Informacja o wpadce sztabowców głowy państwa pochodzi od osoby zbliżonej do jego kampanii – pisze „Rzeczpospolita”. - Nie dopilnowali, by bilboard był oznaczony zgodnie z prawem - mówi nasz rozmówca.

Sprawdziliśmy kilka nośników w Warszawie. Oprócz zdjęcia kandydata, jego hasła "Wybierz zgodę i bezpieczeństwo" jest odesłanie do jego strony internetowej. Nie znaleźliśmy informacji, że materiał został sfinansowany ze środków komitetu. Zadzwoniliśmy do szefa kampanii Komorowskiego posła Roberta Tyszkiewicza. - Jeżeli w którymś miejscu tak jest, to będziemy wyciągać konsekwencje od firm, które to robią, bo layouty, które wysyłaliśmy, taką informację zawierały - odparł.

Jednak z naszych informacji wynika, że bilboardu z takim podpisem nie można znaleźć w żadnym z miast, w których trwa kampania. Tyszkiewicz nie potwierdził nam takiej informacji. - Nie badałem tego, bo jest to dla mnie nowa informacja. Sztab nie robi tego osobiście tylko przez dom mediowy, ale dopilnujemy, by wszystkie niedostatki zostały usunięte - zapewnił.

Może to oznaczać, tzw. doklejkę, za którą komitet zapłaci nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kłopoty może mieć również pełnomocnik wyborczy komitetu.  - Zgodnie z prawem wszystkie materiały wyborcze muszą mieć oznaczenie komitetu. Jego brak to wykroczenie zagrożone karą grzywny. Nieoznaczone materiały nie podlegają też ochronie prawnej - informuje Krzysztof Lorentz z Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych w Krajowym Biurze Wyborczym.

 

MT/Rp.pl