WYWIAD Z KARDYNAŁEM GODFRIEDEM DANNEELSEM, PRYMASEM BELGII, ARCYBISKUPEM MECHELEN I BRUKSELI. TEOLOGIEM, PISARZEM, POETĄ

FRONDA Wasza Eminencjo, interesuje nas fenomen New Age. Skąd u współczesnego człowieka tęsknota za nową religią? Dlaczego nie stara się zaspokoić swoich potrzeb duchowych w sprawdzonych religiach i wieszczy nadejście nowej epoki?

KARDYNAŁ DANNEELS Nie można tego do końca wytłumaczyć; jest to fenomen, który pojawił się w konkretnym momencie historycznym i kulturowym. Sądzę, że po pierwsze New Age proponuje koncepcję ludzkiego życia, a przede wszystkim szczęścia, koncepcję, która jest doskonale przystosowana do tego, co obecnie człowiek odczuwa jako "zapotrzebowanie na szczęście". Według współczesnego człowieka na szczęście składają się trzy elementy: brak stresu, nieobecność ubóstwa oraz brak konfliktów wewnętrznych i zewnętrznych. New Age dostrzegł zapotrzebowanie na szczęście ze strony współczesnego człowieka i zaczął propagować model tego szczęścia. Po drugie, nowoczesny człowiek opowiada się za religią "ogólną", uniwersalną, niczym nie zdeterminowaną i nie posiadającą żadnych dogmatów, specyficznej etyki czy ściśle zdefiniowanego credo. Człowiek chce raczej religii fluktuującej, szerokiej i "naturalnej", a mówiąc ściślej, chce negacji dogmatów i etyki. New Age jest rodzajem mentalności, ale niezbyt zdefiniowanej, choć istnieją cztery filary, na których opiera się ten ruch.

Pierwsza sprawa to zjawisko ogromnego zaufania, jakim współczesny człowiek darzy naukę. Dlatego szuka religii, w której naukowo można by wszystko wytłumaczyć, religii, która nie ma tajemnic, dogmatów i która byłaby do zaakceptowania pod względem naukowym. New Age przedstawia teorię, że uniwersum, w którym żyjemy, nie jest światem Newtona, gdzie zachodzą relacje mechaniczne oraz zależności: przyczyna - skutek. Jest to raczej wielki żywy organizm, zwierzę, w którym wszystko ma związek ze wszystkim. Współczesny człowiek jest przekonany, że dusza ma ścisły związek z ciałem. Jeśli jest się chorym fizycznie, to równocześnie chora jest nasza psychika. Jeśli przeżywa się cierpienia duchowe, to od razu pojawiają się cierpienia cielesne. Wszystko wiąże się więc ze wszystkim: istnieje związek między liśćmi, drzewami, zwierzętami, człowiekiem, Bogiem - to wszystko stanowi ogromny organizm, kosmos, w którym niczego nie można wyróżnić. Jest to rodzaj panteizmu. W takim przypadku człowiek nie jest za nic odpowiedzialny, jest jak statek na morzu, raz zanurzający się, to z kolei wypływający. Człowiek nie ma wpływu na swoje czyny, jest częścią uniwersum. Jest to holistyczne widzenie świata.

Drugi ważny filar New Age to duże zainteresowanie religiami Wschodu, ponieważ są to religie kompilacyjne, proponujące uczestnictwo każdemu na zasadzie wspólnoty pierwotnej oraz przy zaniku wszelkich barier i limitów. Są to religie, które przywiązują ogromne znaczenie do zmysłów, intuicji, a niezbyt duże na przykład, do prawodawstwa. Hinduizm i buddyzm są bardzo niesprecyzowane niejasne, zmieniające się. Dlatego również są religiami mistycznymi, mówiącymi o jedności człowieka z Bogiem, o związkach między ludźmi, o powszechnym pokoju i braterstwie. Przywiązują dużą wagę do twierdzenia, że człowiek i Bóg to to samo, że Bóg jest we mnie, Bóg to ja, między nami nie ma żadnej różnicy. Jednak to, co jest najważniejsze w religiach Wschodu, to teoria reinkarnacji. Reinkarnacja jest o wiele łatwiejsza do zaakceptowania niż zmartwychwstanie, ponieważ znajduje odpowiedź na pytanie, dlaczego niektórzy ludzie są nieszczęśliwi. Po prostu grzeszyli w poprzednim wcieleniu i teraz muszą to odpokutować. To częściowo tłumaczy cierpienie niewinnych, na przykład dzieci, cierpienie trudne do pojęcia. Mówi się wówczas, że istoty te były wcześniej grzesznikami.

