależnie od tego, czy film reżyseruje Polak, czy obcokrajowiec, to podstawą każdego filmowego arcydzieła jest dobry scenariusz. Bez niego, z ciekawego tematu zawsze może wyjść gniot, tak, jak to miało chociażby miejsce w przypadku „Bitwy pod Wiedniem” Renzo Martinelliego, czy „1920 Bitwa Warszawska” Jerzego Hoffmana.

Jeżeli nie chce się zmarnować pieniędzy, to najlepiej, gdyby o polskiej historii opowiadali młodzi polscy scenarzyści i reżyserzy, których produkcje byłyby zasilane hollywoodzkimi budżetami, jak w przypadku filmu Jana Komasy „Miasto 44”. Możemy liczyć oczywiście, że znajdziemy ludzi pokroju Petera Weira, który zafascynowany polskością stworzył znakomite dzieło - z hollywoodzką obsadą -, opowiadające o polskim heroizmie i odwadze pt. „Niepokonani”. Takich ludzi, jak on, jest jednak w Hollywood niewielu.

Przede wszystkim potrzebne są nam filmy osadzone w realiach współczesnych, w których Polacy i Amerykanie polskiego pochodzenia zostaliby pokazani w pozytywnym świetle. Nie dochowaliśmy się jednak tak, jak amerykańscy Żydzi, swojego Woody Allena, jak amerykańscy Włosi, Martina Scorsese, czy jak Afroamerykanie, Spike'a Lee. Chcąc nie chcąc, reżyserzy ci poprzez swoje filmy zbudowali i umocnili tożsamość oraz wpływy grup, z których się wywodzą. Polakom także przydałby się choć jeden zafascynowany swoimi polskimi korzeniami amerykański reżyser, który prześwietliłby życie codzienne Polish Americans. Mam nadzieję, że nie jest to tylko myślenie życzeniowe i ktoś taki się wreszcie pojawi.

Pomysły na filmy

                W historii polsko - amerykańskiej nie brakuje barwnych i ciekawych postaci, których życie jest gotowym scenariuszem filmowym. Na pewno warto byłoby zekranizować losy polskiego nawigatora floty duńskiej, Jana z Kielna, który przybył do Ameryki przed Kolumbem. Nie ma również żadnych przeciwwskazań, aby nie wykorzystać na potrzeby scenariusza teorii profesora Manuela Rosa z Duke University w stanie Karolina Północna, według której odkrywca Ameryki, Krzysztof Kolumb był synem polskiego króla Władysława III Warneńczyka i portugalskiej arystokratki. Ciekawym obrazem byłby na pewno film o jednych z pierwszych kolonistów Ameryki Północnej (polskich rzemieślnikach: Michale Łowickim, Zbigniewie Stefańskim, Janie Bogdanie, Janie Mata i Stanisławie Sadowskim), którzy przybyli do Ameryki przed "Pielgrzymami" w 1608 roku, na brytyjskim statku "Mary and Margaret", i którzy zorganizowali w 1619 roku w Jamestown zakończony sukcesem pierwszy w historii strajk polityczno-robotniczy na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Właśnie przedstawianie Polaków jako ludzi wolnych, honorowych i odważnych, którzy walczącą o swoje prawa i zawsze potrafią przeciwstawić się uciskowi i tyrani, powinno być najdobitniej podkreślane i eksponowane przez polską kinematografię oraz amerykańską kinematografię wspieraną z pieniędzy polskich producentów.                     

