Roth na swoim profilu na Facebooku napisał, iż sama informacja o książce „Verschlussakte S.” (Tajemne akta S.), choć nikt nie zna jeszcze jej treści, wywołały w Polsce „poruszenie”. Chodzi tu przede wszystkim o podaną przezeń informację, jakoby niemiecki wywiad (BND) posiadał wiadomości o zamachu w Smoleńsku.

Roth przekonuje, że część polskich dziennikarzy nie zrozumiała właściwie jego wypowiedzi, w której wspomniał o tej sprawie, zaopatrując ją przecież znakiem zapytania.

„Tymczasem to, co można było przeczytać w niektórych polskich mediach, zwłaszcza tych, które uważają za wiarygodne oficjalne stanowisko rosyjskie i polskie, było przerażające” – pisze autor. „Teraz mogę jeszcze lepiej zrozumieć, jak zatruty jest w Polsce klimat polityczny” – dodał. „Dziennikarze pozwalają niestety odkupić własną krytyczną niezależność, jako że uprawnione zwątpienie w oficjalne wyjaśnienia katastrofy w Smoleńsku jest dla nich grzechem śmiertelnym. Dlatego rzuca się błotem, nie wiedząc, co jest w książce” – kontynuował.

Roth zwrócił też uwagę, że część polskich dziennikarzy opisując go skorzystała z wiadomości zawartych w Wikipedii, choć każ dziennikarz powinien wiedzieć, że nie wolno opierać się wyłącznie na Wikipedii. W opinii Rotha to po prostu podstawa dziennikarstwa śledczego, ale „w niektórych polskich mediach takich dziennikarzy najwyraźniej już nie ma” – napisał autor. „To prawdziwa szkoda, że niezależność dziennikarska stała się w Polsce częściowo słowem obcym” – kończy Roth.

pac