Trzecim fundamentem, na którym opiera się New Age, jest psychologia głębi i psychoanaliza Gustawa Carla Junga. Według Junga mamy w sobie, w swojej podświadomości, obrazy i odczucia zmysłowe, które mogą się urealniać, na przykład podczas snów, ale także w czasie naszych działań i wypowiedzi. 1 to moje życie duchowe jest moim Bogiem, Bóg nie jest więc Bogiem osobowym, którego można oddzielić od nas. To my jesteśmy Bogiem. Dlatego nie istnieje tak naprawdę coś takiego, jak modlitwa. W miejsce modlitwy mamy raczej medytację, dzięki której możemy zejść w głąb własnej świadomości. To nawiązanie do własnych korzeni powoduje, że rodzimy się powtórnie. Czwarty element New Age to astrologia, czyli wiara, że nasz los zależy od gwiazd. Zwolennicy New Age twierdzą, że zachodzi ścisła relacja między układem ciał niebieskich a wydarzeniami na Ziemi. W erze Byka dominowała religia Mezopotamii; rzeczywiście w cywilizacji babilońskiej i asyryjskiej symbol byka odgrywał znaczącą rolę. Następnie Słońce weszło w konstelację Barana, która miałaby odpowiadać religii judaistycznej. Potem mamy do czynienia z konstelacją Ryb i jest to czas chrześcijaństwa. Natomiast około roku 2014 Słońce wejdzie w orbitę Wodnika i będzie to okres dominacji New Age. Oczywiście teoria ta niezbyt odpowiada rzeczywistości - nie jest na przykład prawdą, że podstawowym symbolem chrześcijaństwa są ryby. Jest nim raczej baranek. Również jeśli chodzi o judaizm, teoria New Age nie ma żadnego potwierdzenia - symbolem tej religii nie może być baran, ponieważ Żydzi nie mieli żadnego symbolu.

New Age wyczuł, co współczesny człowiek traktuje jako swoje największe potrzeby i nawiązał do tego.

FRONDA Czy u podstaw narodzin New Age nie leży również kryzys wyobraźni, z którym mamy dzisiaj do czynienia. Ludzie czerpią informacje głównie z mediów audiowizualnych. Mówi się o "śmietnisku informacji". Misjonarze twierdzą, że w tych wioskach afrykańskich, gdzie pojawiły się telewizory, nie ma po co zaczynać ewangelizacji. Prawdy biblijne po prostu nie docierają do człowieka, nie mogą przedrzeć się przez kokon tej "obrazkowej wyobraźni".

