Jak wskazuje Eisabetta Frezza w Corrispondenza Romana, jest to zarazem seminarium, które swego czasu nie pozwoliło na powieszenie w swoich murach plakatów zachęcających do udziału w „Marszu dla  życia”, a znalezione na ten temat ulotki natychmiast usuwało.

Kurs raja jogi odbywa się w pomieszczeniu należącym do jezuitów; w ich biurze można też zgłosić swój udział. Tymczasem, jak wskazuje Frezza, joga nie jest niegroźną metodą osiągania rozluźnienia fizycznego. Jest przecież przesiąknięta elementami wschodniej duchowości, których nie da się w żaden sposób pogodzić z wiarą chrześcijańską.

Jezuici z Padwy firmują swój kurs hasłem: „Droga do równowagi duchowej poprzez pojednanie ciała i ducha”. Na ulotce zachęcającej do wzięcia udziału w lekcjach raja jogi czytamy: „Jogin jest tym, kto wewnątrz największej ciszy potrafi odnaleźć aktywność, a wewnątrz aktywności ciszę i samotność pustyni”.

Zacytowany ustęp nie pochodzi zresztą z jakiegoś neutralnego źródła, ale z samego serca hinduizmu, od Swamiego Vivekanandy (zm. 1902), wielkiego propagatora religii hinduistycznej i relatywizmu religijnego. W 1893 roku Vivekananda założył organizację, która starała się scalić w sztuczny sposób hinduizm i chrześcijaństwo.

Ulotka jezuitów głosi poza tym, że joga jest kompleksem praktyk, który „prowadzi praktykującego do jedności ciała z duchem i do jedności indywidualnego ducha z Nieskończonym”. Czy to jest język Kościoła katolickiego? Nie, to język mętny, świadomie używający takich pojęć, pod które można podłożyć zarówno prawdziwego Boga, jak i rozmaite pogańskie i heretyckie wyobrażenia na temat bóstwa.

W jezuickim seminarium zamiast Ewangelii proponuje się  pogańskie praktyki duchowe, które najwyraźniej zostały uznane za skuteczniej prowadzące do Boga od chrześcijańskiej modlitwy. Takie całkowite pomieszanie pojęć może mieć tymczasem katastrofalne skutki dla duszy nieświadomych zagrożenia wiernych.

Pac/katholisches