Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker chce narzucić wszystkim krajom Unii Europejskiej umowę handlową z Kanadą, tzw. CETA. Ma to stać się bez zgody narodowych parlamentów; o wejściu w życie umowy zdecyduje wyłącznie sama Komisja oraz Parlament Europejski.

Na taki dyktat Komisji Europejskiej nie chcą zgodzić się nawet Niemcy. Kanclerz Angela Merkel powiedziała, że chce prosić Bundestag o wyrażenie zdania w tej sprawie. Z kolei wicekanclerz Sigmar Gabriel oponował Junckerowi przekonując, że narodowe parlamenty muszą mieć kluczowe zdanie w tej sprawie. W przeciwnym wypadku "eksploduje" nieufność do KE i przepadnie choćby możliwość podpisania umowy TTIP.

Jak widać więc Komisja Europejska próbuje wykorzystać zamieszanie wokół Brexitu do szybkiego zwiększenia własnych kompetencji. Umowa handlowa, która wpłynie na życie wszystkich obywateli Unii Europejskiej, miałaby zostać podpisana de facto bez ich zgody. Oczywiście, musiałby ratyfikować ją Parlament Europejski, teoretycznie przedstawiciel państw UE - wiadomo jednak, że mniejsze kraje mają w nim mniej głosu. A zatem znowu dyktat większości?

Jak czytamy na oficjalnej stronie Komisji Europejskiej, "kompleksowa umowa gospodarczo-handlowa (CETA) to efekt niedawno zakończonych negocjacji między UE a Kanadą. Umowa zapewni unijnym przedsiębiorstwom więcej atrakcyjnych możliwości prowadzenia działalności gospodarczej w Kanadzie, a także przyczyni się do tworzenia miejsc pracy w Europie.

CETA obejmuje szeroki zakres zagadnień, a jej celem jest ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej z Kanadą. Dzięki niej zniesione zostaną należności celne, zlikwidowane ograniczenia w dostępie do zamówień publicznych, otwarty zostanie rynek usług i stworzone zostaną przewidywalne warunki dla inwestorów, a przy tym pomoże ona również w zapobieganiu nielegalnemu kopiowaniu innowacji i tradycyjnych produktów z UE".

hk/spiegel.de, ec.europa.eu