KARDYNAŁ DANNEELS Tak, to całkiem prawdopodobne, jednak podstawową przyczyną jest fakt, że współczesny człowiek jest bardziej skłonny zaakceptować religię uniwersalną, posiadającą "naturalne" tajemnice, aniżeli chrześcijaństwo, w którym Chrystus wcielił się w Jezusa z Nazaretu, które posiada instytucję Kościoła i opiera się na dogmatach. Powracamy częściowo do sytuacji, jaka panowała w początkach chrześcijaństwa: do gnozy. Jest to marzenie o wielkiej, powszechnej, niezależnej od niczego religii, w której Bóg jest stworzony przez człowieka. A to przecież nieprawda - Bóg zawsze pozostaje Bogiem. Oczywiście również media odgrywają tu pewną rolę, ponieważ przedstawiają wszystkie religie jedną obok drugiej: chrześcijaństwo, protestantyzm, buddyzm, konfucjanizm, hinduizm, religie Japonii i wierzenia afrykańskie. Dlatego ludzie odnoszą wrażenie, że są dziesiątki i setki religii, które muszą mieć jakąś wspólną cechę i tak naprawdę to nie ma znaczenia, czy jest się buddystą czy chrześcijaninem, trzeba tylko znaleźć we wszystkich tych religiach wspólny mianownik, który będzie stanowił religię uniwersalną. Ciekawe jest również i to, że współczesny człowiek szuka w religii cech terapeutycznych. Religie mogą mi pomóc w uzdrowieniu i właściwie Bóg może być dla mnie użyteczny. To nie ja mam Mu służyć, to On ma pomagać mojemu zdrowiu, duszy, psychice, sprawom cielesnym. W człowieku naszych czasów występuje ogromne dążenie do poddawania się "uleczaniu", terapii, chęć do zapewniania sobie komfortu cielesnego, harmonii, do unikania napięcia. Bóg jest więc "wielkim lekarzem".

FRONDA Rzeczywiście ludzie przywiązują ogromną wagę do wszelkiego rodzaju terapii) ale uważają również, że bardzo ważna jest nauka. Entuzjaści New Age zarzucają chrześcijaństwu, że istnieje w opozycji do nauki, że pozostało jedynie zbiorem zasad moralnych, podczas gdy New Age opiera się na nowoczesnej psychologii głębi, fizyce i innych naukach. Jakie jest zdanie Waszej Eminencji na ten temat?

KARDYNAŁ DANNEELS  Zarzut, że nie można pogodzić wiary i nauki, jest bardzo stary. Pochodzi on jeszcze z XIX wieku, przede wszystkim z czasów rozkwitu pozytywizmu. Nie uważam jednak, aby ludzie myślący i choć trochę inteligentni sądzili, że wiara stoi w sprzeczności z nauką. Możliwe jest natomiast niedostrzeganie, że wiara i nauka uzupełniają się, "żyją w zgodzie", ponieważ nie mamy jeszcze całościowego spojrzenia na to, co mówi nauka i co mówi wiara. Nawet w laickich ośrodkach uniwersyteckich, gdzie widać sprzeciw wobec religii, nikt już nie powtarza tego starego oskarżenia, że wiara jest obskurancka, ciemna, że nie znosi nauki, walczy z nauką. Myślę, że nie jest to obecnie zarzut stawiany zbyt często. Na Zachodzie to właśnie Kościół i wiara chrześcijańska są sprawcami rozwoju nauki. Różne dziedziny nauk i uniwersytety narodziły się przecież w Kościele. Chociaż jest to zarzut stawiany głównie w przeszłości przez wolnomyślicieli i pozytywistów, na przykład Augusta Comte'a, słyszy się go jeszcze czasami w niektórych kręgach antyklerykalnych. Myślę jednak, że nie stanowi to dla ludzi myślących większej przeszkody w wierze.

FRONDA Tak, ale słyszy się jednocześnie opinie współczesnych fizyków, np. Stephena Hawkinga, iż świat nie ma ani początku, ani końca i nie ma sensu mówić o osobowym Bogu. W takiej sytuacji największym osiągnięciem duchowości ludzkiej byłby buddyzm.

KARDYNAŁ DANNEELS Oczywiście, że jest mnóstwo ludzi, którzy tak twierdzą, ale nie ma to zbyt wielkiego znaczenia. Już w średniowieczu św. Tomasz z Akwinu powiedział, że niepodobna filozoficznie udowodnić, czy świat był stworzony w jakimś konkretnym momencie, czy też istniał zawsze. Nawet jeśli istniał zawsze, również mógł być stworzony przez Boga. Czas nie jest głównym przedmiotem sporu.

FRONDA Wcześniej Arystoteles twierdził, że świat istnieje od zawsze.

KARDYNAŁ DANNEELS Zgadza się, a św. Tomasz dodał, że nie sposób tego udowodnić, ponieważ powstanie świata nie oznacza, że świat zaczyna istnieć od określonego momentu, lecz to, że świat staje się całkowicie zależny od Boga. To nie jest kwestia czasu, ale kwestia zależności.

