Komisja Europejska przyjęła propozycję wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027. Całkowita suma zobowiązań ma wynieść w tym okresie 1,279 biliona euro, natomiast płatności 1,246 biliona euro. Podziału na koperty narodowe na razie nie ma.

Obecny budżet siedmioletni wynosi 1,1 biliona eura. Najnowsza propozycja oznacza więc wzrost wydatków - i to pomimo odchodzenia z UE Wielkiej Brytanii. Naturalnie, jest jeszcze inflacja - nawet jednak po jej uwzględnieniu widać większe nakłady. Zasadniczo, podliczajć wszystkie środki, wydatki unijne mają wynosić w nowym planie siedmioletnim 1,14 proc. dochodu narodowego brutto (DNB). To zdecydowanie więcej, niż obecne około 1 procenta DNB.


Komisja Europejska przedstawiła specjalną wydzieloną część na migracje i zarządzanie granicami oraz bezpieczeństwo i obronę.
Na dział przeznaczony na wyrównywanie różnic między krajami UE (tzw. polityka spójności) przeznacza się 442 mld euro.


W latach 2014-2020 Polska otrzymała 82 mld euro w ramach polityki spójności, a w rmach polityki rolnej - 31 mld euro.


Zarazem Komisja przygotowała bat na państwa, które nie we wszystkim chcą podporządkować się Brukseli. Wypłatę funduszy uzależnia się od przestrzegania tzw. praworządności. ,,Komisja proponuje zatem wprowadzenie nowego mechanizmu chroniącego budżet UE przed ryzykiem finansowym związanym z uogólnionymi brakami w zakresie praworządności w państwach członkowskich. Nowe proponowane narzędzia umożliwią Unii zawieszanie i zmniejszanie finansowania ze środków UE lub ograniczenia dostępu do nich w sposób proporcjonalny do charakteru, wagi i skali braków w zakresie praworządności'' - czytamy w propozycji KE.


Czy może to uderzyć w Polskę? Teoretycznie niestety tak. Warszawa zabiegała, by takiego zapisu nie było. Komisja postuluje jednak inne rozwiązanie.

mod/pap, fronda.pl