W wywiadzie dla dziennika "Fakt", Jarosław Kaczyński analizuje sylwetkę kontrowersyjnego, proputinowskiego polskiego europosła Janusza Korwin-Mikkego: "To człowiek, którego lata temu znałem i to dość dobrze. To człowiek o dziwnej roli w polskiej polityce. I szkodliwej - bo mieszającej w głowie młodym, zdolnym ludziom, którzy zamiast myśleć o polskich sprawach, szli w wizje, które według Mikkego funkcjonują na Wyspach Dziewiczych. A teraz bierze pewną część głosów niezadowolonych, które by nam przypadały. Nie jesteśmy zainteresowani sojuszem z nim, bo nie jesteśmy zainteresowani kompromitacją".

O zjednoczonej prawicy, Kaczyński mówi: "Na poziomie wartości ten konflikt jest dość zasadniczy, ale faktycznie pozorny. Czego potrzebują właściciele przedsiębiorstw? Szans rozwojowych, uchylenia ograniczeń biurokratycznych, patologii – o których słyszeliśmy choćby na słynnych taśmach – ale i pewnych perspektyw, programów, które wypełnią lukę kapitałową. Polskie firmy ponad 200 mld złotych trzymają na kontach, co bardzo często wynika ze zbyt wysokiego stopnia ryzyka w Polsce. To jest także oferta dla tych, którzy w tej chwili nie są kapitalistami. Potrzeba w Polsce nowej fali – takiej, jaka przetoczyła się przez Polskę pod koniec lat 80. To dało 6 milionów nowych miejsc pracy. Ta fala zetknęła się potem z państwem, które zaczęło nakładać podatki, ograniczenia. A że wiele tych osób było słabo wykształconych – przegrało z tą falą. Ale dzisiaj mamy ludzi dużo lepiej wykształconych. Nie mają jednak szans – nie mają skąd pożyczyć, a często stykają się z lokalnymi monopolami. Wiemy, że nie naprawimy państwa z dnia na dzień, ale mamy plan, jak to ruszyć. Marnujemy dzisiaj ogromny potencjał ludzi, którzy coś umieją i stają przed wyborem: albo wyjeżdżają za granicę, albo zadowalają się byle jaką pracą".

Na pytanie: Jak ocenia pan reakcje Unii Europejskiej wobec Rosji i Putina na to, co się stało z zestrzelonym malezyjskim samolotem?, Kaczyński mówi wprost: "Ten proces jest dynamiczny, ale na razie wychodzi źle. Stało się coś strasznego. Jeżeli nie będzie na to bolesnej dla Rosji reakcji, to Putin posunie się dalej. Jeśli można było zająć Krym, wywołać wojnę na terenie Ukrainy, a teraz zestrzelić samolot pasażerski, to znaczy, że można wybrać sobie kolejny cel i próbować go zrealizować. To samobójcza taktyka. Rosja nieporównanie bardziej potrzebuje Zachodu niż Zachód Rosji. Optymalnym wyjściem – choć nie zakładam, że szybko da się je zrealizować – jest wysłanie tam misji pokojowej NATO lub NATO–UE. Nie misji obserwatorów, ale wojskowej. Rosjanie takie argumenty przyjmują, jeśli druga strona pokazuje siłę. Taka jest rosyjska tradycja od czasów carów. Wiele jest takich przykładów w historii. Polityka rozzuchwalania Putina zawiodła".

Pod koniec wywiadu, Jarosław Kaczyński zastanawia się "czy jest taka afera, która ten rząd wywali w powietrze?" (rząd Tuska - aut.) W 1980 roku – w czasie katowickiej konferencji przedzjazdowej PZPR – na mównicę wszedł delegat i rozebrał się do naga. Okazało się, że zwariował. I zadaję sobie takie pytanie: co by się stało, gdyby Tusk wyszedł na mównicę sejmową i rozebrał się do naga. I wyobrażam sobie, że następnego dnia w „Gazecie Wyborczej” byłby taki tytuł: „Nowe forum ekspresji politycznej. Tusk pierwszy w Europie!”. Przy normalnych mechanizmach ten rząd powinien paść już wiele razy. Żyjemy w kraju, w którym pewne mechanizmy demokracji nie funkcjonują".

philo/Fakt.pl