FRONDA Problem, który chcielibyśmy teraz omówić dotyka głównie obyczajowości Europejczyka. Czy w cywilizacji Zachodu zmienionej przez rewolucję seksualną, obyczajową, przez idee Wielkiej Rewolucji Francuskiej, czy w tej cywilizacji chrześcijaństwo nie będzie coraz bardziej marginalizowane. W przeciwieństwie do instytucjonalnego Kościoła ze skodyfikowaną moralnością, New Age proponuje ezoteryzm, liberalizm w dziedzinie seksu, doktryny i instytucji. Czy Kościół może wobec tego wszystkiego być konkurencyjny?

KARDYNAŁ DANNEELS Kościół był zawsze osłabiany przez inne filozofie, koncepcje ideologiczne i religie. Myślę, że gnoza XII i XIII wieku pod względem dogmatycznym i moralnym była mniej więcej tym, czym New Age dzisiaj. Stanowiła wówczas dla Kościoła jedno z największych zagrożeń. Ale dlaczego Kościół miałby nie przetrwać? Różne ruchy mogą długo trwać, jednak nie dostrzegam w związku z nimi specjalnych problemów. Tak naprawdę Kościół zawsze był w konflikcie z otaczającym go światem i z różnymi ideami. Nigdy do końca nie przystosował się do kultury i mentalności danej epoki. Zawsze musiał się czymś wyróżniać. Kiedy weźmiemy, na przykład, I List św. Jana, w którym odcina się on od gnostycyzmu, pisząc: "Jeśli uważacie, że nie popełniacie grzechów, jesteście kłamcami; jeśli mówicie, że kochacie Boga, a nie kochacie bliźnich, jesteście kłamcami; jeśli mówicie, że jesteście doskonali bez przestrzegania przykazań, jesteście kłamcami", to zauważymy, że jest to ten sam problem, z którym mamy do czynienia obecnie. Jeśli Kościół przetrwał marksizm, dlaczego miałby nie przetrwać New Age'u?

FRONDA  Ale kiedyś jedynie elity czy ludzie nauki wysuwali zarzuty wobec wiary i Kościoła. Obecnie relatywizm dotyka całych społeczeństw. Prawdziwy problem chrześcijaństwa polega na tym, że współczesny człowiek w głębi ducha nie dba o to, czy Bóg jest, czy go nie ma.

KARDYNAŁ DANNEELS Po pierwsze jest to problem dotyczący przede wszystkim człowieka Zachodu. Są jeszcze Azjaci, mieszkańcy Afryki i Ameryki Łacińskiej. W ich sercach naturalne odczuwanie Boga jest wciąż silne. Po drugie: relatywizm, dotykający kiedyś pewnych elit, rzeczywiście ogromnie się rozprzestrzenił. Nie można jednak zapominać, że jest wielu naukowców i intelektualistów, którzy porzucili myślenie racjonalistyczne czy pozytywistyczne i zaczęli zdawać sobie sprawę, że tajemnice są niezbędne. Być może za pięćdziesiąt albo sto lat całe społeczeństwa będą przechodzić takie przemiany. Nie można myśleć, że wszystko zostało już z góry przesądzone. Mogę nawet pokusić się o twierdzenie, że obecnie w środowiskach naukowców i intelektualistów nie ma już sprzeciwu wobec anty-racjonalizmu czy wobec tajemnic. Chodzi raczej o indyferentyzm szerokich mas. Intelektualiści są dziś żywo zainteresowani tym, co nadnaturalne i tajemnicze. Opozycji wobec wiary nie należy już szukać w środowiskach uniwersyteckich, naukowych i intelektualnych, ale raczej w społeczeństwie, które jest obojętne, które nie występuje przeciw religii, ale które jest bardzo obojętne, materialistyczne i hedonistyczne. Przede wszystkim to ostatnie zjawisko tłumi wiarę chrześcijańską, nie zaś zarzuty intelektualistów.