Amerykańska Polonia powinna zabiegać o to, aby powstały filmy o takich osobistościach, jak: podróżnik, właściciel kopalni złota, publicysta i działacz polonijny Modest Maryański ps. Mary Ansky; wódz indiańskiego plemienia Stanisław Smolak; lekarz i biochemik, laureat Nagrody Nobla, Andrzej Wiktor Schally; piosenkarz Bobby Vinton (Stanley Robert Vintula); klawiszowiec zespołu The Doors Raymond Daniel Manczarek; twórca Walkie-Talkie Henryk Magnuski; ufolog George Adamski; wrestler Władek "Killer" Kowalski; mistrz świata w wolnej amerykance Stanisław Cyganiewicz;  wrestler Johnny Valentine; bejsbolista Barney McCosky; filozof i socjolog Florian Znaniecki; geograf, geolog i podróżnik Henryk Arctowski; chemiczka Stephanie Kwolek. Powinny również powstać filmy opowiadające o udziale Amerykanów polskiego pochodzenia w II wojnie światowej i w wojnach w Korei i Wietnamie na przykładzie amerykańskiego generała Edwarda Rownego, czy też o uczestnikach II wojny światowej na przykładzie takich osób, jak Stanley Lopata, czy Stanley Musiał; o uczestnictwie w wojnie secesyjnej Johna Sobieskiego; o uczestniku powstania wielkopolskiego i wojny secesyjnej generale Józefie Karge; o uczestniku antypruskiego powstania, dowódcy 58 Ochotniczego Pułku Piechoty Nowego Jorku, zwanego także "Polskim Legionem", głównym negocjatorze zakupu Alaski przez Stany Zjednoczone od Rosji, Włodzimierzu Bonawenturze Krzyżanowskim lub też o samym „Polskim Legionie”. Mógłby powstać również film o uczestniku wojny secesyjnej generale Albinie Schoepfie; o ks. Leopoldzie Moczygembie i założeniu miasteczka Panna Maria w Teksasie; o lotnikach Bolesławie i Józefie Adamowiczach; o Polakach budujących bogactwo takich miast, jak Detroit, Chicago, czy Nowy Jork; o walce Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego o niepodległość Stanów Zjednoczonych; o producencie komputerów Jacku Tramielu; o polskich naukowcach budujących potęgę Stanów Zjednoczonych; o Helenie Rubinstein; o filantropie Erazmie Jerzmanowskim; o aktorce Helenie Modrzejewskiej; o kompozytorze i wynalazcy Józefie Hofmannie; o inżynierze Rudolfie Modrzejewskim; o architekcie Macieju Nowickim; o aktorce Poli Negri (Apolonia Chałupiec); o kompozytorze i premierze Polski Ignacym Paderewskim; o rzeźbiarzu Korczaku Ziółkowskim; o podróżniku i autorze pierwszego opisu Kalifornii w języku angielskim  Feliksie Wierzbickim; o paradach Pułaskiego i 3 maja; o pionierze budowy śmigłowców Franku Piaseckim; o tym, jak Polacy osiedlali się i kolonizowali Dziki Zachód; o założycielu osady Pulaski i pierwszym Polaku osiadłym w stanie Wisconsin, Wincentym Dziewanowskim; o nowojorskich policjantach pochodzących z Polski, czy też dokument o sławnych Amerykanach pochodzących z Polski oraz Polakach, którzy wpłynęli na losy Stanów Zjednoczonych.

Nie tylko Polacy, ale również Amerykanie z pewnością obejrzeliby dobry hollywoodzki film, o tak wielce zasłużonym dla idei wolności człowieku, jak Paweł Włodkowic, czy też o genialnym polskim astronomie Mikołaju Koperniku oraz o jednej z najbardziej znanych kobiet na świecie Marii Curie - Skłodowskiej. Na hollywoodzkie produkcje zasługują także losy Witolda Pileckiego, Jana Karskiego, czy też takie wydarzenia, jak przyjęcie Konfederacji warszawskiej, uchwalenie Konstytucji 3 Maja, odsiecz wiedeńska i wojna z bolszewikami w 1920 roku. Powinien również powstać anglojęzyczny dokument dotyczący kłamliwego sformułowania „polskie obozy śmierci”, który jednoznacznie wskazywałby na Niemców i Austriaków, jako prawdziwych organizatorów, wykonawców i winowajców Holocaustu. Powinien to być film bazujący na rzetelnych statystykach i badaniach naukowych, które będą obrazowały rzeczywistą skalę pomocy, jaką Polacy udzieli Żydom i skalą represji w postaci kary śmierci, jakiej doświadczyli Polacy za ukrywanie Żydów, a także wskazaniem na to, że naród Polski może się poszczycić największą liczbą sprawiedliwych (co trzeci uhonorowany tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata to Polak). Film ten powinien także ukazywać skalę wyniszczenia narodu Polskiego podczas II wojny światowej; mówić o Żegocie; misji Witolda Pileckiego w Auschwitz; misji Jana Karskiego w USA i obojętności amerykańskich Żydów na tragedię swoich braci; postawie świętej rodziny Ulmow i Ireny Sendlerowej; żydowskiej kolaboracji z sowieckim oraz z niemieckim okupantem (Jüdischer Ordnungsdienst); o obecnym wykorzystywaniu tragedii Holocaustu do uprawiania kłamliwej polityki historycznej i realizacji partykularnych interesów. Nie powinien on jednak unikać poruszania trudnych dla nas tematów, jak ten dotyczący szmalcownictwa. Wszystko to jednak musi być oparte na rzetelnych badaniach historyków. Bardzo ważne są tu bowiem niuanse i zachowanie odpowiednich proporcji, które jednoznacznie przemawiają na korzyść Polaków. Z perspektywy popularyzacji pozytywnego wizerunku Polski i Polaków na świecie oraz poruszenia niektórych wskazanych powyżej tematów, warto zastanowić się, czy nie wykorzystać ku temu bardzo popularnej ostatnio formy filmowej, jaką jest serial. Przede wszystkim jednak należy umiejętnie wplatać wątki polskie w filmy i seriale typowo amerykańskie, w których to Polacy będą pokazywani w pozytywnym świetle. Tutaj jednak dużą rolę do odegrania mają majętni Amerykanie polskiego pochodzenia.

