Prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz były prezydent Lech Wałęsa byli dziś razem w sądzie w Gdańsku. Sprawa toczyła się za wypowiedzi Wałęsy dotyczące rzekomej odpowiedzialności Jarosława Kaczyńskiego za katastrofę smoleńską. Wydawałoby się, że Lech Wałęsa powinien zostać przez sąd surowo ukarany. Zaproponowano jednak zawarcie ugody.

,,Po co ja pana ministrem robiłem? O, mój Boże'' - wypowiedział Wałęsa do Kaczyńskiego, gdy spotkali się przed salą rozpraw, nie podając sobie rąk.

,,A po co ja pana prezydentem?'' - odparł celnie Kaczyński.

Jarosław Kaczyński powiedział przed sądem, że musi ,,doprowadzić do tego, żeby to kłamstwo, wyjątkowo radykalne, zostało jednak w odpowiedni sposób potępione i żeby pan Wałęsa został zmuszony, żeby przeprosić''.

Jak wskazał, jeżeli tak się stanie, to ,,te inne twierdzenia o obraźliwym charakterze mogą być przedmiotem pojednania''.

Wałęsa jednak był uparty. Jak stwierdził ,,nie ma się do czego przyznawać i wszystko podtrzymuje''.

Kaczyński chce tymczasem przeprosić i wpłaty 30 tys. złotych nacele społeczne za to, co napisał Wałęsa o rzekomym wpływie Jarosława Kaczyńskiego na ,,brawurowy lot'' Tupolewa i doprowadzenie w ten sposób do katastrofy smoleńskiej.

Dodatkowo Kaczyński chciałby od Wałęsy przeprosin za twierdzenia, jakoby był ,,niezdrowy, niezrównoważony psychicznie'' oraz jakoby ,,wrabiał'' Wałęse we współpracę z SB.

bb/tvp info