FRONDA Chcielibyśmy więc określić proporcje zagrożenia - czy New Age stanowi rzeczywiste niebezpieczeństwo dla Kościoła, czy tym zagrożeniem jest całkowita obojętność społeczeństw, społeczeństw głuchych i ślepych na sprawy wykraczające poza rozrywkę, politykę, psychologię. Jakoś zaczopowanych na metafizykę.

KARDYNAŁ DANNEELS  Nie sądzę, by New Age był dużym zagrożeniem dla Kościoła, uważam nawet, że na Zachodzie ma się on ku końcowi. Należy ponadto pamiętać, że obok rozwoju religii powszechnych, uniwersalnych i zmieniających swoje zasady, rozwijają się również fundamentalizmy: islam czy niektóre tendencje w kościołach chrześcijańskich, służące głównie zaakcentowaniu swojej obecności. Współcześnie mamy więc do czynienia z innym wielkim zjawiskiem religijnym - jest ruch religii powszechnej, jak New Age, i jest ruch przeciwny do niego; występuje tendencja generalizowania, maksymalizacji, obecna w New Age, i tendencja indywidualizacji, minimalizowania, obecna w małych sektach i grupach religijnych. Nic nie jest proste, bo kiedy rodzi się jakiś ruch, od razu pojawia się ruch przeciwny.

FRONDA Być może postawiony tu problem dotyka głównie Europy, ale przecież inne kontynenty coraz bardziej się do niej upodabniają...

 KARDYNAŁ DANNEELS  Oczywiście New Age może stać się również problemem dla Azji i Afryki. Tego nie możemy teraz przewidzieć. Nie jestem pewien, czy po Europie, która przeżyła ogromny rozkwit, i której historia zmierza w kierunku racjonalizmu i krytycyzmu, podobną drogą nie pójdą Afryka czy Azja. Na obszarze tej ostatniej występują mające trzy- cztery tysiące lat religie, które nigdy nie były "racjonalistyczne". Oczywiście cywilizacja techniczna i naukowa coraz bardziej rozszerza się na cały świat, ale nie znaczy to, że na przykład zmieni ona całkowicie afrykańską duchowość. Proszę spojrzeć na Japonię. To najbardziej rozwinięty pod względem gospodarczym region świata, do tego całkowicie zamerykanizowany, ale wszyscy Japończycy są wciąż wyznawcami narodowej religii. Może się to wydawać dziwne, ale te dwie dziedziny świetnie ze sobą współgrają.

FRONDA Jezus powiedział, iż "Kościoła nie zmogą nigdy bramy piekielne" i to twierdzenie jest oczywiście wciąż aktualne z perspektywy religijnej, ale z drugiej strony możemy zaobserwować proces coraz większej de sakralizacji. Europa za lat kilkanaście może się okazać Europą pustych kościołów będących jedynie reliktem zamierzchłej epoki. Katedra Notre Dame będzie tyle znaczyła, co egipskie piramidy. Wasza Eminencjo, czy ta wizja jest prawdopodobna?

KARDYNAŁ DANNEELS Wszystko jest możliwe, nie możemy przewidzieć biegu wydarzeń. Jednak nawet jeśli za kilkanaście lat Europa stanie się kompletnie obojętna, nastawiona konsumpcyjnie i hedonistycznie, to nie zapominajmy, że Europa to nie cały świat. Jest tylko częścią kuli ziemskiej. Nikt zresztą nie powiedział, że Kościół europejski jest wieczny. Weźmy na przykład północną Afrykę, gdzie rozkwitają oazy chrześcijaństwa, ale gdzie wciąż nie ma wielu chrześcijan. Co do samej Europy, to oczywiście jej obraz w radiu, telewizji, publikacjach jest obrazem konsumpcjonizmu i hedonizmu, ale pamiętajmy, że w Europie jest również wiele środowisk głęboko wierzących. Nie powinniśmy myśleć, że wszyscy ludzie, jakich znamy, to materialiści i hedoniści. Zresztą zapewniam was, że obecna sytuacja ulegnie zmianie.

