- Tymczasem u nas program wsparcia dla rodzin jest od początku bardzo atakowany. Dlatego warto podkreślać, że program „Rodzina 500 plus” nie jest żadnym darem od państwa, ale rekompensatą, za to, co państwo nakłada na dzieci. - mówi portalowi Fronda.pl Karolina Elbanowska. 

Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: Dzisiaj rząd zajął się projektem ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, czyli programem Rodzina 500 plus. Następnie projekt trafi do parlamentu.Program ma wejść w życie od 1 kwietnia. Jak Pani, jako mama, działaczka społeczna, prezes fundacji Rzecznik Praw Rodziców oceni taką decyzję? Czy jest to krok w dobrym kierunku, czy może jest zupełnie niepotrzebny?

Karolina Elbanowska: W Polsce dziecko jest płatnikiem podatków – przede wszystkim VAT - od każdego przedmiotu, który rodzice muszą kupić; od kaszek, pieluch, od podręczników, od wszystkich niezbędnych produktów. Dziecko jest płatnikiem podatków również z tego powodu, że rodzice nie mogą rozliczyć się wspólnie z dzieckiem, tak jak to bywa w państwach Europy Zachodniej.

Dla naszego fiskusa mały obywatel jest praktycznie niewidoczny. To, że w tej chwili państwo zaczyna myśleć o tym, żeby rekompensować dziecku te podatki, to nie wyraz łaski, ale sprawiedliwości społecznej. Dziecko nie pracuje i nie zarabia na swoje utrzymanie. Tymczasem dotąd państwo, zamiast dziecku pomóc, czerpało z niego korzyści. Na Zachodzie wszelkie dodatki na dzieci spełniają właśnie funkcję zwrotu VAT. A na przykład Wielka Brytania poza finansowym wsparciem dla rodzin czy darmowymi lekami dla dzieci i matek ciężarnych, ma też zerową stawkę VAT na produkty dla dzieci.

Tymczasem u nas program wsparcia dla rodzin jest od początku bardzo atakowany. Dlatego warto podkreślać, że program „Rodzina 500 plus” nie jest żadnym darem od państwa, ale rekompensatą, za to, co państwo nakłada na dzieci.

Skąd biorą się ataki na ten program? Opozycja mówi, że „Polski nie stać na to, żeby go zrealizować”.

StopJest dokładnie odwrotnie! Polski nie stać, żeby tego nie robić. Jeżeli dzisiaj nie wykorzystamy ostatniej szansy, żeby zachęcić do macierzyństwa kobiety z wyżu lat 70 i 80. – trudno będzie choćby częściowo odtworzyć demograficzną bazę. Jeśli nic nie zrobimy, za kilkadziesiąt lat okaże się, że jesteśmy społeczeństwem ubogich starców, na których nie ma komu pracować. I nie chodzi nawet o emerytury, bo dla każdego kto potrafi liczyć powinno być oczywiste, że ich nie będzie. Chodzi o gospodarkę, która upadnie, ponieważ zabraknie nie tylko młodych rąk do pracy, ale też konsumentów. I nie łudźmy się, że ten deficyt zapełnią imigranci. Dzisiaj nawet muzułmanie, którzy zalewają Europę, nie chcą przybyć do Polski, tylko do Niemiec, Szwecji, czy Wielkiej Brytanii. Jesteśmy co najwyżej przystankiem na ich trasie. Za kilkadziesiąt lat nie będzie miał kto pracować na PKB. Mówię więc o inwestycji w rozwój naszego państwa, w najważniejszy kapitał, jakim jest kapitał ludzki. Dziwię się, że ekonomiści tego nie dostrzegają.