W Stanach Zjednoczonych długo panowało przyzwolenie na wyśmiewanie  „polaczków”, przy jednoczesnym alergicznym podchodzeniu do żartów z „żydków”, czy „czarnuchów”. Dziś na szczęście nie ma już przyzwolenia na publiczne szydzenie z Polaków, choć antypolonizm w żadnym stopniu nie jest tak zwalczany i piętnowany, jak ma to miejsce w przypadku antysemityzmu i rasizmu. W ostatnich latach antypolonizm przybrał jednak inną formę, dyskryminacji kulturowej i historycznej. Jednym z przejawów tego typu działań jest stosunek do polskiej narracji historycznej i polskiej kinematografii. Hollywood interesuje się bowiem polskimi filmami zazwyczaj wtedy, gdy występuje w nich wątek żydowski i żydowska narracja (z trzech polskich filmów nominowanych do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego w przeciągu ostatnich 35 lat, aż w dwóch z nich, głównym tematem byli Żydzi). Nie powinno to jednak dziwić, gdyż w przeciwieństwie do polskich wpływów, żydowskie wpływy na amerykańską kulturę, biznes, mass media i kinematografię są bardzo silne. Przez to niestety, Amerykanie widzą dziś Polskę i Polaków oczami  - często nastawionych nieprzychylnie do Polaków - amerykańskich Żydów. Patrzenie na dojrzały kulturowo i świadomy swojej tożsamości kilkudziesięciu milionowy naród polski, z perspektywy zamieszkującej jego państwo mniejszości, budzi wśród wielu Polaków zrozumiałą irytację. Filmy o tematyce żydowskiej bywają często dla Polaków bardzo krzywdzące. Oscarowa "Ida" oraz „Pokłosie”, doskonale wpisały się w kreowany - przez nieprzychylne nam środowiska - bazujący na kłamliwych stereotypach wizerunek „Polaka antysemity” oraz stały się doskonałym podłożem pod bezpodstawnie wysuwane przez organizacje żydowskie roszczenia o restytucję mienia pożydowskiego w Polsce, którego spadkobiercy zginęli podczas Holocaustu. Zaszkodziły one polskiej polityce historycznej i wizerunkowi Polaków na świecie o wiele bardziej, niż książki Jana T. Grossa. Nie znaczy to jednak, że z tego powodu nie powinny powstawać kolejne filmy o Żydach z Polski, czy Polakach o żydowskich korzeniach, którzy odnieśli sukces w Stanach Zjednoczonych, takich jak Maksymilian Faktor (Max Factor); laureat pokojowej Nagrody Nobla i współtwórca pierwszej bomby atomowej, Józef Rotblat; pisarz Leopold Tyrmand; laureat nagrody Nobla Leonid Hurwicz; prawnik i twórca pojęcia „ludobójstwo”, Rafał Lemkin; czy pianista i wielki polski patriota, Artur Rubinstein. Filmy te powinny jednak uwzględniać polski punkt widzenia i polską wrażliwość, stroniąc jednocześnie od uproszczeń i powtarzania krzywdzących dla obu stron, nieprawdziwych stereotypów.

