Jak poinformował dziennik "FAKT" w ubiegłym tygodniu zobserwowano dziwny obiekt krążący obok kancelarii Ewy Kopacz i Belwederu. Po chwili okazało się, że to dron. Bezradni funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu jedynie śledzili wzrokiem latający obiekt i do dziś nie wiedzą, z jaką misją się pojawił i kto za tym stoi.

Według "Faktu" dron mógł mieć podczepiony ładunek wybuchowy albo specjalistyczny sprzęt szpiegowski. "Fakt" sugeruje, że dronem mogli sterować Rosjanie z pobliskiej ambasady.

Maszyna zrobiła na wieczornym niebie kilka kółek, po czym zniknęła ochronie z oczu. Funkcjonariusze na miejsce wezwali policję, by ta kręcąc się po okolicy szukała urządzenia i jego właściciela. Taka akcja niestety nic nie dała - relacjonuje tabloid. Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz bagatelizuje problem drona. "Dron nie naruszył bezpośrednio przestrzeni powietrznej nad ochranianymi przez nas budynkami". Natomiast były szef Agencji Wywiadu generał Zbigniew Nowek ma zupełnie inne zdanie na ten temat. "Taka sytuacja absolutnie nie powinna mieć miejsca! Nasze służby powinny drona albo przechwycić albo zestrzelić" - uważa generał, przypominając wyjątkowej aktywności wywiadu rosyjskiego w Polsce w ostatnich miesiącach.

mod/Fakt/Interia.pl