FRONDA Jeśli chodzi o myślenie o sprawach metafizycznych czy o śmierci, możemy mówić o prawdziwym kryzysie. Czy jest możliwe, aby ludzie znowu zaczęli myśleć o śmierci, której problem jest obecnie zepchnięty na margines, bez żadnego kataklizmu, katastrofy?

KARDYNAŁ DANNEELS Myślę, że jakakolwiek katastrofa może zawsze zmusić ludzi do myślenia o sprawach śmierci, to jednak ta ostatnia i tak pozostaje tajemnicą oraz problemem dla każdego człowieka. Można oczywiście zapomnieć o śmierci lub "uodpornić się" na nią, poddać ją "znieczuleniu", ale ten problem pojawi się na końcu żyda każdego człowieka. Nie wyobrażam sobie, aby było możliwe stworzenie społeczeństwa, w którym nie istniałby problem śmierci. Oczywiście pojedyncze jednostki mogą mówić: "jestem nieczuły na śmierć; na razie jem, piję, a później się zobaczy", ale problem śmierci jest na tyle ważny, że człowiek musi do niego dojrzeć. Tym bardziej, gdy pojawiają się takie zjawiska, jak Auschwitz, które przypominają nam, że śmierć jest tajemnicza […].

FRONDA Tak, ale problem śmierci jest w ogóle nieobecny w kulturze.

KARDYNAŁ DANNEELS Odsuwa się śmierć, ale to nie znaczy, że jej nie ma. Media boją się jej, przechodzi się obok niej, przestając o niej myśleć, ale jest ona wszechobecna we współczesnej kulturze. Obecnie tak się jej boimy, jak jeszcze nigdy dotąd.

FRONDA  A jak Wasza Eminencja widzi konsekwencje tej falsyfikacji, bo przecież nieobecność śmierci i cierpienia w kulturze i mediach jest rodzajem zniekształcania rzeczywistości?

KARDYNAŁ DANNEELS Nie wiem, ostatecznie myślę, że nasza epoka trwa w specyficznym strachu przed śmiercią i żeby o niej nie myśleć, organizuje ciągły karnawał, podczas którego ludzie tańczą, śpiewają i zapominają. Zauważmy, że nawet podczas największego karnawału w Rio de Janeiro śmierć jest wszechobecna i że to właśnie ze strachu przed nią ludzie śpiewają i piją. Również narkotyki są rodzajem protestu przeciwko śmierci. Jest coś w rodzaju zmowy milczenia wokół tej kwestii i to pokazuje, że śmierć jest wszechobecna: jeśliby tak nie było, to po cóż by "konspirować" przeciwko niej? Nasza cywilizacja przepełniona jest śmiercią, o której się nigdy nie mówi. Jak podczas wojny, kiedy wokół jest mnóstwo śmierci, ale nikt o niej nie wspomina. Wszyscy o niej myślą, nikt nie mówi.

FRONDA Czy świadomość śmierci, cierpienia, obiektywnej rzeczywistości - wszak śmierć jest realna - może pomóc Kościołowi w reewangelizacji?

KARDYNAŁ DANNEELS Nie powinno się żądać, aby dopiero cierpienie zmusiło ludzi do powrotu na łono Kościoła...

FRONDA Nie chodzi o cierpienie, raczej o świadomość cierpienia.

KARDYNAŁ DANNEELS Ale świadomość śmierci i cierpienia staje się znacząca, gdy my sami albo ktoś z naszych bliskich cierpi. Stajemy się wówczas o wiele poważniejsi, myślimy o sprawach ostatecznych i przez to jesteśmy bardziej ludzcy. W takich sytuacjach Kościół jest obecny i może być pomocny w rozmyślaniach o śmierci i w przezwyciężaniu cierpienia. Jest prawdą, że jeśli nie ma stałego procesu cierpienia, dzieje ludzkości dobiegają końca. Jesteśmy biedni, mali i grzeszni i fakt ten pomaga nam uświadomić sobie naszą przemijalność i jednocześnie potrzebę posiadania Odkupiciela i Zbawiciela. Myślę, że problem śmierci istnieć będzie tak długo, jak długo istnieć będzie człowiek. Ludzie zawsze zadawać będą sobie pytanie, dlaczego istnieje śmierć i dlaczego istnieje cierpienie. Wszystkie odkrycia dokonane przez Żydów i chrześcijan mają za podłoże odkrycia dotyczące cierpienia i śmierci. Od początku ludzkości, przez miliony lat, jedyne, co nie uległo zmianie, to narodziny i śmierć człowieka, dwa dowody na naszą przemijalność. I ciągle pozostaje pytanie: dlaczego?. Kościół musi na to pytanie odpowiadać.

