Podobnego zdarzenia nie było jeszcze w historii Kościoła katolickiego. Australijski kardynał George Pell, przez lata jedna z najważniejszych postaci Kurii Rzymskiej, został uznany przez sąd za winnego czynów pedofilskich. Hierarchę aresztowano i obecnie grozi mu długoletnie więzienie. Problem w tym, że stawiane mu zarzuty są zdaniem wielu obserwatorów skrajnie niewiarygodne. 

 

Kard. George Pell w latach 2014-2019 był prefektem watykańskiego Sekretariatu Ekonomii. W latach 2013-2018 zasiadał w Radzie Kardynałów, która doradza papieżowi Franciszkowi w reformie Kurii Rzymskiej. W Australii pełnił przez kilka lat urząd biskupa Melbourne, a później przez kilkanaście lat urząd arcybiskupa Sydney. Pell angażował się też intensywnie w debatę publiczną, zabierając głos w setkach artykułów, wywiadów i wystąpień. Stał zawsze po stronie katolickiej ortodoksji.

Jako faktyczny kierownik watykańskich finansów był za pontyfikatu papieża Franciszka trzecią najważniejszą osobą w Stolicy Apostolskiej, za samym Ojcem Świętym i sekretarzem stanu, kard. Pietro Parolinem. Stąd fakt skazania go przez sąd i umieszczenia w tymczasowym areszcie jest trzęsieniem ziemi, jakiego jeszcze w Kościele katolickim nie było. Nigdy jeszcze tak wysoki rangą hierarcha nie znalazł się w podobnej sytuacji.

W grudniu 2018 roku ława przysięgłych sądu w Melbourne uznała, że kardynał Pell jest winny zarzucanych mu czynów pedofilskich wobec dwóch chłopców. Do publicznej wiadomości informację o tym werdykcie podano dopiero wczoraj.

Czego miał dopuścić się kardynał? W latach 1996/1997 molestował rzekomo dwóch trzynastolatków. Po jednej z niedzielnych mszy świętych miał rzekomo w zakrystii (sic!) zmusić chłopca do stosunku oralnego, a drugiego wykorzystać w inny sposób. Po kilku miesiącach miałby ponownie molestować obu chłopców w katedralnym korytarzu. Jedna z domniemanych ofiar już nie żyje. W 2014 roku zmarła z powodu przedawkowania heroiny. Drugi z rzekomo molestowanych powiedział o sprawie dopiero po niemal 20 latach, w roku 2015. Nie jest publicznie znana jego tożsamość. 

W roku 2017 Pell wrócił z Watykanu do Australii. Formalnie nie zrezygnował z posady prefekta Sekretariatu Ekonomii, ale wziął urlop. Od samego początku hierarcha zapewniał, że jest niewinny. Zdania nie zmienił także po zapadnięciu wyroku. Jak poinformował przez adwokata, będzie odwoływać się od decyzji sądu. Stolica Apostolska podała, że z ewentualnym nałożeniem na Pella sankcji wstrzyma się do chwili zapadnięcia werdyktu sądu apelacyjnego.

Gdy o molestowanie seksualne nieletnich i kleryków oskarżano byłego kardynała Theodore'a McCarricka, niemal nikt nie stawał w jego obronie. Dowody były ewidentne. W przypadku kard. George'a Pella jest jednak zupełnie inaczej. Głosów, które wyrok uważają za niesprawiedliwy, jest bardzo wiele.

Na łamach australijskiego ,,Herald Sun'' ukazał się artykuł autorstwa Andrewa Bolta, według autodeskrypcji niebędącego ani katolikiem, ani nawet chrześcijaninem. Bolt wskazuje, że zmarły heroinista za życia deklarował publicznie, iż nigdy nie został wykorzystany seksualnie. Drugi z kolei przez prawie 20 lat trzymał wszystko w tajemnicy, a dziś nie znamy nawet jego tożsamości - rzekomo wykorzystany w dzieciństwie mężczyzna żyje w ukryciu. Według Bolta opis wydarzeń, który zaprezentował ów człowiek, jest tymczasem skrajnie niewiarygodny. Kardynał Pell miałby bowiem wykorzystać chłopców bezpośrednio po mszy świętej w katedralnej zakrystii. Tymczasem, wskazuje autor, zakrystia jest miejscem nieledwie publicznym, gdzie po mszy zwykle znajduje się wiele osób. Co więcej, oprócz zeznania jednego człowieka nie ma ani jednego świadka, który mógłby potwierdzić jego słowa. Tymczasem tuż po mszy świętej katedra była jeszcze pełna ludzi. Co więcej jest w podobnych przypadkach normalne, że prawdziwy pedofil dopuszcza się czynów zabronionych wielokrotnie. Tymczasem w przypadku Pella nie ma o tym mowy.

Bolt przypomina, że w przeszłości kardynał był już oskarżany o czyny pedofilskie, ale okazywało się zawsze, że zarzuty są wyssane z palca. Zarzucano mu popełnianie przestępstw, których nie mógł popełnić, bo nie było go w ogóle tam, gdzie miało do nich jakoby dochodzić.

W obronie Pella stanął też znany amerykański watykanista, Edward Pentin. Jak powiedział mediom, większość ludzi w Kurii Rzymskiej nie wierzy w winę hierarchy. Wygląda raczej na to, powiedział Pentin, że kardynał padł ofiarą spisku zorganizowanego przez jego wrogów. A o tych nie trudno - jako kierownik watykańskich finansów Pell zajmował się między innymi walką z korupcją. Stąd przez wiele osób w Watykanie był darzony skrajną niechęcią, zajmując się ,,kruszeniem'' starego systemu finansowego, wskazał Pentin.

Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku o niewiarygodności stawianych Pellowi zarzutów pisał biograf św. Jana Pawła II, publicysta George Weigel. Jak sugerował, w Australii panuje bardzo niezdrowy, antyklerykalny klimat, w którym łatwo o pochopne sądy. W artykule opublikowanym z kolei wczoraj na łamach ,,National Review'' Weigel zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. W przypadku Pella to nie ofiara sama zgłosiła się na policję - została raczej ,,wyszukana''. Zanim jeszcze pojawiły się jakiekolwiek oskarżenia, policja w Melbourne publikowała ogłoszenia w gazetach, informując, że szuka wiadomości na temat ewentualnych nadużyć seksualnych w tamtejszej katedrze... Oskarżenia się znalazły. 

Weigel pisze, że doniesiono mu, iż w kontekście absurdalności zarzutów i braku dowodów nawet sędzia był zaskoczony werdyktem ławy przysięgłych.

Pozostaje zrobić to, co zapowiedział Watykan: czekać na wyrok sądu apelacyjnego. 

fronda.pl