Były prezydent Lech Wałęsa przed marszem tak zwanego Komitetu Obrony Demokracji postanowił zagrzać protestujących do boju. Po pięknej "laurce" od Jarosława Kurskiego z "Gazety Wyborczej" („Gazeta Wyborcza” mogła się z Lechem Wałęsą nie zgadzać, ale nie mogła po pozwolić na jedno: na zniesławienie bohatera!"), były lider "Solidarności" wygłosił płomienne przemówienie do działaczy KOD:

"Część uważa, że obecna władza została wybrana i mają prawo na wszystko. A druga część uważa, że jednak nie na wszystko; że nie wolno zmieniać systemu politycznego, że nie można zmieniać szkolnictwa, że jak minister obrony jakieś nowe wojska tworzyć. Na takie działania to oni nie mają prawa. Ale mamy naprawdę nieprecyzyjne zapisy. Dlatego prosiłbym państwa, żebyście wynotowali wszelkie nieprecyzyjne zapisy, żebyśmy mogli jak najszybciej wszystko popoprawiać"

A to ci dopiero! Nowy rząd nie ma prawa wdrażać swojego programu, a wdraża przez nieprecyzyjne zapisy? 

Demokracja, z czego musimy sobie zdawać sprawę, polega na rywalizacji, o miejsca na liście, o kandydowanie. Niektórzy mówią wojna. Ale jeden warunek – to wszystko musi być w żelaznych ramach prawa(...). Masz wolność, ale i odpowiedzialność. Tylko raz możesz zrobić nieuczciwość i jeśli będzie ci udowodnione, to już drugi raz nie zdążysz. Dostaniesz taką nauczkę moralną, ale i finansową, że zanim pomówisz kogoś albo nieuczciwie zagrasz, to się sto razy zastanowisz, bo nie będzie się opłacało"

Lech Wałęsa dzielił się własnym doświadczeniem? Może i cenna lekcja, ale szkoda, że sam niewiele z niej wyciągnął. Dalej poradził działaczom KOD, "wypunktować rzeczy, które nas zabezpieczą nas, które sprecyzują możliwość działania", aby "niedobrą sytuację przekuć w dobre osiągnięcie".

"Ja, widząc że żyję w Polsce, nie zgadzając się z tym, co się dzieje, potrzebuję organizacji, która umożliwi mi porozmawiać. Umożliwi mi uruchomić moce nasze. I ponieważ ta grupa ma w sobie nowy potencjał, więc ja to wykonuję"- powiedział były prezydent, zapytany przez wicenaczelnego "Gazety Wyborczej" czy KOD jest "reinkarnacją dawnej Solidarności", tej "Solidarności", którą Wałęsa określił "zwycięskim pokoleniem". 

"Dostaliśmy od naszych rodziców kraj zniewolony, kraj któremu narzucono system. I my, zadziwiając cały świat, doprowadziliśmy pięknie do zakończenia tamtych dziejów. 50 proc. sukcesu. Ale drugie 50 proc. trzeba dopiero zagospodarować. Musimy w te miejsca wszystkie wprowadzić programy i struktury pasujące na te czasy. To jest naprawdę trudne i to musi być wydyskutowane(...)Cały świat patrzy na Polskę, bo zadziwiliśmy zwycięstwem. Teraz musimy zadziwić propozycjami. Tylko musimy jeszcze raz mocno pracować. Mocno podyskutować"- grzmiał Wałęsa.

Wygląda na to, że KOD z byłym prezydentem będą dyskutować długo. Nie to, co taki PiS, od razu wziął się do działania...

Lech Wałęsa zapewnił, że spotka się z każdą grupą powyżej 200 osób, która pomoże nie roztrwonić zwycięstwa "Solidarności". Paradne. Na koniec były prezydent z właściwą sobie skromnością dodał, że na urzędy nie będzie się pchał, gdyż w życiu spróbował wszystkiego. Uspokoił, że przynajmniej papieżem nie będzie:

"Papieżem nie będę a wszystko inne już sprawdziłem"-dodaje.

Człowiek, który roztrwonił zwycięstwo "Solidarności" mówi kodziarzom, jak nie roztrwonić zwycięstwa "Solidarności". Kabaret!

Ajk/Fronda.pl