W amerykańskich filmach przestępcy  często mają polsko brzmiące nazwiska. Są przedstawiani jako idioci, nieposkromieni i niepoprawni buntownicy, bezrobotni lenie, brutale, szaleńcy, rasiści, mordercy, faceci twardzi, silni i niebezpieczni, którzy nie potrafią panować nad emocjami, przez co często topią smutki w alkoholu. Jeżeli więc nie będziemy robić filmów o polsko – amerykańskich bohaterach, to nie dziwmy się później, że będzie o więcej filmów pokazujących Polaków w złym świetle, niż w dobrym. Wystarczy przypomnieć  film "Iceman", opowiadający losy działającego na zlecenie mafii zawodowego zabójcy, Richarda Kuklinskiego albo film „Ścigany”, w którym polska rodzina z Chicago - u której zatrzymał się główny bohater filmu - została pokazana jako rodzina patologiczna. Polak sprzedaje w nim narkotyki małym dzieciom. Przez tego typu przedstawienie Polaków w amerykańskich filmach i popkulturze, zarówno Polacy jak i Amerykanie polskiego pochodzenia byli przez lata obiektem drwin i szykan w życiu codziennym. Niejednokrotnie nad dziećmi o polskich korzeniach w szkołach znęcali się ich rówieśnicy. Nawet Afroamerykanie byli świadomi dyskryminacji Polaków. W Detroit, Amerykańska Polonia i czarnoskórzy Amerykanie razem walczyli o swoje prawa. Powinien więc powstać anglojęzyczny film fabularny lub dokumentalny, który opowiedziałby o antypolonizmie niektórych środowisk w USA i dyskryminacji Polaków w amerykańskim życiu publicznym, z jednoczesnym wskazaniem na to, jak wielu Polaków było wybitnymi Amerykanami, którzy budowali potęgę Stanów Zjednoczonych. Nie ma bowiem filmów, które pokazywałyby, jak istotny był wkład Polaków w budowanie siły i dobrobytu tego państwa. Brakuje filmów o Polakach, którzy odnieśli sukces i spełnili swój „American dream”. Jeżeli nie zaczniemy oddziaływać na amerykańską kulturę masową, to być może już niedługo pojawią się w amerykańskich kinach filmy o mających polskie korzenie amerykańskich seryjnych mordercach, takich jak Tillie Klimek, John Gacy, czy o zabójcy prezydenta Stanów Zjednoczonych Williama McKinleya Leonie Czolgoszu; terroryście, Theodore Kaczynskim; największym wrogu Ala Capone, szefie „North Side Gang”, gangsterze Henrym Earl J. Wojciechowskm (Hymie Weiss);  gangsterze Albinie Franciszku Karpowiczu (Alvin Karpis), czy też western o pochodzącym ze Śląska, rewolwerowcu Martinie Mrozie. Nie przeczę, że mogłyby to być ciekawe filmy. Na pewno jednak utrwaliłyby one negatywne stereotypy dotyczące Polaków, które wprowadzili do amerykańskiego społeczeństwa niemieccy imigranci. Wraz z nimi miały się bowiem pojawić w Stanach Zjednoczonych żarty o Polakach tzw. "Po­lack jokes", w których to Polacy przedstawiani byli jako tępi, agresywni, leniwi, zacofani, antysemici, rasiści, złodzieje i zapijaczeni nieudacznicy. W amerykańskim tyglu etnicznym, religijnym i ideologicznym nieprzychylne Polakom żarty i stereotypy szybko podchwyciły inne grupy rywalizujące z polskimi imigrantami, (zazwyczaj biednymi i niewykształconymi polskimi chłopami, nieznającymi języka angielskiego), takie jak: protestanci, Żydzi, Afroamerykanie, Rosjanie, Włosi i Irlandczycy. Podkreślenie przez te grupy swojej tożsamości i odrębności, a także wartości swojego wkładu w budowę amerykańskiego narodu i społeczeństwa, związane było często z dyskredytacją i dyskryminacją innych grup, w tym przypadku Polaków. W międzywojniu, z oręża antypolskich żartów i stereotypów korzystali zaś w swojej propagandzie przeciwko Polsce i Polakom komuniści i naziści.

Irlandczycy, będący tak, jak Polacy katolikami, również byli kiedyś dyskryminowani i przedstawiani w negatywnym świetle. Dziś jednak wielu Amerykanów o irlandzkich korzeniach jest dumnych ze swojego pochodzenia. Irish Americans, których jest prawie trzykrotnie więcej niż Polish Americans mają dziś ogromny wpływ na Stany Zjednoczone. Polacy powinni iść ich śladem. Kluczem do sukcesu jest amerykańska popkultura i właśnie hollywoodzkie filmy. Kiedyś w Stanach Zjednoczonych przez „Solidarność” była moda na Polskę. Teraz trzeba wykreować na amerykańskim rynku kolejny popkulturowy symbol - obraz Polaka, prawdziwie wolnego człowieka, który zawsze walczy z dyktaturą i uciskiem. Należy również zabiegać o to, aby w amerykańskich podręcznikach historii dla młodzieży znajdowały się wzmianki o Unii lubelskiej, Konfederacji warszawskiej, bitwie pod Wiedniem, Konstytucji 3 maja,  obronie Europy w 1920 roku przed najazdem bolszewickim, Mikołaju Koperniku, św. Janie Pawle II i o wielu innych istotnych postaciach i wydarzeniach z historii Polski, którymi możemy się poszczycić przed światem. Młodzi Amerykanie powinni mieć również możliwość dokładniejszego zapoznania się w szkołach publicznych z życiorysami polsko-amerykańskich bohaterów, takich jak Tadeusz Kościuszko, czy Kazimierz Pułaski. Dzięki nim bowiem, z pewnością lepiej zrozumieją Polskę i Polaków.

Gabriel Kayzer

Prawica Rzeczypospolitej