Jestem przekonana, że ten program przyniesie widoczne skutki demograficzne. Pozwoli odblokować hamulec rozwojowy w wielu polskich rodzinach. Dzisiaj w Polsce bieda ma twarz dziecka, o czym mówią nam raporty instytucji państwowych i organizacji pozarządowych. Wbrew pozorom, to nie emeryt jest aktualnie ikoną biedy w naszym kraju, tylko właśnie dziecko. Ten fakt przekłada się w sposób bezpośredni na to, że młodzi ludzie nie decydują się na powiększenie rodziny. Decyzja o kolejnym dziecku wiąże się dla wielu rodzin z ryzykiem popadnięcia w biedę. Na Zachodzie państwo i samorządy zapewniają wycieczki szkolne, podręczniki, najwyższej jakości szczepionki – można by wymieniać całą listę. Tymczasem w Polsce większość wydatków związanych z obowiązkową edukacją a nierzadko też leczeniem, spada na rodziców, którzy rezygnują z dzieci, ponieważ zdają sobie sprawę, że nie będą w stanie zapewnić wszystkich ich potrzeb. Większość ludzi w Polsce żyje biednie, więc kwota z tego programu ma szansę odwrócić katastrofalny trend demograficzny.

Często nasi politycy podają nam za przykład Europę. Więc warto mieć świadomość, że cała Europa prowadzi politykę prorodzinną, w ramach której przeznacza się konkretne kwoty na wsparcie dla rodzin. I tam w dyskusji nad polityką prorodzinną nie dominuje temat wspierania patologii.

Dokładnie, w Polsce pojawiają się zarzuty, że z jednej strony mamy rodziny patologiczne, które będą rozmnażać się po to, żeby dostać 500 zł, a z drugiej strony słyszymy o tym, że otrzymywanie 500 zł przez najbogatszych, jest niesprawiedliwe.

Jest to argument wewnętrznie sprzeczny. Wynika z niego, że tak źle i tak niedobrze, więc najlepiej odwołać cały program. Trzeba odróżnić politykę socjalną od polityki prorodzinnej. Polityka socjalna to wspieranie tych osób, które naprawdę sobie nie radzą. Z kolei polityka prorodzinna to wspieranie także tych, którzy sobie radzą, którzy pracują, są wydolni, chcą mieć dzieci – zadbane, wykształcone, najedzone – obywateli, którzy będą przynosić korzyść całemu społeczeństwu.

Argument o wspieraniu bogatych można obalić statystyką. Naprawdę bogatych osób w Polsce jest niewiele. Płacą one wysokie podatki, więc dlaczego miałyby być wyłączone z powszechnej polityki prorodzinnej? Nasza klasa średnia w kategoriach państw Zachodnich to nierzadko biedota. Ludzi postrzeganych jako średniozamożnych nie stać często na wyjście do kina, albo szkolną wycieczkę dla dziecka, bo większość dochodu pochłania kredyt i wydatki "na życie".

Program Rodzina 500 plus pozwoli wielu rodzinom na finansowy oddech. Wprowadzenie limitów dochodowych sprawi, że polityka prorodzinna zmieni się w politykę socjalną. Progi dochodowe są hamulcem rozwoju. Ludzie zaczynają się zastanawiać, czy opłaca im się brać dodatkowe zlecenia, bo mogą przez to stracić ten czy inny dodatek. Poza tym, konieczność wyliczania komu przysługuje dodatek, a komu już nie - tak jak w przypadku becikowego - to ogromny koszt biurokratyczny. Miliony złotych, zamiast do rodzin, trafią do urzędów, które będą mielić tony nikomu na nic niepotrzebnej biurokratycznej makulatury.

Jeżeli chodzi o argument mówiący o tym, że system wspiera patologię – będę broniła polskich rodziców zawsze podkreślając, że nie ma danych, które mówiłyby, że procent alkoholików wśród rodziców jest wyższy niż w jakiejkolwiek innej grupie społecznej. Jeśli nie chcemy wypłacać gotówki rodzicom, to w takim razie ograniczmy wypłacanie emerytur i różnych dodatków (one też pochodzą z budżetu państwa) i zamieńmy je na talony na żywność - skoro mamy tak niskie zaufanie do obywateli. Państwo ma narzędzia, by reagować na łamanie prawa, jakim jest przemoc w patologicznych środowiskach. Programu nie wolno tworzyć mając na względzie tylko wąski margines patologii. Zdecydowana większość naszego społeczeństwa, to zdrowe, normalne, kochające się rodziny. To do nich ma być adresowany program 500 plus.