Przeciwko Polsce została uruchomiona potężna kampania propagandowa, w którą zaangażowane są duże pieniądze. Jako Izraelczyk doskonale wiem, jak to działa – mówi Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths w wywiadzie dla najnowszego numeru tygodnika WPROST.

Oto fragment wywiadu:

Sądzisz, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki?

Całe życie słyszałem od Żydów w Londynie, USA czy Izraelu, że Polacy są tak samo źli albo nawet gorsi niż naziści. Ale to nieprawda. Jako dumny Żyd z jarmułką na głowie czuję się tutaj bezpieczniej niż w jakimkolwiek innym miejscu w Europie. Urodziłem się i wychowałem w kosmopolitycznym Londynie, ale teraz to jest dla Żyda niebezpieczne miejsce do życia. Podobnie jest w Paryżu, Brukseli, w wielu szwedzkich miastach. W Berlinie synagogi strzegą wozy opancerzone i uzbrojeni policjanci. W Polsce tego nie ma. 

O tym jednak trudno poczytać w zagranicznej prasie, pełno za to jest opowieści o katolickich nacjonalistach, tworzących dyktaturę w Polsce.

To są jakieś brednie. Poprzedni rząd, uchodzący za bardzo liberalny i otwarty, przez osiem lat nic nie robił poza stwarzaniem dobrego wrażenia. Gdy przyjechałem dwa i pół roku temu do Polski, ciągle słyszałem, że Żydzi zwiedzają tylko Auschwitz i nic nie wiedzą o współczesnej Polsce. Podzielam ten pogląd, dlatego postanowiłem coś z tym zrobić. Przywiozłem na rocznicę wyzwolenia Auschwitz większość deputowanych do Knesetu. Mogliśmy skończyć na zwiedzaniu obozu, ale dla mnie ważne było, żeby mogli zobaczyć w Polsce coś więcej niż niemiecki kacet. Urządziłem więc w Krakowie kolację na 800 osób. Ówczesny rząd, a dotarłem do każdego, do kogo się dało, kompletnie się tym nie zainteresował. Ledwo przysłali jakichś przedstawicieli, nie było żadnego ministra ani wyższego rangą urzędnika. (...)

A nowy rząd? Czy rzeczywiście, jak piszą o tym zagraniczne media, jest zagrożeniem dla demokracji w Polsce? 

Od wyborów upłynęły cztery miesiące. Nie sposób dokonać wiarygodnej oceny działań rządu w tak krótkim czasie, zwłaszcza że wszystko, co robi, jest za granicą wyolbrzymiane. Jako Izraelczyk wiem, jak to działa. Przeciwko nam też uruchamiana jest w świecie potężna machina propagandowa, w którą angażowane są potężne pieniądze. Teraz zaczynamy obserwować to samo w Polsce. Wpływowe media są niezadowolone, że popierane przez nich partie przegrały wybory, bo to ich uderza finansowo, atakują więc rząd, nie cofając się przed przeinaczaniem podstawowych faktów. To idzie potem dalej w świat. Znam wielu korespondentów zagranicznych w Warszawie i wiem, jak oni pracują. Nie ma nic łatwiejszego niż przepisanie tego, co piszą lokalne media. Po co sprawdzać fakty? To bardzo w Polskę uderza i to też czyni wasz kraj podobnym do Izraela. Używamy na to nawet tych samych słów: bałagan i frajer. W Polsce i Izraelu nikt nie chce być frajerem, ale wszyscy doskonale czują się w warunkach ciągłego bałaganu.

Cały wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”