Czy zasadne jest utrzymywanie obecnego kompromisu aborcyjnego w Polsce? Na to pytanie odpowiada Gabriel Kayzer, członek Prawicy Rzeczypospolitej

Jeżeli kompromisem nazywa się dziś politykę eugeniczną, godzącą w życie człowieka, to z całą stanowczością należy stwierdzić, że jest to zły kompromis. Przez niego bowiem - w majestacie prawa - zabijanych jest rocznie w Polsce ponad tysiąc dzieci w okresie prenatalnym. Odmawia się tym dzieciom prawa do narodzin tylko dlatego, że nie są one „pełnowartościowymi” istotami ludzkimi, zasługującymi na prawną ochronę. Wszystko to przypomina nazistowską politykę czystości rasowej. Kategoria podludzi, została jednak w III RP zastąpiona kategorią „upośledzonych płodów”. Takim „niepełnym ludziom” odmawia się dziś prawa do życia, przyzwalając na ich zabijanie. Ta - w czystej postaci - dehumanizująca nowomowa, pozwoliła na wprowadzenie do naszego prawa kontratypów, dających - w okresie prenatalnym - „licencję na zabijanie” wyselekcjonowanych istot ludzkich. Należy podkreślić, iż ma to miejsce w XXI w., gdy na każdym kroku walczy się o prawa zwierząt i prawa wszelkich możliwych mniejszości. Jednocześnie jednak, z pełną premedytacją - w sposób świadomy - odmawia się prawa do życia i narodzin najbardziej dyskryminowanej i uciskanej mniejszości, jaką są dzieci nienarodzone, które w przeciwieństwie do lobby proaborcyjnego – ze względów obiektywnych – nie mają ani możliwości, ani tym bardziej środków finansowych do skutecznego upominania się o jedno, ale podstawowe prawo każdego człowieka, prawo do życia.

Niedawno ruszyła kampania społeczna pt. ""Zwierzę to Nie Prezent". Jest to z pewnością szczytna akcja. Smuci jednak to, że w naszym społeczeństwie - w którym ponad 90 proc. osób podaje się za katolików - ludzie o wiele bardziej martwią się losem zwierząt, niż losem drugiego człowieka. W okresie Świąt Bożego Narodzenia - gdy większość Polaków śpiewa kolędy o płaczącym z zimna, nowonarodzonym malutkim Jezusie - nie widać bowiem w telewizji ani jednej kampanii społecznej, w której usłyszelibyśmy hasła, takie, jak: "Życie człowieka rozpoczyna się od poczęcia", "Ludzki płód to istota ludzka", "Dzieci z zespołem Downa również mają prawo do ochrony życia w okresie prenatalnym", czy też "Okres prenatalny, to jeden z okresów życia każdego człowieka".

Prawo powinno przede wszystkim chronić życie ludzi, w tym przypadku tych, którzy nie zdążyli się jeszcze narodzić. W innym przypadku bowiem mamy do czynienia z karykaturą demokracji, a wręcz z nowym totalitaryzmem - totalitaryzmem herodiańskim, który dehumanizując istoty ludzkie, prowadzi pod maską postępu - do zgodnego z prawem  - zabijania wybranej przez siebie kategorii ludzi. Czy rzeczywiście chcemy, aby w naszym imieniu III RP traktowała nienarodzone dzieci z zespołem Downa, jak podludzi, których z pomocą instytucji państwowych można - w imię eugenicznej czystości genetycznej -  zabić? Na takie działania nie może być zgody. To, że ludzie z zespołem Downa są od nas inni, nie oznacza, że są od nas gorsi. Czymś szatańskim jest więc możliwość wyłączenia ich - w okresie prenatalnym - spod ochrony prawnej, pozwalająca na ich bezkarne zabicie. Wydaje się jednak, że tak, jak ludzkość wyciągnęła konstruktywne wnioski z intoksykacji społeczeństwa trucizną instytucjonalnego rasizmu, który doprowadził podczas Holocaustu do zagłady Żydów, tak też w przypadku zagłady ludzi upośledzonych - mordowanych w nazistowskich Niemczech tylko za to, że nie spełniali kryteriów genetycznej nieskazitelności - w ogóle nie przerobiła tego tematu.

Kościół nie zgadza się na żadną formę aborcji. Taki sam stosunek do aborcji powinni mieć katolicy, a zwłaszcza politycy. Przyznając się bowiem do wiary w Jezusa, zobowiązani są przestrzegać jego nauki i dawać chrześcijańskie świadectwo. Z perspektywy nie tylko katolickiej, ale także czysto ludzkiej - mającej na uwadze dobro najwyższe, jakim jest ludzkie życie -  tylko w przypadku kobiety w ciąży, której życie jest zagrożone, a jej leczenie może być niebezpieczne dla życia jej nienarodzonego dziecka - dopuszczalny jest wybór, które życie należy ratować. Ratowanie to jednak nie aborcja. W tym przypadku wiele zależy od heroizmu kobiety. Jest to jednak jej autonomiczna decyzja i nikt nie ma prawa jej do niczego zmuszać.

Ustawa zakazująca aborcji będzie miała wpływ na sondaże i poparcie polityczne dla PiS wśród ludzi z tak zwanego centrum. Jeżeli jednak PiS cofnie się przed zmianami na tym ważnym dla katolików polu, to musi się liczyć z utratą poparcia części swojego żelaznego elektoratu, bez którego może się już nie podnieść. PiS powinien mieć bowiem świadomość, że jego stosunek do aborcji będzie - dla wielu jego sympatyków - pokerowym „sprawdzam”.

Prawica Rzeczypospolitej pozostaje wierna chrześcijańskim wartościom i będzie się na tym polu bacznie przyglądać działaniom Prawa i Sprawiedliwości. Kwestia ochrony życia nienarodzonych jest bowiem kamieniem węgielnym, na którym zbudowano Prawicę. Wierzę więc, że w kwestiach światopoglądowych  nie skończy ona jako przystawka PiS-u i gdy będzie taka potrzeba, zachowa się tak, jak na chrześcijańską partię przystało. Mam również nadzieję, że w tak ważnej dla wszystkich chrześcijan sprawie, będziemy grali ze Zjednoczoną Prawicą, a więc i z PiS-em do jednej bramki. Nie można bowiem budować przyszłości narodu na zgniłych moralnie kompromisach. Albo będziemy mieli w Polsce do czynienia z moralną kontrrewolucją i zatańczymy na Babilonu zgliszczach albo też nasz naród czeka staczanie się po równi pochyłej na samo dno. Decyzja w tym względzie, w dużej mierze zależeć będzie od zasiadających w polskim sejmie reprezentantów narodu.