Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy po wczorajszym zamachu islamskich morderców w spokojnej dotychczas Hiszpanii powinniśmy się obawiać?

Jerzy Zelnik, aktor: Trudno to komentować. Trzeba ze smutkiem pochylić głowę, bo są kolejne ofiary tej wojny. Wojny nierównej, bo przecież ludzie nawet nie znają przeciwnika, nie widzą go i zawsze spada to na nich gdzieś znienacka, na niewinnych ludzi z rodzinami.

To takie tchórzostwo, najgorszy rodzaj wojny, jaką można ludziom wydać. Kiedyś przynajmniej były jakieś zasady między armiami, a tu mamy najłatwiejszy rodzaj zabijania – przez zaskoczenie. Zabija się niewinnych ludzi, małe dzieci, kobiety, starców - bo oni się nie obronią. To takie tchórzostwo, nie ma nic gorszego. Ja nie wiem, czy można tak nawet w imię Allaha. Zdaje się, że Allah będzie ich raczej karał niż nagradzał za takie czyny. To obrzydliwe i oni chyba nie rozumieją Koranu, bo wydaje mi się, że nie ma tam nawoływania do mordowania niewinnych.

Każdy innowierca jest dla nich wrogiem, ale mordują wszystkich, których uda im się zabić, bez względu na wiarę.

A gdzie jakaś zasada rycerska, jest archaiczna? Chyba już dojrzeliśmy do tego, żeby się nawzajem tolerować, nawet przyjaźnić - mimo różnic religijnych i światopoglądowych. Przecież to jest właśnie ciekawe, że ludzie się różnią. Przecież to jest interesujące – wymiana swoich światopoglądów, gdzie jedni drugimi powinni być zaciekawieni, a tymczasem tutaj jest tylko chęć unicestwienia. W gruncie rzeczy nie ma tu żadnej szansy, żeby zyskać cokolwiek globalnie, więc nie wiem, jaki może być w tym cel, nawet gdyby brać jako kryterium ich wyrachowanie w takim działaniu.

Trudno w tym znaleźć jakąkolwiek sensowną argumentację; być może oni mogą dążyć do tego, żeby ilościowo zdominować Europę i zaprowadzić tu swój porządek, więc może mieliby ochotę na tego typu imperializm ewolucyjny.

Natomiast w zabijaniu niewinnych ludzi – nawet, gdyby jakoś szukać sensu – nie wiem, co to ma im dać? Kompletnie nic. To jest jakiś rodzaj szaleństwa, to chorzy ludzie.

Uchodźcy dopływają do hiszpańskich wybrzeży, wybiegają na plaże i rozpływają się w tłumie, więc trudno chyba mówić o bezpieczeństwie, jeśli nikt nie pilnuje europejskich granic i nikt o to nie dba?

Myślę, że Europa robi sobie straszną krzywdę. Równo sto lat temu, w 1917 roku ci biedni chłopi, którzy nie mieli butów, chcieli z dnia na dzień sięgnąć po cudze dobro. I właśnie na tym to polega, to jest pewien rodzaj powtarzania się historii. Ludzie się nie dorobili, często nie ze swojej winy, żyją nędznie, ale marzą, żeby z dnia na dzień sięgnąć po czyjeś dobro, nawet kosztem cudzego życia. I to się w historii powtarza, chęć żeby wyłącznie mieć, żeby mieć, za wszelką cenę, bez jakichkolwiek skrupułów, bez wartości związanych z sumieniem i duchowością. Mieć, sięgnąć po cudze, z dnia na dzień żyć lepiej. Bo przecież tam jest tylko w małym procencie rozpacz uciekinierów przed wojną, a jeżeli uciekają, to blisko, za granicę swojego państwa, żeby – gdy nastanie pokój – wrócić do ukochanej ojczyzny.

A tutaj dzieje się tak, że jeśli otworzyli drzwi, to będziemy sięgać po łatwą zdobycz. Później, jeśli ci ludzie nie będą mieli żadnej ambicji, żeby się rozwijać, żeby się utożsamiać ze społeczeństwem, które ich przyjąło, to po prostu powstają getta. Od getta jest prosta droga do nienawiści wobec innych: zamykać się, nie wpuszczać a ewentualnie atakować – mieliśmy bardzo wiele tego typu przykładów.

Czy Pana zdaniem Polska jest póki co bezpieczna od takich zagrożeń?

Na razie tak, chociaż niebezpieczne sytuacje rozgrywają się już nawet kilka kilometrów dalej.

Dziś wszystko jest szalenie blisko. Niedawno wyłapywano tych, którzy chcieli przemycać z Ukrainy przez Polskę broń, materiały wybuchowe, na szczęście udało się to w porę opanować. My nie możemy się czuć zupełnie bezpieczni, a zwłaszcza, że nie ma w tym logiki, tylko jest szaleństwo. To w każdej chwili może wybuchnąć, musimy mieć cały czas oczy i uszy otwarte, bo Polska jest w środku Europy, to my jesteśmy w samym centrum. Mam nadzieję, że długo jeszcze nie będziemy w oku cyklonu, zobaczymy...

Służby muszą być szalenie czujne, nie mogą być uśpione, bo już nie jest tak, że ,,choć na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna...''. Tak się nie da.

Dobrze, że Antek Macierewicz i pan Mariusz Błaszczak cały czas są czujni. Poza tym, jest fantastyczny pomysł, który się sprawdził po kataklizmie – Wojska Obrony Terytorialnej. Po prostu z nieba nam spadły – choćby w przypadku tej katastrofy. Niektórzy to wykpiwali, wyśmiewali, ale służby nie poradziłyby sobie bez wojska, i cynicy mają czarno na białym, jak bardzo są one potrzebne. U nas jest ,,wyhodowana'' cała grupa ludzi, którzy bardzo pokochali swoją oligarchię i uznawali za najważniejsze, aby im się dobrze działo, a reszta – niech się martwi.

Dziękuję za rozmowę