Afera z próbą rejestracji „Kościoła Latającego Potwora Spaghetti” może nam ostatecznie wyjść na dobre. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji początkowo odrzuciło wniosek grupy tzw. pastafarian, którzy – z durszlakiem na głowie – prześmiewczo głoszą, że świat i człowiek został stworzony przez latające makaronowe dziwadło z oczami na makaronowych czułkach. Ale wyrok sądu administracyjnego z ubiegłego tygodnia nakazał ponowne rozpatrzenie wniosku, z dochowaniem wszystkich zapisanych procedur.

Obowiązujące u nas prawo pozwala na rejestrację nowego „kościoła” każdemu, kto skrzyknie 100 osób gotowych podpisać się pod jego wnioskiem, co nie oznacza bynajmniej deklaracji przyłączenia się do jego wyznawców. W dobie internetu uzyskanie takiego poparcia jest dziecinnie łatwe. Własny „kościół” zarejestrowały kiedyś grupy przestępcze z Wybrzeża i z podwarszawskich Marek, a mafia pruszkowska miała nawet własną uczelnię „teologiczną”, na której w charakterze wykładowców zatrudniani byli Wietnamczycy handlujący na Stadionie Dziesięciolecia. Samozwańczy „biskupi” i ich „kościoły” mieli prawo korzystać z Funduszu Kościelnego i ze zwolnień podatkowych przy odpisach na działalność swojego „kultu”, charytatywną czy edukacyjną. A wszystko obciążało skarb państwa i Kościół katolicki. Rejestracja tych właśnie grup jako „kościołów” była chyba bardziej szkodliwa niż cała antyreligijna hucpa, którą nam ostatnio zafundowali „wyznawcy” makaronowego „boga”. Ci ostatni świadomie obnażają bowiem stan naszego prawodawstwa dotyczącego Kościołów i związków wyznaniowych, które bazuje na komunistycznej ustawie z 17 maja 1989 roku. Może już najwyższy czas je zmienić, aby nie nobilitować poczynań, które są nie do pomyślenia nie tylko na Węgrzech, lecz także nawet w liberalnej Francji.

[koniec_strony]

Inicjatywa grupy ateistów spod znaku durszlaka, która drwi z każdej religii, a z chrześcijaństwa w szczególności, odsłania tak naprawdę duchową pustkę jej autorów. Bo co mają do zaproponowania człowiekowi owi „wyznawcy”? Odrzucając prawdziwego Boga, przypisują Jego mądrość, wszechmoc i wieczność stworzonej przez Niego materii. To już było! Ostatecznie jednak człowiek nie ma innego wyjścia: albo jest wiara w Boga, albo bałwochwalstwo i szukanie namiastki kultu. W rezultacie, w londyńskiej dzielnicy Islington, w opuszczonej przez chrześcijan świątyni, odbyło się 6 stycznia tego roku nabożeństwo dla… ateistów. Czy po to człowiek odrzuca Boga, aby potem rozpaczliwie szukać czegoś, co zapełni tę pustkę? „Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale – pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego wolno? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić” – mówił Jan Paweł II na krakowskich Błoniach 9 czerwca 1979 roku.

Święta Wielkanocne są dla nas dniami religijnej dumy, podnoszenia głów i powstania z kolan. W pierwotnym Kościele w tych dniach nawet podczas modlitwy i Eucharystii nie klękano, bo przecież Chrystus nas wyzwolił. I do dzisiaj tylko w okresie wielkanocnym nie klęka się na przykład podczas śpiewu litanii do Wszystkich Świętych. Nie idziemy za wymyślonymi przez ludzi mitami, ale za Bogiem, który objawił się człowiekowi jako Stwórca Świata, Pan Życia i Miłosierny Ojciec. Chrystus tak ukochał człowieka, że stał się człowiekiem istniejącym historycznie, który dla nas dał się ukrzyżować, zwyciężył śmierć i zmartwychwstał. Jego grób jest pusty! I to nie my, ale ci, którzy w Niego nie wierzą, mają problem, jak ten fakt wytłumaczyć. Wiara w Chrystusa Zmartwychwstałego i prawo Boże stały się podwaliną cywilizacji i kultury, w której żyjemy. Prawda chrześcijaństwa odnosi się bowiem nie tylko do wieczności, sprawdza się także w urządzaniu doczesności. Świat, w którym żyjemy, jest naszym światem, w którym mamy szczególne prawo obywatelstwa i powody do dumy.

Tej właśnie wielkanocnej dumy – pokornej i radosnej – wszystkim naszym Czytelnikom, Współpracownikom i Przyjaciołom życzę.

PS Od tego tygodnia „Idziemy” dostępne jest we wszystkich placówkach „Kolportera” nie tylko w Warszawie, lecz także w Łodzi i w Gdańsku, gdzie dotąd byliśmy tylko w Empikach i w kolportażu kościelnym. Dziękujemy za uznanie!

ksiądz Henryk Zieliński

Więcej znajdziesz w najnowszym numerze Tygodnika "Idziemy"