Parlamentarzyści z PO pojechali do Odessy, by spotkać się z rodzinami ofiar zamieszek, które miały tam miejsce w 2014 roku. Zostali jednak zablokowani w hotelu przez proukraińskich aktywistów. W tej sprawie wypowiedział się Marszałek Senatu. 

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski mówi, że senatorowie Platformy Obywatelskiej pojechali do Odessy na własną rękę i nie mieli jego zgody na wyjazd. Wczoraj w Odessie doszło do incydentu: proukraińscy aktywiści zablokowali polskich parlamentarzystów w hotelu i nie dopuścili do spotkania rodzinami ofiar zamieszek sprzed dwóch lat.

Jerzy Wcisła i Jan Rulewski mieli spotkać się z rodzinami ofiar tylko jednej strony sporu, dążącej do uniezależnienia od Kijowa. Marszałek Senatu powiedział IAR , że o wyjeździe i incydencie dowiedział się z mediów. Dodaje, że parlamentarzyści pominęli obowiązujące procedury: każdy wyjazd zagraniczny powinien być konsultowany z Biurem Spraw Zagranicznych i mieć zgodę marszałka. „Zgody takiej panom senatorom nie wydawałem” - dodał Stanisław Karczewski. W takiej sytuacji, oni sami odpowiadają za przebieg wizyty, a także za to, kto ich zaprosił.

W spotkaniu miał uczestniczyć także polityk związany z polską prorosyjską partią Zmiana Janusz Niedźwiecki , który według senatora Jana Rulewskiego pełnił funkcję organizacyjną i tłumacza. To on w Polsce zwrócił się do polityków PO z propozycją wyjazdu na Ukrainę.

Szefa partii Zmiana Mateusza Piskorskiego w maju aresztowała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mówi się o jego działaniach na rzecz Rosji.

W maju 2014 roku w Odessie doszło do zamieszek między zwolennikami euromajdanu a demonstrantami wspierającymi ówczesne władze w Kijowie. Starcia w mieście trwały kilka godzin. Wieczorem obrzucono koktajlami Mołotowa budynek związków zawodowych, w którym zabarykadowali się zwolennicy prezydenta Janukowycza. W trakcie walk i pożaru zginęło łącznie 48 osób, w tym 40 prorosyjskich demonstrantów. Rannych zostało ponad dwieście osób. Polscy senatorowie planowali spotkanie z matkami ofiar zamieszek.

ds/IAR