Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W niedzielę TVP wyemitowała film dokumentalny pt. „Pucz”, o wydarzeniach zapoczątkowanych 16 grudnia 2016 r. Czy te wydarzenia mogły mieć związek z ujawnieniem tzw. zbioru zastrzeżonego, co ma nastąpić już 23 stycznia?

Joanna Duda-Gwiazda, działaczka opozycji demokratycznej w PRL: Może być oczywiście tak, jak Pani mówi, jednak myślę, że ten, nazwijmy to, „pucz” miał na celu destabilizację, demontaż funkcjonowania państwa, do tego stopnia, aby zagrozić jego bezpieczeństwu. Podzielam zdanie jednego z dziennikarzy, który powiedział, że cały ten „pucz” zakończył się właśnie w momencie, gdy okazało się, że nie uda się np. zablokować przybycia do Polski żołnierzy amerykańskich. Przypuszczam, że zadyma, którą zafundowały nam partie opozycyjne i KOD, była jednak na zlecenie zewnętrzne.

Politycy PiS mówią o karach dla posłów opozycji blokujących mównicę i salę plenarną. Opozycja oczywiście nie podziela tej opinii, mówi o „groźbach” i „języku Milicji Obywatelskiej”...

Podziwiałam spokój i opanowanie posłów PiS. Nie zareagowali na to wyprowadzeniem na ulice np. Żandarmerii Wojskowej. Całą tę wyjącą tłuszczę trzeba by było chyba wynosić po sztuce z budynku. Udało się tego uniknąć, ale ich zachowanie przekracza wszelkie normy. Nie tylko kultury politycznej, normalnych zachowań ludzkich, ale niewątpliwie przekracza też granice prawa. Napaści na członków rządu i parlamentarzystów to nie są przecież błahe sprawy. Na dzień dzisiejszy nie wiemy, jakie środki w tej sprawie podejmie kierownictwo PiS, ale przypuszczam, że mogą to być skargi do prokuratury, poparte artykułami z Kodeksu Karnego.

Niedawno czytałam wywiad z poseł Krystyną Pawłowicz, która od dawna była obiektem niewybrednych napaści. Największe wrażenie zrobiło na mnie jednak zakończenie tego wywiadu. Pani poseł stwierdziła, że dla niej Sejm właściwie się skończył. Zanim jeszcze rząd Prawa i Sprawiedliwości na dobre rozpoczął prace, już byliśmy świadkami aroganckiego, bezczelnego zachowania posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Pani prof. Pawłowicz powiedziała, że nie jest w stanie już widzieć w nich kolegów posłów. Mam właściwie podobne odczucie, jakby skończył się już Sejm.

Nie ma szans, że 25 stycznia sytuacja wróci do normalności?

Kiedy oglądam dziś programy publicystyczne, wciąż widzę jałowe dyskusje. Kto jest ważniejszy, kto jest liderem opozycji, Schetyna czy Petru, a może będzie jakiś nowy Schetyna czy Petru... A to jest poza wyborem i nie mam pojęcia, co będzie z tymi ludźmi. Może uspokoją się, może wrócą do normalnej pracy. Przypuszczam bowiem, że część protestujących posłów szła jak owce za przewodnikiem stada, może potrzeba wyciszenia, spokoju, przerwy, żeby sytuacja w Sejmie wróciła do normalności. Nie jestem jednak pewna, czy tak się będzie, bo do tej pory zwyczajnie nie rozumiem, co się stało. Przypuszczam, że była to jakaś ingerencja zewnętrzna.

Część komentatorów uważa, że opozycja liczy na powrót Donalda Tuska

Nie wiem, czy powrót Tuska ma jakiekolwiek znaczenie. Owszem, gdyby powiodła się destabilizacja państwa polskiego, gdyby udał się pucz, byłoby tu na rękę. Mógłby wrócić, żeby „zaprowadzić tu porządek”. Być może coś w tym jest. W tym decydującym wieczorze, kiedy w bardzo wielu regionach był zakłócony odbiór telewizji, my z mężem z kolei mieliśmy dziwny problem z telefonami. Okazało się, że tamtego dnia pan Tusk odwiedził Wrocław i bardzo wychwalał kolegów, którzy „walczą o demokrację”. Jednak Donald Tusk nie jest tak naprawdę żadną ważną postacią w Unii Europejskiej. Mimo pełnionej przez siebie funkcji, nie jest tym, kto ma cokolwiek do powiedzenia i może rozdawać karty w jakiejkolwiek sprawie.

