Jakow Katz, redaktor naczelny "Jerusalem Post" ogłosił na łamach gazety, że- owszem- Polska i Izrael rozwiążą swój kryzys w relacjach, jednak na pewno nie w trakcie kampanii wyborczej, trwającej w obu krajach. 

W mijającym tygodniu Izraelski dziennikarz gościł w Polsce. W Pałacu Prezydenckim przeprowadził wywiad z prezydentem RP, Andrzejem Dudą. Opisując to spotkanie, Katz wspomina, że z jednej strony Duda był uprzejmy, z drugiej  „płomienny i ożywiony w obronie Polski”.

Naczelny "JP" zwraca uwagę, że od czasu komentarza Israela Katza, p.o. szefa MSZ Izraela na temat rzekomego antysemityzmu Polaków minął miesiąc i Jerozolima traktuje to dziś jako  „incydent z dawno zapomnianej przeszłości”. W ocenie dziennikarza, nie można powiedzieć tego samego o Polakach, gdyż oni "nie zapomnieli i co ważniejsze: nie przebaczyli”. Zdaniem redaktora, Polska nie chce, z powodu swojej historii być uważana za przeciwnika Izraela, a jednocześnie: zależy jej na wzmocnieniu relacji z USA. 

W ocenie Jakowa Katza, „utworzenie dużej bazy wojskowej USA w Polsce”, będzie związane z „rozwiązaniem nieuregulowanych spraw z Izraelem” (czyżby chodziło o roszczenia?)

Izraelski dziennikarz ocenił również, że Polacy raczej nie doczekają się przeprosin za słowa p.o. szefa izraelskiej dyplomacji o tym, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki". Z powodów czysto prozaicznych:

 „Izrael jest w środku kampanii a izraelscy politycy nie mogą przepraszać, gdy ubiegają się o reelekcję. To spowodowałoby, że wyglądaliby na słabych”-pisze redaktor naczelny "Jerusalem Post", konstatując, że-ze względu na kampanię- pojednanie będzie musiało poczekać. 

yenn/PAP, Fronda.pl