„Katolicki” prezydent Joe Biden szuka sposobów szerzenia dostępu do aborcji, jeśli Sąd Najwyższy unieważni wyrok w sprawie „Roe kontra Wade” z roku 1973 legalizujący aborcję. Według agencji Reuters Biden rozważa posługiwanie się dekretami prezydenckimi i innymi środkami, by „chronić prawa kobiet” w USA, czyli umożliwić im mordowanie niechcianych dzieci nienarodzonych.

Jeszcze 10 maja rzeczniczka prasowa Jen Psaki informowała, że prezydent poprosił o przygotowanie planów w tym celu i że środki, jakie będzie stosować administracja Bidena, nie będą tylko dekretami prezydenckimi. Według jej wyjaśnień Departament Sprawiedliwości przygotowuje się, by bronić aborcjonistów i aptek, które sprzedają pigułki aborcyjne, oraz kobiet, które poddają się aborcji, przed pozwami sądowymi. Jednak według informacji na stronie Departamentu Sprawiedliwości nie ma on „władzy interweniowania w kwestiach prawa stanowego”.

Administracja Bidena rozważa nacisk na Agencję Żywności i Leków, by ułatwiła dostęp do pigułek aborcyjnych, co obejmowałoby możliwość zamawiania ich przez Internet, z innych stanów i z zagranicy. Bettina di Fiore z „Life Site News” zwraca uwagę na zagrożenie nie tylko dla życia nienarodzonego dziecka, ale także dla kobiet związane z takimi ułatwionym dostępem do śmiercionośnych pigułek. Odnotowano np. przypadki podawania takich środków poronnych nieświadomym kobietom przez ich partnerów, którzy nie chcieli mieć dziecka.

Administracja Bidena rozważa także możliwość wykorzystania systemu funduszy medycznych, by pokrywać koszty podróży kobiet o niskich dochodach, które szukają możliwości aborcji w innych stanach lub krajach. Oznaczałoby to, że amerykańscy podatnicy, którzy nie popierają dostępu do aborcji, pokrywaliby mimo to jej koszty wbrew swoim przekonaniom.

Innym sposobem szerzenia „prawa do aborcji” byłoby przygotowanie przez odpowiednie instytucje rządowe raportu o rzekomym „głębokim fizycznym, psychicznym i emocjonalnym wpływie na kobiety braku dostępu do usług zdrowia reprodukcyjnego”. Tyle tylko, że jak zauważa di Fiore, nie ma to nic wspólnego ze zdrowiem, gdyż „opieka zdrowotna oznacza leczenie, a nie zabijanie”.

 

jjf/LifeSiteNews.com