Obecnie nie milkną rozważania dziennikarzy, politologów, publicystów, że w obliczu kłótni między politykami opozycji Donald Tusk ma lepsze warunki do powrotu... Być może, ale tego rodzaju rozważania o polityce wydają mi się nieciekawe. Albo: kto na tym zyskał? Czy Putin? A może Schetyna zaprezentował się jako twardy lider, a może Petru? To politykierstwo, które wydaje mi się nudne. Tak bardzo ubolewamy, że młodzi ludzie nie interesują się polityką, ale czym tu się interesować?

Czy destabilizacja sytuacji w Polsce jest na rękę Rosji i Putinowi?

Słuchałam niedawno wypowiedzi pani Maryny Miklaszewskiej, która opowiedziała anegdotkę, jak to przy wysyłaniu esemesa ktoś nazwał tę całą sytuację w Sejmie „Latającym Cyrkiem Monty Pythona”, a słownik w smartfonie poprawił to na „Monty Putina”. To może być dobra wykładnia tego, co tu się działo.

Przeciwko czemu właściwie protestowali ci ludzie? Oficjalnie protest odbywał się pod hasłem „wolne media”, później trudno było się już zorientować, szczególnie gdy PiS zrobiło krok w tył w sprawie ustawy regulującej pracę dziennikarzy w Sejmie.

Czy walka o wolne media polega na przeszkadzaniu w pracy dziennikarzom? Przecież ludzie protestujący pod Sejmem napadali fizycznie np. na reporterów TVP Info. Dziennikarzom trąbiono do ucha wuwuzelami, ale też szarpano czy wyrywano mikrofon. Na pewno nie chodziło tu o wolne media. Raczej o pieniądze, wpływy, posady.

Polska przez lata była krajem nieprawdopodobnie skorumpowanym. Kiedy raz szliśmy z mężem ulicą, podeszła do nas miła, młoda pani. Powiedziała do Andrzeja: „Wie pan co, wśród koleżanek z pracy mam wyłącznie kobiety, które są za powrotem do rządów Platformy”. Zapytane, dlaczego tego chcą, odpowiadały: „Przecież jak nie będę mogła dać łapówki, to nic już nie załatwię w urzędzie, nie dostanę się do lekarza”... Ludzie nauczyli się żyć w systemie łapówek. To głęboka demoralizacja, która spowodowała, że część Polaków, która załatwiała różne sprawy za pomocą łapówek, była przerażona tak radykalną zmianą.

Wracając jeszcze do początku rozmowy- czego możemy się spodziewać po ujawnieniu tzw. „zbioru zastrzeżonego”? Znajdują się w nim dokumenty „osób pełniących obecnie ważną rolę w życiu publicznym”...

Mam już pewne doświadczenia z „ujawnianiem” i obawiam się, że tych najciekawszych rzeczy się nie dowiemy. Obym się myliła... Paranoja „zbioru zastrzeżonego” polega na tym, że służby specjalne, które zdecydowały, co jest zastrzeżone, a co nie, miały interes w tym, aby tego nie ujawniać. Pocieszający jest jednak sam fakt, że dzieje się to już tak niedługo, już w tej chwili. Początkowo bowiem mówiono, że trzeba te dokumenty uporządkować, żeby ujawnić wszystko naraz. Jeśli natomiast nastąpiło przyspieszenie, to jestem dobrej myśli.

Dokumenty mają rzucić nowe światło nie tylko na zbrodnie komunistyczne, ale również wiele wydarzeń mających miejsce już po 1989 r. Na przykład „matkę wszystkich afer”, czyli aferę FOZZ...

IPN ma ograniczony czas działania do 1990, czyli likwidacji Służby Bezpieczeństwa. Jednak dopiero potem można było zobaczyć, co z tego wszystkiego wynikło... Plan Balcerowicza, ta potworna inflacja, przejęcie polskiego przemysłu przez obcy kapitał, wręcz zlikwidowanie tego przemysłu... W tym momencie jednak działania IPN-u się zatrzymują. Potrzebna jest jeszcze instytucja, która zajęłaby się badaniem procesu transformacji. Nie wiem jednak, czy będą w IPN jakieś zmiany w tym kierunku...

Bardzo dziękuję za rozmowę.