FRONDA Papież Jan Paweł II w swojej encyklice "Redemptor Hominis" określił Jezusa jako "centrum wszechświata, centrum, po pojawieniu się którego nic ważnego nie może się już zdarzyć". Z drugiej strony angielski historyk, Arnold Toynbee, którego teorie są wykorzystywane przez New Age, przedstawia wizję cywilizacji i religii, które podlegają ciągłemu procesowi narodzin i degradacji. Entuzjaści New Age mówią, iż ten proces dotyka również chrześcijaństwa. Czy Wasza Eminencja sądzi, że ta teoria może być dla ludzi atrakcyjna?

KARDYNAŁ DANNEELS Trzeba rozróżnić: to, co mówi Papież, to wyznanie wiary; to, co mówi Toynbee, to teoria kulturowa, socjologiczna i historyczna. Zbytnio bym się jej nie obawiał. W przyszłości zobaczymy, czy była słuszna. Kultura ewoluuje, być może również religie, ale chrześcijaństwo nie jest religią, chrześcijaństwo to wiara. Od momentu jego powstania wiele było zmian kulturowych. Wiele zjawisk się narodziło, wiele uległo zmianie. Cesarstwo Rzymskie całkowicie zniknęło, zniknęła duchowość rzymska, w epoce Odrodzenia zaginęły średniowieczna duchowość germańska i galijska. Jeśli chrześcijaństwo byłoby religią stworzoną przez ludzi, to miałoby swój początek i swój koniec, ale ponieważ jest to religia stworzona przez Boga, jej koniec można przewidzieć tylko w wierze. Nigdy nie ma się pewności co do jej końca. Nie potrafię dowieść, czy nastąpi koniec chrześcijaństwa.

FRONDA Niektórzy twierdzą, iż żyjemy w czasach apokaliptycznych, schyłkowych. Czy jest to tylko naturalna tendencja, zgodnie z którą każda generacja skłonna jest absolutyzować własne czasy?

KARDYNAŁ DANNEELS W całej historii ludzkości zawsze, gdy kończy się wiek, ludzie sądzą, że Chrystus powstanie i wszystko się zakończy. Pod koniec tysiąclecia myśli się o tym oczywiście jeszcze więcej. Ale przecież każde czasy są czasami apokaliptycznymi, nie tylko pod koniec stulecia. Przez cały czas żyjemy pod presją końca świata. Myślę, że obecnie to raczej kwestia psychologiczna czy kulturowa; obserwujemy właśnie renesans katastrofizmu; zjawisko, do którego nieprzywiązywałbym zbyt wielkiej wagi. Chrystus powiedział: "Nikt nie wie, kiedy przyjdę. Nawet Ja. Tylko Mój Ojciec to wie."

FRONDA Czy koniec tysiąclecia powinniśmy widzieć w wymiarze historycznym czy raczej eschatologicznym, religijnym?

KARDYNAŁ DANNEELS Koniec świata jest prawdą teologiczną. Nie można tego wyjaśnić "historycznie". Świat kiedyś się skończy, wciąż ku temu zmierzamy, ale nikt nie wie, kiedy to nastąpi. To twierdzenie, które oparcie ma w wierze, nie w historii.

Rozmawiali: Marcin Pieszczyk i Rafał Smoczyński (Mechelen, 13 września 1994)

Pismo Poświęcone Fronda, nr 2/3 jesień-zima