Jedną z głównych tez przedstawionych w tej książce jest stwierdzenie, że ś. p. prezydent Lech Kaczyński był zdecydowanym przeciwnikiem warunków zawartych w negocjowanej przez rząd Donalda Tuska od lata 2009 roku nowej umowie gazowej z Rosją i dlatego doszło do katastrofy pod Smoleńskiem.

Nie przesądzając z jakiego powodu ś. p. prezydent Lech Kaczyński „nie był lubiany” w Moskwie (moim zdaniem głównym tego powodem była jego „akcja” w Gruzji, dzięki której ten kraj stracił „tylko” Abchazję i Osetię Południową, a nie został w całości anektowany przez Rosję w 2008 roku), wypada przypomnieć jak to z tą umową gazową było.

Rzeczywiście zasadniczym punktem ugodowej polityki Tuska z Putinem był kontrakt gazowy z Rosją, negocjowany od czerwca 2009 roku przez przedstawicieli rządu koalicji Platformy i PSL-u (zdaniem Rotha już w sierpniu 2009 obie strony osiągnęły wstępne porozumienie w tej sprawie).

Jak pisze Roth ś. p. Lech Kaczyński był zdecydowanym przeciwnikiem wartej ponad 50 mld euro umowy gazowej w tym kształcie i stąd jego zdaniem wzięło się zaangażowanie Rosji w jego usunięcie.

Rzeczywiście dopiero w grudniu 2010 roku wicepremier Waldemar Pawlak z wicepremierem Rosji Igorem Sieczinem podpisali porozumienie o dodatkowych dostawach rosyjskiego gazu do Polski.

Tusk uznał to porozumienie za swój wielki sukces, będący ponoć dowodem bardzo dobrych stosunków z Rosją.

Umowę podpisano „tylko” do roku 2022 ale nastąpiło to dopiero po burzliwej debacie w Sejmie, zarządzonej zresztą na wniosek PiS, bo wcześniej rząd Tuska, forsował umowę gazową z Rosją aż do roku 2037 (do tego momentu umowa z Rosją była negocjowana aż na 27 lat, co przy zmieniających się technologiach w XXI było zamiarem wręcz kuriozalnym).

Poza tym w kontrakcie zawarte zostały: formuła cenowa kupowanego gazu oparta na cenach ropy naftowej i ceny prawie 2- krotnie wyższe niż te po jakich Rosja chciała sprzedawać gaz Chinom i znacznie wyższe niż dla odbiorców w Europie Zachodniej takich jak RWE E.ON, czy GDF Suez, zakaz reeksportu przez Polskę gazu kupionego w Rosji, opcja bierz i płać (a więc płać także wtedy kiedy nie jesteś w stanie gazu zużyć).

Tak się złożyło, że na początku marca tego roku rosyjska agencja prasowa Interfax, ujawniła średnie ceny gazu jakie płaciły Gazpromowi poszczególne kraje Europy Zachodniej za ten surowiec w latach 2013 – 2014.

Zaprezentowane przez nią informacje są dla Polski bardzo niekorzystne, wynika z nich że płaciliśmy za rosyjski gaz najwięcej ze wszystkich krajów Europy Zachodniej, co w zestawieniu z konstatacją, że jesteśmy od tych krajów 4-5 razy biedniejsi, pokazuje jaki musi to być ogromny ciężar zarówno dla naszej gospodarki jaki i gospodarstw domowych.

Z zaprezentowanego przez Interfax zestawienia wynika, że średnia cena za 1000 m3 gazu w latach 2013-2014 wynosiła dla Polski odpowiednio: 429 i 379 USD; dla Niemiec 366 i 323 USD; dla Słowacji 438 i 308 USD; dla Austrii 402 i 329 USD; dla Węgier 418 i 338 USD; dla Włoch 399 i 341 USD, wreszcie dla Francji 404 i 338 USD.

Średnie ceny rosyjskiego gazu za 1000 m3 dla państw Europy Zachodniej (z Turcją ale bez 3 państw nadbałtyckich), wyniosły według danych zaprezentowanych przez Interfax w latach 2013-2014 odpowiednio: 385 i 341 USD.

Według tej samej agencji Interfax w 2012 roku średnia cena gazu sprzedawanego do Europy Zachodniej wyniosła około 440 USD za 1000 m3, Polska natomiast płaciła wówczas około 500 USD za 1000 m3.

Tak więc Polska płaciła o kilkadziesiąt USD więcej za każde 1000 m3 gazu z Rosji niż inne kraje Europy Zachodniej i więcej niż średnie ceny po jakich Gazprom sprzedawał gaz do tych krajów.

A ponieważ nasz kraj kupuje z Rosji ponad 11 mld m3 gazu rocznie to przyjmując, że średnia cena gazu sprzedawanego Polsce była o tylko 50 USD wyższa niż dla innych krajów Europy Zachodniej, płaciliśmy Gazpromowi co najmniej 550 mln USD (czyli około 2 mld zł) rocznie więcej niż powinniśmy.

Niejako przy okazji oddano także w ramach tych negocjacji pełnię władzy Rosjanom w EuroPolGazie spółce zawiadującej gazociągiem Jamalskim, poprzez zmianę zapisów statutowych dotyczących spółki EuroPolGaz, a także sposobu jej funkcjonowania, ograniczając wręcz administracyjnie jej zysk z dotychczasowych 300-500 mln zł do 21 mln zł rocznie.

Należy przypomnieć także inne „osiągnięcia” rządów Platformy i PSL-u w sektorze energetycznym.

Trzeba zwrócić uwagę na brak zdecydowanego sprzeciwu Polski wobec budowy Gazociągu Północnego, rezygnację z budowy 200 kilometrowego gazociągu po dnie Bałtyku łączącego systemy gazowe Danii i naszego kraju (tzw. Baltic Pipe), „ślimaczącą się” budowę Gazoportu w Świnoujściu, czy wreszcie poważne zaniedbania (wyglądające wręcz na sabotaż), dotyczące wydobycia gazu łupkowego w Polsce.

Zbigniew Kuźmiuk